TRANSKRYPCJA VIDEO
Powstanie Warszawskie to jeden z najważniejszych momentów w historii Polski. Zosia, Alek i Rudy byli bohaterami, którzy zapomniani byli przez lata. Dopiero po upadku komunizmu w 1989 roku, ich zasługi zostały uznane i odsłonięto ich pomnik na warszawskich Powązkach. Przyjrzyjmy się bliżej, jak wyglądało to wydarzenie."
Wspomóż rozwój kanału w serwisie Patronite. Autorem powieści jest Aleksander Kamiński. Została ona wydana w 1943 roku i jest oparta na prawdziwych wydarzeniach z lat 1939 do 1943. Opowiada ona historię Tadeusza Zawadzkiego, pseudonim Zośka, Jana Bytnara, pseudonim Rudy, Macieja Dawidowskiego, pseudonim Alek oraz wielu innych chłopaków. Główni bohaterowie utworu byli uczniami gimnazjum imienia Stefana Batorego oraz należeli do drużyny harcerskiej Buki. W maju 1939 zdali maturę. Pierwsze dni września 1939 roku brutalnie przerwały ich marzenia i plany na przyszłość. Wraz z innymi harcerzami wyruszyli na wschód. Dowodził nimi drużynowy Leszek Domański, pseudonim Zeus. Przez kolejne kilka tygodni nieśli pomoc rannym uchodźcom. Na drogach panował chaos i popłoch. W końcu powrócili do Warszawy, która była okupowana przez Niemców.
W czerwcu 1940 roku aresztowali i rozstrzelali oni ojca Alka, który był dyrektorem fabryki broni. Młodzi harcerze postanowili stawiać opór okupantowi. Początkowo połączyli siły z lewicową organizacją Plan. Po jakimś czasie postanowili jednak ją opuścić, gdyż nie podzielali jej celów partyjno-politycznych. Następnie drużyna Buków przyłączyła się do akcji małego sabotażu, prowadzonej przez tajną organizację Wawr. Mały sabotaż polegał napisaniu antyhitlerowskich haseł na murach, wysyłaniu ostrzeżeń, ośmieszaniu zarządzeń okupanta i dezorganizowaniu jego akcji propagandowych. Miał duże znaczenie psychologiczne. Jego celem było utwierdzenie ludności o istnieniu i działaniu ruchu oporu oraz o możliwości zwycięstwa pomimo niemieckich represji. Chodziło o to, by Niemiec widział i czuł, że pobity kraj nie został pokonany, że go jako okupanta nienawidzi.
Chodziło o to, by dręczyć i niepokoić nieprzyjaciela unaocznianiem mu, że istnieją podziemne siły polskie, w każdej chwili gotowe do wyjścia na świat i do odwetu. Jedną z wielu rodzajów akcji, jakie przeprowadzali, było zrywanie ogromnych niemieckich flag. W tym zadaniu prześcigali się Alek i Rudy, a dowodził nimi Zośka, który był komendantem jednego z 16 rejonów Wawra. Trudna sytuacja materialna w okupowanej Warszawie sprawiła, że chłopcy musieli pomagać rodzinom w finansowym utrzymaniu. Zaczęli więc wykonywać różnego rodzaju prace. I tak Zośka założył wytwórnie marmolady. Rudy udzielał korepetycji. Alek jeździł rikszong, a potem pracował na wsi jako drwal. Ponadto zorganizowali oni tajne nauczania matematyki i fizyki, czyli tak zwane komplety, które oczywiście były nielegalne. Brali też udział w dyskusjach historycznych i światopoglądowych.
W tym też czasie Zośka, Alek i Rudy i kilku innych wstąpiło do Szkoły Budowy Maszyn imienia Wawelberga. Uczyli się starannie, choć nie była to szkoła, do której by uczęszczali w czasach normalnych. W każdym jednak razie była to szkoła i normalna nauka. Dawała więcej niż komplety. Szczególnie, gdy się lekcje uzupełniało samokształceniem i naciągało profesorów na dodatkowe wyjaśnienia. W dni świąteczne takie jak 3 maja i 11 listopada chłopaki rozwieszali flagi polskie i wypisywali na murach Polska zwycięży. Ryzykowne akcje cementowały przyjaźń między nimi. Tym większy przeżyli szok, gdy Jacek Tabencki wpadł i trafił do Oświęcimia, gdzie niedługo potem zginął. Jedną z głośniejszych akcji Wawra była tak zwana Kopernikowska Afera. Po zajęciu Warszawy Niemcy zasłonili napis Mikołajowi Kopernikowi Rodacy, który widniał pod pomnikiem słynnego astronoma.
Jako, że zbliżał się dzień 19 lutego, a więc rocznica urodzin Kopernika, Alek postanowił uczcić ten dzień odsłonięciem napisu. Problem polegał na tym, że Niemcy zasłonili go grubą osiężną płytą, przytwierdzoną ogromnymi śrubami. Ponadto pomnik znajdował się w fatalnym miejscu naprzeciwko Komendy Głównej Granatowej Policji. Gdy nadszedł dzień akcji, Alek był zestresowany. Mimo przechodzących wkoło ludzi, odkręcił wszystkie cztery śruby. Był zaskoczony, że nikt nie zwracał na niego uwagi. Gdy płyta z hukiem odpadła, szybko uciekł jak najdalej od pomnika. Ku jego zdziwieniu, żaden wartownik z Komendy tego nie zauważył. Postanowił więc wykorzystać tę sytuację. Powrócił pod pomnik i zabrał ciężką płytę i ukrył ją gdzieś w zaspie. Parę dni później, wraz z innymi kolegami, wywieźli ją stamtąd i ukryli. Akcja odbiła się głośnym echem w całym mieście.
Alek brał udział w wielu innych sabotażach. Niestety wskutek pewnej nieostrożności na jego ślad wpadło Gestapo. Gdy weszli do jego domu, nie zastali go i aresztowali bliską mu osobę. Alek musiał więc uciekać na wieś i tam się ukrywać. Czas ten spędził u swojej narzeczonej Basi Sapińskiej. Była końcówka roku 1942, gdy niemiecka ofensywa zatrzymała się na Stalingradzie. Losy wojny zaczęły się odwracać i dlatego w Polsce Komenda Sił Zbrojnych postanowiła nasilić akcje dywersyjne. W ramach Szarych Szaregów utworzono grupy szturmowe, do których weszli między innymi Alek, Zośka i Rudy. Jedną z ich akcji było wysadzenie torów, przez co niemieckie pociągi jadące na front nie mogły dostarczyć tam potrzebnego sprzętu. W Warszawie podczas jednej z licznych łapanek został schwytany Alek. Na szczęście wyskoczył on z jadącego samochodu i zdołał uciec.
Tego samego dnia aresztowania uniknął Rudy, który zjechał po linie z okna na tyłach domu. Niestety podczas innej akcji Rudy został ranny, lecz szczęściem w nieszczęściu rana była niegroźna. W marcu 1943 r. gestapo aresztowało Henka, w którego notatkach znajdował się adres Rudy, który również został aresztowany. Mimo straszliwych tortur chłopak nikogo nie wydał. Tymczasem jego koledzy planowali go odbić. Na pierwszą akcję Góra nie wyraziła zgody. Do kolejnej próby odbicia Rudy doszło 26 marca 1943 r. , gdy przewożono go wraz z innymi więźniami na Pawiak. Akcja miała miejsce pod budynkiem arsenału, dlatego nazwano ją Akcją pod arsenałem. Dowodził nią Stanisław Broniewski pseudonim Orsza. Samochód, który przewoził więźniów, został zaatakowany przez Zośkę, Alka i innych kolegów.
Udało im się uwolnić Rudego i 25 innych więźniów. Niestety w akcji ranny został Alek. Mimo natychmiastowej operacji rana postrzałowa brzucha okazała się śmiertelna. Stan Rudego również był beznadziejny. Podczas przesłuchań był tak skatowany, że nie miał szans na przeżycie. Przed śmiercią poprosił, aby zadeklamowano mu TESTAMENT MÓJ Juliusza Słowackiego. Zapanowała cisza. Czarny Jaś, starając się opanować głos, mówił testament. Rudy trzymał w dłoni rękę Zośki i szeptem powtórzył sinymi wargami jedną ze zwrotek. Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei. A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec. Rudy i Alek umarli tego samego dnia. Śmierć ich wywarła wstrząsające wrażenie na braterskim gronie przyjaciół. Zbyt wielka była poprzednio radość z odzyskania Rudego.
W odwecie za skatowanie Rudego wydano wyroki śmierci na jego oprawców, Szulca i Langego, które wykonano jakiś czas później. Miesiąc po tych wydarzeniach wybuchło powstanie w getcie warszawskim. Chłopaki nieśli pomoc walczącym Żydom i przekazywali im swą broni. Śmierć przyjaciół fatalnie wpłynęła na stan psychiczny Zośki, który czuł się współodpowiedzialny za ich cierpienia. Wyjechał na wieś i zaczął pisać wspomnienia, które zatytułował Kamienie rzucone na szaniec. To na ich podstawie Aleksander Kamiński napisał książkę Kamienie na szaniec. Po jakimś czasie Zośka powrócił do stolicy, gdzie został odznaczony krzyżem walecznych za wyróżniającą się służbę żołnierską w szeregach wojska w konspiracji. Również Rudy został pośmiertnie odznaczony krzyżem walecznych, a Alek – orderem Virtuti Militarii.
Po powrocie Zośka został przydzielony do zorganizowania kolejnej akcji odbicia więźniów, przewożonych z Majdanka do Oświęcimia. Akcja miała miejsce w Celestynowie i przebiegła pomyślnie, mimo, iż w niedużej odległości od nich znajdował się pociąg pełen niemieckich żołnierzy. Latem 1943 roku Niemcy wpadli na trop tajnego magazynu broni, gdzie zastali Wróbla i jego brata. Zawiązała się walka, w której Wróbel przy pomocy butelki z benzyną i granata pokonał pięciu policjantów. W dalszej części książki opisana została niezwykle pechowa akcja pod Czarnocinem, która była dowodzona przez Zośkę. Jej celem było wysadzenie niemieckiego pociągu z amunicją. Najpierw w strzelaninie zginęło trzech kolegów Zośki. Pociąg nie został wysadzony, gdyż Zośka pomydlił drogę i przyjechał za późno. Ostatecznie uszkodzono jedynie most. W drodze powrotnej dywersanci mieli wypadek.
Auto na zakręcie wypadło z drogi i dachowało. Kierowca był ciężko ranny. Zapakowano go do auta, którym jechał Zośka. Trzej inni szturmowcy musieli wracać pieszo i osłaniać konwój z rannym. Niestety rankiem natknęli się na niemiecki patrol. W potyczce zginęli Felek Pendelski, Andrzej Zawadowski, pseudoniem Gruby oraz Maciek. Czarnocin była to jedna z najbardziej pechowych i ciężkich robót Zośki. Drogo kosztowała, dała małe wyniki. Ale na wojnie jak na wojnie. Żadne wojsko nie idzie od zwycięstwa do zwycięstwa. Po tej akcji Zośka znowu miał poczucie winy. Pewnego dnia został aresztowany na ulicy. Aby nie wydać żadnych informacji zjadł kartkę z danymi do fałszywej karty rozpoznawczej, którą miał wręczyć łącznikowi. Tydzień później dzięki pomocy przyjaciół opuścił więzienie.
Mijał czas, a Zośka został przydzielony do kolejnej akcji, która okazała się jego ostatnią. Miano zlikwidować 10 posterunków niemieckiej żandarmerii. Zośka dowodził akcją we wsi Sieczychy. Atak był doskonale przygotowany i akcja zakończyła się likwidacją posterunku. W walce zginął tylko jeden szturmowiec, Zośka, który jako pierwszy wpadł na posterunek. Książkę kończą słowa. Walka trwa. Trzeba przerwać tę opowieść. Opowieść o wspaniałych ideałach, braterstwa i służby. O ludziach, którzy potrafią pięknie umierać i pięknie żyć. .