TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Internetowe kas***no totalizatora ma już ponad pół miliona klientów. Gracze po rejestracji stają się ofiarami niezwykle agresywnego marketingu, a spółka regularnie szepce im do łóżka, by zatracali się w niebezpiecznym f***ardzie. To bezwzględne wykorzystywanie luki w prawie, które w teorii rygorystycznie zakazuje reklamy takiego sportu. Gdy do stołu zarezerwowanego dla monopolisty próbuje dosiąść się konkurencja, państwowy czempion udaje jednak świętego. Twierdzi, że jego uprzywilejowana pozycja to jedyna gwarancja tego, że delikatny rynek będzie obsługiwany odpowiedzialnie, a nikt w pogonie za pieniądzem nie będzie posuwał się do naginania prawa. Spółka, wskazując potencjalne zagrożenia, opisuje w rzeczywistości swoje kontrowersyjne działania. Państwowy gigant, skupiając się na wyciskaniu pieniędzy z zarezerwowanego dla siebie rynku, dwoi się i troi, by możliwie wielu Polaków wpadło w szponę uzależnienia od twardego has***du.
Gdy kilka tygodni temu odkryłem jak popaprany i niebezpiecznie skonstruowany jest polski rynek has***wy, postanowiłem bić na alarm na YouTube. Niestety algorytm robi co może, by nie promować takich filmów. Dlatego w tym wideo nie tylko będę pikał drażliwe słowa, ale również daruję sobie obrazy jednoznacznie kojarzące się z has***dem. Może w ten sposób uda się oszukać system. Dobra, jedziemy. Do nagrania tego wideo zmotywowała mnie wnikliwa lektura z zarezerhowanegoørzaettrego na pop prosec sytu Celebrationa. Bo po Minist промеперь menymy cuarto stay back handles i bob. brill sest**y i jest polski rynek has**wy, postanowiłem bić na alarm na YouTube. Niestety algorytm robi co może, by nie promować takich filmów.
Dlatego w tym video nie tylko będę pikał drażliwe słowa, ale również daruję sobie obrazy jednoznacznie kojarzące się z has**wem. Może w ten sposób uda się oszukać system. Dobra, jedziemy. Do nagrania tego video zmotywowała mnie wnikliwa lektura polskiego prawa has**wowego, pewien artykuł, który ukazał się w miniony wtorek w pulsie biznesu oraz to, co dzieje się na moim telefonie i skrzynce mailowej od momentu rejestracji w total kas**o. Zacznę od końca. Po założeniu konta w kas**nie Totka stałem się przedmiotem agresywnego marketingu prowadzonego przez spółkę. Co kilka dni dostaję maile i SMSy obliczone na to, by namówić mnie do grania. Ktoś powie, że po prostu kliknąłem przy rejestracji zgody na wysyłanie takiego spamu.
Ktoś lepiej zorientowany może nawet dodać, że w panelu witryny mogę dość łatwo wyłączyć zgody na takie wiadomości. O sprawie można zresztą poczytać w regulaminie serwisu, który wprost informuje o kierowaniu informacji marketingowych i handlowych do graczy, którzy się na to zgodzili. Ale zaraz, zaraz. Ktoś inny może przytomnie zauważyć, że internetowe kas**o to przecież nie sklep z kolorowymi ciuszkami, tylko platforma do uprawiania twardego has**du, a prawo bezwzględnie zakazuje jego reklamy. Tak się składa, że obowiązująca ustawa faktycznie jest w tej kwestii mega radykalna i jednoznacznie zabrania promocji i reklamy takiej rozrywki. Jedynym wyjątkiem ma być marketing prowadzony w kas**ach i salonach gier oraz na stronie internetowej wykorzystywanej do prowadzenia takiego biznesu. Złamanie zakazu jest zagrożone gigantyczną grzywną, która może sięgnąć nawet 33,5 miliona złotych.
Skąd zatem ten cały agresywny marketing wykraczający daleko poza stronę kas**a? Jak się okazuje, cały myk polega na tym, jak zdefiniujemy reklamę. Gdybyśmy zrobili to w taki sposób, jak w ustawie o radiofonie i telewizji, to byłoby pozamiatane i działania totala byłyby bezdyskusyjnie nielegalne. W tym przypadku jedyną wiążącą definicją jest jednak ta z ustawy has**dowej, która podkreśla publiczny charakter takiej komunikacji. Permanentne szeptanie do uszka, byś zatracał się w has**dzie jest zatem legitne, dopóki wiadomości takie trafiają do zamkniętego, do tego bezdyskusyjnie pełnoletniego grona odbiorców. Skoro kliknąłeś checkboxa, w którym wyraziłeś zgodę na bycie bombardowanym takimi namowami, to sprawa jest czysta i bazuje na tym jednym jedynym słówku, które okazało się być wytrychem do całego systemu.
Spisek i ustawka? Moim zdaniem nie, chociaż dla ludzi niewtajemniczonych w pracy nad ustawą ocena tej kwestii jest czysto subiektywna. Myślę, że twórcy tych zapisów kombinowali w taki sposób, by bezwzględnie zabraniać eksponowania nazw i logotypów związanych z has**dem, ale równocześnie nie przekroczyć granicy absurdu i pozostawić opcje na przykład do posługiwania się obrondowanymi wizytówkami albo mailami w firmowych domenach. Myślę, że stąd podkreślenie, że działania uznawane z reklamy muszą być publiczne. To, że znalazły się cwaniaczki, które wykorzystały to słówko, by regularnie nakłaniać do has**du potencjalnie setki tysięcy ludzi, w sumie nie powinno nas zdziwić. Wiele osób może jednak zaskoczyć, że to numer, do którego uciekają się ludzie stojący za tymi sympatycznymi kuleczkami, dającymi Polakom od dziesięcioleci szansę na zostanie milionerami.
Dobra, ale przecież mówiłem, że inspiracją do tego filmu był również puls biznesu. To wisienka na torcie, która pokazuje hipokryzję państwowego giganta. Do rzeczy, gazeta ta pisała we wtorek 21 lutego o internetowym k**nie Totka. Nawiasem mówiąc, dzięki temu mogę wam powiedzieć, że mamy świeżutkie cyferki na temat skali tego biznesu. Obecnie platforma chwali się już 550 tysiącami zarejestrowanych graczy, a jej obroty w minionym roku przekroczyły astronomiczną kwotę 27 miliardów złotych. Samego podatku zapłacili ponad pół miliarda. Wszystko kręci się lepiej niż z**liście. Artykuł był jednak w sumie o czymś innym. Opisywał spór na linii Totalizator, lobby has**le.
Branża przedstawiła raport, według którego rezygnacja z państwowego monopolu pozwoliłaby wyciąć szarą strefę w postaci nielegalnych, zagranicznych k**n online, co przyniosłoby do budżetu jeszcze większy pitos. Totalizator odpowiedział, że wyliczenia są błędne. Przedstawił zamówione przez siebie symulacje i stanął na stanowisku, że w pojedynkę doskonale ogarnia temat. Skutecznym batem na nielegalne witryny ma być natomiast specjalny rejestr i blokady wprowadzane przez dostawców internetu. Wszystko es tacy. Argumenty finansowe mają być jednak drugorzędne. Celem nowelizacji ustawy o grach has**dowych nie było tylko zwiększenie wpływów do budżetu państwa, ale przede wszystkim ochrona graczy przed negatywnymi skutkami has**du, podkreśliła Rzeczniczka Spółki, w czym wturowało jej biuro prasowe Ministerstwa Finansów. Totalizator podkreśla, że ucieche has**dowe to igranie z ogniem, mogące prowadzić do poważnych uzależnień.
To oczywiście prawda, czego dowodzą zresztą liczne badania naukowe. Zanim Rzeczniczki totka, monopol ma gwarantować, że pogoń za pieniądzem nie będzie bezwzględna i nie przysłoni tych drażliwych okoliczności, a delikatny temat będzie rozgrywany odpowiedzialnie. Otworzenie rynku na konkurencję rodziłoby zdaniem spółki uzasadnione obawy podejmowania prób omijania zakazu reklamy lub wątpliwe chetycznie zachęt takich jak rozdawanie specjalnych bonusów dla graczy. Rzeczniczka twierdzi, że furtka znajduje się w możliwości informowania o sponsoringu, tak chętnie wykorzystywanym przez bookmacherkę. Tak się jednak składa, że ustawa jest w tej kwestii akurat jasna i takie numery byłyby bardzo trudne do realizacji. Luka znajduje się w innym miejscu i przed chwilką wam ją pokazałem. Tyle w oficjalnej komunikacji.
Kreatywno mijanie zakazów, agresywny marketing czy sypanie bonusami to akurat taktyka totalizatora, który właśnie w ten sposób bezwstydnie rozwija swoje ha**owe imperium. Wolą jednak o tym nie gadać, gdy wycięta z gry konkurencja puka do drzwi i próbuje włączyć się do tej dochodowej zabawy. Wtedy stroją się w piórka ostatnich sprawiedliwych i twierdzą, że korzystne dla nich prawo to bezpiecznik przed numerami, które sami stosują w najlepsze. To, w jaki sposób myślą ci ludzie zdradzają dostępne w sieci wywiady z prezesem Totka, olgierdem cieślikiem. Trudno nie odnieść wrażenia, że jego spółka koncentruje się na brutalnym podboju rynku, a jej działania nie mają wiele wspólnego z odpowiedzialnością za Polaków.
Gość mówi wprost o tym, że wstawianie automatów ha**owych do kolektur to strategia obliczana na kreowanie popytu. Format połączenia z naszą kolekturą, czyli wykorzystania synergii pomiędzy naszymi grami losowymi i loteriami, jak i salonem gier na automatach, on też pozwala zagęślić nam siedź. To generalnie główne jest nasze wyzwanie. Wyzwaniem jest jak największy dostęp do tego rodzaju rozrywki i zbudowanie popytu wśród potencjalnych klientów. Oni bez ceregieli robią co mogą, by możliwie wielu Polaków uzależnić od twardego ch**du, na który mają monopol. Rozgrywają to w tak podstępny sposób, by maszyny, które niejednego doprowadziły do ruiny, nie kojarzyły się już z dresiarskimi spelunami, ale z tymi wesołymi kuleczkami, które mrugają do nas z telewizora i zachęcają do akceptowalnego społecznie ch**dów w wersji soft.
Jeżeli ktoś wciąż zastanawia się, jak i czy umieścić ten numer na skali sk**yństwa, to wymyśliłem fajną analogię. Wyobraźmy sobie, że politycy zdecydowaliby się na legalizację n*****gów. Argumentowano by to tym, że najwyższy czas skończyć z fikcją ich niedostępności i wyciąć grupy przestępcze stojące obecnie za tym biznesem. Jednocześnie wprowadzono by jednak monopol państwa na ich sprzedaż, zwracając uwagę na zagrożenia stojące za tym ekstremalnie ryzykownym sportem. Gdyby sprawę powierzono ludziom, myślącym w równie bezwzględnych kategoriach, jak ci, którzy siedzą dziś w totalizatorze, to nie trudno sobie wyobrazić, jakby to wyglądało. Zastanawiasz się, czy zostać naszym klientem? Skuź się, kolego, bo do pierwszego bl*****ka jest przecież drugi gratis. SMS piątkowe po południu informujący, że w sprzedaży pojawił się właśnie świeżutki k**s.
Wreszcie łączenie sieci sprzedaży d*****ów z jakimś pozytywnie kojarzącym się brandem i intensywne szukanie nowych klientów wśród osób, które nigdy nie myślały o takiej zabawie. No, dwojenie się i trojenie, by wszyscy Polacy wpadli w szpony uzależnienia. Dla mnie to, co wyprawia dziś totalizator, to bezwzględna rozgrywka prowadzona właśnie w takich kategoriach. Całkowicie zapomnieli, za jak delikatną branżę są odpowiedzialni. Czy wilcza natura może wyjść z takich ludzi? Być może są w stanie się ogarnąć. To jednak ostatni moment, bo podpalanie kraju i szczepienie w nim uzależnień tak naprawdę nie jest warte ani jednej złotówki, którą z dumą przynoszą do budżetu. Polskie prawo hasa**owe ma oczywiście dużo więcej poważnych usterek, a za paznokciami zebrało się naprawdę sporo brudu. O tym jednak innym razem.
I pamiętaj, jestem tylko skromnym bardem z małego youtubowego kanaliku, silącego się na tanie żarty. To, czy łódka z tym ważnym przekazem dopłynie gdzieś dalej, zależy również od Ciebie. Najwyższy czas, by zwykli ludzie uświadomili sobie, co wyprawia się w polskim ch**dzie. Zanim będzie za późno i zanim w macki tego badziewienia trafi ktoś z Twoich bliskich. Zróbcie dużo szumu pod tym filmem. Daj również znać, co Ty myślisz na ten temat. Dzięki. .