TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
W 19-tym roku dowiedział się o samobójczej śmierci swojego ojca, co zdewastowało go psychicznie. W 1937 roku był korespondentem w trakcie Hiszpańskiej Wojny Domowej. Czynnie uczestniczył w walkach II Wojny Światowej, w walce w wojnach II Wojny Światowej, między innymi w wyzwalaniu Paryża i ofensywie w Ardynach. W 1952 roku podczas pobytu na safarii dwukrotnie przeżył wypadki dotnicze. W tym samym roku wydał novele Stary Człowiek i Morze, że wybrali sobie życie. Hemingway miał 4 żony i 3 synów. Opowiadanie było inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Na tym zdjęciu z 1935 roku widać Hemingwaya i Henrygo Stratera przy ogromnym Marlinie, które go złowili. Ryba została w połowie zjedzona przez rekiny, zanim mężczyźni byli w stanie ją wyrzucić na brzeg.
Akcja noweli rozgrywa się na Kubie w ciągu 4 wrześniowych dni. Był to okres huraganów, dzięki którym łatwiej było złowić większe ryby, takie jak Marlin, czyli Makaira błękitna. Ryba ta może osiągnąć nawet 5,5 metra długości. Co jakiś czas efektownie wyskakuje ponad powierzchnię wody. Bohaterem utworu jest stary kubański rybak imieniem Santiago. Mieszka on na wschodnim wybrzeżu Kuby. W momencie rozpoczęcia akcji mijał już 84 dzień jego bezskutecznych łowów. Wcześniej w połowach pomagał mu młody chłopiec imieniem Manolin. Jednak wobec licznych niepowodzeń rodzice zabronili mu pływać Santiago. Inni rybacy drwili sobie ze starca, który od prawie 3 miesięcy nic nie złowił. Wołali na niego Salao, czyli pechowiec. Tym razem Santiago postanowił wypłynąć znacznie dalej w morze, co było niebezpieczne.
Chce jednak osiągnąć swój cel w postaci wielkiej ryby. W końcu Santiago czuje szarpnięcie linki, coś w końcu chwyciło. Tak rozpoczyna się jego trzydniowa walka z Marlinem. Ryba jest ogromna i zaczyna ciągnąć łódź w stronę oceanu. Doświadczony przez życie starzec jednak nie poddaje się. Sam na sam w starciu z siłami natury postanawia walczyć do końca, mimo iż ryba jest większa od jego łodzi. Rozpoczyna się walka na wyczerpanie. Santiago podejrzewa, że ryba już kiedyś miała do czynienia z jakimś rybakiem. Samotnie płynąc przez morze Santiago ma czas na przemyślenia. Rozmyśla o swych połowach sprzed lat. Wszystkie zwierzęta traktuje z szacunkiem. Uważa je za przyjaciół i zawsze czuje ból, gdy musi zabić rybę.
Starzec musi wykazać się wielkim hartem ducha, aby złowić Marlina. W ciągu dnia dokucza mu rozpalone słońce, a w nocy przenika go zimno. Do tego dostaje skurczu mięśni w lewej ręce. Mimo to nie traci nadziei i myśli pozytywnie. Rybak nie śpi w nocy, tylko czuwa, przepasany liną ciągniętą przez Marlina. Starcowi brakuje chłopca, któremu rodzice zabronili wypłynąć. Tęskni również za radiem. Był jednak na tyle ubogi, że nie stać go było na własny odbiornik. Musiał gdzie indziej szukać informacji o ukochanym przez niego sporcie bejsbolu oraz ulubionym zawodniku Di Maggio. Myśl o legendarnym bejsboliście dodaje mu sił do walki z rybą. Santiago mówi do siebie. Przecież go zabije.
W całej wielkości i chwale pokaże mu co potrafi człowiek i co człowiek może wytrzymać. Starzec wspomina też, jak niegdyś siłował się na rękę z najsilniejszym w Casablance murzynem. Pojedynek trwał kilkanaście godzin, a kibice domagali się ogłoszenia remisu. Santiago wezbrał wszystkie siły i wygrał. Pokonał go nie siłą mięśni, a siłą woli. Doszedł do wniosku, że może pokonać każdego, jeżeli dostatecznie się uprze. Tym razem jego siła woli znowu zostaje wystawiona na próbę. Musi pokonać nie tylko rybę, ale też własne słabości, starość i prześladujący go pech. Mijają godziny zmagań. Ręce zaczynają mu krwawić. Dokucza mu silny ból oraz zawroty głowy. Mimo to ani razu nie narzeka na swą sytuację. Mówi sobie. Potrafię wytrzymać. Musisz wytrzymać.
Nawet nie ma o czym gadać. Bądź spokojny i silny mój stary. Choć nie był religijny i nie do końca znał słowa modlitw, Santiago zaczyna modlić się o powodzenie. Na koniec dodając. Najświętsza panienko, pomódl się o śmierć tej ryby. Choć taka jest wspaniała. Santiago przysięga, że jeśli uda mu się złowić Marlina, odbędzie pielgrzymkę do najświętszej panny z kobrę. Rybak zarzuca drugą linkę z przynętą, aby złowić sobie coś do jedzenia. Jedną ręką trzyma linkę z Marlinem, a drugą łowi sobie obiad. W końcu udało mu się wyciągnąć na pokład małego delfina, którego natychmiast ogłuszył pałką. Jednocześnie czuł, że Marlin traci siły i zwalnia. Miał tę przewagę nad Marlinem, że mógł się pożywić i nabrać sił.
Podczas gdy wielka ryba odkąd złapała haczyk, nic nie jadła. Santiago z trudem wypatroszył delfina przy użyciu jednej ręki i nóg. Okazało się, że ma on w żołądku dwie niestrawione latające ryby. Zjadł więc pół delfina i jedną latającą rybę. Żałował, że nie odparował wcześniej trochę wody, z której uzyskałby sól, oraz że nie zabrał ze sobą żadnej cytryny. Dzięki soli i cytrynie mógłby przecież znacznie polepszyć smak surowej ryby. Santiago postanowił się zdrzemnąć, gdyż już bardzo długo nie spał. Była noc, a nad nim lśniły gwiazdy. Pochwycił linkę obiema rękami w taki sposób, że gdyby jedna ręka w trakcie snu puściła linkę, to poczułby to w drugiej. Santiago zasypia natychmiast. Budzi go nagły wyskok ryby z wody.
Starzec zdaje sobie sprawę, że zbliża się ostateczne starcie. Mimo iż słaniał się ze zmęczenia, przyciąga rybę bliżej łodzi. Wyciąga harpun i uderza. Trafia rybę prosto w serce. Ryba wykonuje jeszcze ostatni wyskok z wody, po czym pada martwa. Santiago zwycięża. Mimo starości i zmęczenia, łowi tak wielką rybę. Zaczyna ją holować w stronę brzegu. Ryba jest zbyt wielka i zbyt ciężka, żeby można ją było wciągnąć do łodzi. Sukces jednak staje szybko pod znakiem zapytania, gdyż nadpływa rekin, który nadgryza Marlina. Santiago wbija mu harpun w głowę. Rekin prawdopodobnie ginie, lecz Santiago stracił harpun i zrozumiał, że krew Marlina i tak zwabi inne rekiny.
Wtedy zaczyna odczuwać klęskę i wyrzut sumienia, gdyż tylko jego wielka duma kazała złobić tak dużą rybę. Mógł przecież przewidzieć, że nie zdąży jej dowlec do brzegu, gdyż pożrą ją rekiny. Wkrótce nadpłynęły kolejne dwa rekiny, które zaczęły pożerać kolejne fragmenty Marlina. Santiago wyciąga nóż, którym udaje mu się zabić rekiny. W głębi duszy zaczyna jednak żałować, iż złobił rybę. Wycierpiała się ona tylko po to, żeby pożarły ją rekiny. Z ryby niewiele zostało, lecz mimo to Santiago nadal walczy z rekinami. Mówi na głos, człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. W końcu dopływa do brzegu, ciągnąc jedynie szkielet ryby z jego łbem. Jest wyczerpany, ale mimo to planuje kolejne połowy.
Towarzyszy mu uczucie porażki, lecz Manolin pociesza go, że wygrał, gdyż nikt inny w pojedynkę nie złobił tak wielkiego Marlina. Dzięki heroicznemu wyczynowi, zyskuje szacunek innych rybaków. .