TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Zwykło się sądzić, że laptopy nie nadają się dla hardcore'owy graczy, a na pewno już nie dla prawdziwych profesjonalistów pracujących z grafiką czy filmem. Zwyczajnie nie są one w stanie wytrzymać pełnego obciążenia wszystkich komponentów jednocześnie, na czym, no cóż, ogromnie traci wydajność. Przynajmniej tak jest w większości przypadków i stąd wiele osób zadaje sobie pytanie, czy w ogóle warto rozważać opcję w zakupie laptopa, wiedząc, że wymagania wobec niego będą naprawdę wysokie. Moja odpowiedź jest prosta – warto, ale trzeba wybrać mądrze. Dlatego też dzisiaj zapraszam na recenzję Hyperbooka i choć wygląda on dość niewinnie, jest to model, który nawet pod pełnym obciążeniem nie chce się poddać. A wydajność? No cóż, miażdży niejednego desktopa.
Z tej strony Paweł, a ty oglądasz kanał Tech Mania KD. Zaczynajmy. Ten materiał obejrzysz dzięki wsparciu platformy GVGmall. Jest to ogromny sklep specjalizujący się w kluczach do gier na PC, Xbox, PlayStation czy nawet Google Play. Zdobędziesz tu praktycznie wszystko – od kart podarunkowych do Steama, po oprogramowanie pokroju Office'a czy Windows'a. Przestań przypłacać i już teraz odwiedź stronę. Link oraz kod zniżkowy na 20% odnajdziesz pod filmem w opisie. Model SL504 przybywa do nas w dość niepozornym kartonie. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale Hyperbook to polska marka specjalizująca się w budowaniu laptopów na zamówienie. Dlatego też opakowanie nie bombarduje nas krzykliwymi grafikami. Komputer jest prawidłowo zabezpieczony miękkimi piankami z obydwu stron.
Powinny one stanowić wystarczające zabezpieczenie na czas transportu. Wewnątrz odnajdziemy kilka drobiazgów oraz książeczkę, w której, co ciekawe, zabrakła języka polskiego. Ach, ten moment pierwszego podniesienia ekranu w nowym laptopie. Doprawdy wspaniałe uczucie. Hyperbook ma tę przewagę nad innymi producentami, że to my w większości decydujemy o doborze komponentów. Sami wybieramy ekran jaki ma być zainstalowany, procesor, pamięć, ram, dyski, kartę graficzną, a nawet pastę termoprzewodzącą. Jakby tego było mało to my również decydujemy o tym czy ma być zainstalowany system czy nie. Same rezygnacja z Windowsa pozwoli nam zaoszczędzić co najmniej 500 złotych. Jest to świetna opcja dla tych, co posiada już swój klucz lub dla wszystkich, którzy preferują Linuxa.
Dobrze, ale co siedzi we wnętrzu testowanej przeze mnie sztuki? Maleństwo to bazuje na najnowszej, dziewiątej generacji Intel i7. Model 9750H jest procesorem sześciordzeniowym, 12-wątkowym, o maksymalnym boostie dochodzącym do 4,5 GHz. Jest to naprawdę wyborna jednostka. Wyświetlacz to 144-hercowy panel IPS Full HD z technologią G-Sync na pokładzie. Do tak szybkiego ekranu niezbędna jest równie mocna karta graficzna. Nvidia RTX 2070 z 8 GB pamięci VRAM wprost idealnie pasuje do tego zestawu. Mamy tu także 32 GB pamięci RAM pracującej z częstotliwością 266 MHz o opóźnieniach CL16. Z kolei 500 GB nośnik NVME Samsung 980 EVO Plus spełniać będzie tutaj rolę dysku systemowego. To tyle w kwestii podstaw obranej konfiguracji. Przyjrzyjmy mu się z wierzchu.
Czarna, smukła obudowa niczym nie zdradza bestii drzemiącej we wnętrzu. Braktu wszelkich gamingowych czy agresywnych wstawek. Śmiało można rzec, że jak na laptopa tej mocy i klasy wzornictwo jest bardzo dojrzałe i konserwatywne. W tej konfiguracji laptop waży minimalnie ponad 2,5 kg. Dodając do tego zasilacz waga wzrasta do niespełna 3,5. Jak na konstrukcję wyposażoną w ekran o przekątnej 15,6 cala jest on dość niewielkich rozmiarów. Mierzy 359x258 mm, a grubość jest zaledwie na 3 cm. Tutaj wypada mi napąknąć, że bliźnia czy model do tego dostępny jest także o przekątnej 17 cali. Więc jeśli szukasz czegoś większego możesz śmiało zostać do końca tej recenzji. Model SL504 jak i SL704 są bardzo mocno zbliżone do siebie.
No ale idźmy dalej i przeskoczmy do tematu portów. Po lewej stronie znajduje się dwa gniazda mini jack. Bliżej frontu kombo dla słuchawek z mikrofonem, to dalsze już dla samego mikrofonu. Tuż za nim znajduje się gniazdo USB 3. 1, kratka wentylacyjna procesora oraz miejsce na Kensington lock. Po przeciwnej stronie odnajdziemy USB typu C, drugie USB 3. 1 oraz kratkę wentylacyjną od strony karty graficznej. Na froncie bardzo schludnie. Jest tu jedynie czytnik kart pamięci SD oraz diody informacyjne, za to z tyłu już o wiele ciaśniej.
Po bokach znajduje się dodatkowe otwory wentylacyjne dla procesora i karty graficznej, a między nimi podążając od lewej znajduje się gigabitowy port RJ45, HDMI, mini display port, thunderbolt, trzecie USB typu A w standardzie 3. 1 oraz na końcu gniazdo zasilania. Sprawdźmy teraz jakość wykonania materiałów oraz spasowanie. Od pierwszego otwarcia można zauważyć idealnie dobraną siłę zawiasów. Jest ona na tyle lekka, że pokrywę unosimy jednym palcem, nie powodując przy tym odrywania się bazy komputera od powierzchni. Jednocześnie trzymają na tyle solidnie, że nie ma mowy o samowolnym lataniu ekranu podczas pracy czy rozrywki na kolanie. Ogólnie rzecz biorąc to zawiasy wydają się być trwałe i naprawdę dobrze wykonane. Nawet mocniejszemu odchylaniu nie towarzyszą skrzypienia czy trzeszczenia.
Pokrywa ekranu daje się dość lekko wyginać, przynajmniej do pewnego stopnia, co powoduje delikatne odchylenie kolorów matrycy, aczkolwiek przy takim szarpaniu jest to zrozumiałe. Najważniejsze jest to, że takie wyginanie nie powoduje trwałego uszczerbku. Ekran daje się odkryć do około 45 stopni w tył. Ramki boczne liczą sobie zaledwie 7 mm szerokości, górna 10, ale na niej znajduje się dwa stereofoniczne mikrofony, dioda LED oraz kamerka. Dolna ramka to już inna rozmowa. Ta wysoka jest aż na 4 cm, aczkolwiek w użytkowaniu to w żaden sposób nie przeszkadza. Skoro jesteśmy już przy ekranie to warto zaznaczyć, że przy składaniu modelu SL504 możemy wybrać pomiędzy OLEDowym 60 Hz panelem 4K Samsunga, a właśnie 144 Hz o rozdzielczości Full HD.
Testowana przeze mnie sztuka wyposażona jest w ten, nazwijmy to tańszy ekran, niemniej niczego mu nie brakuje. Jest to panel IPS, więc kąty widzenia są bardzo dobre, czerni również. Backlight bleed test w testowanej sztuce ukazuje minimalne przebijanie głównie w dolnych krawędziach, ale to dość ekstremalny test. Przy normalnym korzystaniu jest to absolutnie nie zauważalne. Maksymalna jasność spisuje się przyzwoicie, nawet podczas używania w świetle dziennym, a minimalna jest na tyle niska, że nie razi podczas wieczornego seansu. W kwestii rozdzielczości to 1080p przy przekątnej 15,6 cala pozwala uzyskać wciąż dobrą szczegółowość. 99% odwzorowanie palety sRGB perfekcyjnie nadaje się do konsumowania mediów, grania czy nawet pracy z grafiką.
Oczywiście mało kiedy ekran wychodzi z fabryki idealny i przydatna może okazać się kalibracja. To dotyczy oczywiście niemal każdego monitora czy ekranu laptopa. Kalibrator to dość drogie narzędzie, ale Hyperbook świadczy taką usługę w swoim konfiguratorze. Fair play dla nich. Wspomniałem już pobieżni o kamerce, ale i jej należy się kilka dodatkowych słów. Maksymana rozdzielczość z jaką może ona przechwytywać to 720p. Dzieńgość obrazu i dźwięku jest taka, jaką widać na załączonym obrazku. Szału zapewne nie robi, ale do wideorozmów powinna wystarczyć, a dzięki temu, że jest ona umiejscowiona w górnej części ekranu, to rozmowa może być prowadzona dość komfortowo i naturalnie.
Tutaj pozycja jest całkiem ok z tym, że sam ekran należy ustawić pod kątem prostym do siebie. Mikrofony za to zbierają sporo szumu nawet w tym momencie, gdy wentylatory są w sumie całkowicie wyłączone. Jeszcze tylko krótki test pisania. Wyłączam to. Dobrze, lećmy dalej zagłębiając się w temat klawiatury. Ta wyposażona jest w jednostrefowe podświetlenie. Aplikacja sterująca jest przyjazna w obsłudze. Pozwala na wybór między kilkunastoma kolorami, czterema poziomami jasności, a nawet ustawić możemy w niej uśpienie podświetlenia po określonym czasie od ostatniego wciśnięcia. Co to z samego układu klawiszy, to trzeba przyznać, że jest tu dość ciasno. Dzieje się tak głównie za sprawą wciśnięcia tu sekcji numerycznej.
Główna partia, strzałki kierunkowe i sam numpad niemal stykają się i zazębiają ze sobą, a tym samym łatwo o pomyłkę. Pierwsze chwile obcowania z tym układem wymagają od użytkownika wzmożonej uwagi. Aczkolwiek czas dostosowania się wbrew pozorom nie powinien być wcale długi. Osobiście już zaledwie po kilku godzinach w pełni dostosowałem swoje nawyki, także i do tego rozkładu klawiszy, dzięki czemu mogłem sprawnie pisać, grać, a także korzystać z sekcji numerycznej. Szczerze mówiąc, to początkowo tak ściśnięte klawisze wydawały mi się słabym rozwiązaniem, lecz szybko przestało to być moim zmartwieniem. Układ ten, jaki same doznania spisania są jak najbardziej ok. Oczywiście jest to membranówka, ale całkiem niezła membranówka.
Skok klawisza, przynajmniej jak na klawiaturę komputera mobilnego, jest na tyle głęboki, że daje odpowiednie sprzężenie zwrotne, odczuwalne na opuszku palca. Sama powierzchnia też jest dość tempa, jeśli tak to w ogóle można nazwać. Mam to oczywiście na myśli to, że palce się po nich nie ślizgają. Poniżej od klawiatury znajduje się całkiem sporych rozmiarów gładzik. Jest on na tyle duży, że na standardowych Windowsowskich ustawieniach spokojnie przemierzymy całą długość ekranu w szerszy wzdłuż. Dzięki temu korzystanie z niego jest naprawdę komfortowe. Przynajmniej bije on na głowę wielu innych, mniejszych czy starszych pobratymców. Wsparcie dla gestów również nie jest bez znaczenia. Można mu przypisać funkcję sterowania głośnością, multimediami, a także błyskawiczne zmiany przestrzeni roboczej.
Jego powierzchnia pokryta jest odpowiednim materiałem, dzięki czemu nawet lekko wilgotny opuszek ślizga się po nim bez większego oporu. Przyciski mu towarzyszące pracują ze zbliżoną charakterystyką dotych na klawiaturze. Nie można im zarzucić absolutnie niczego złego. Wciskając nawet same krawędzie, cały przycisk niemal równomiernie opada, nie powodując przy tym zacinania czy dodatkowego tarcia. Rozmawiajmy teraz odrobinę na temat temperatury z zewnątrz urządzenia. Na test zawsze możemy mieć pewien wpływ, co jeszcze zobaczycie w dalszej, bardziej zaawansowanej części tej recenzji, ale przed tym sprawdźmy czego możemy się spodziewać na fabrycznych nastawach producenta. W tym celu wykonałem dwa testy pomiarowe. Pierwszy, gdy komputer jest stosunkowo bezczynny, czyli zostawiłem przeglądarkę internetową na swoim blogu www. tech-maniac-hd. pl, ustawiając przy tym profil energooszczędny.
Obudowa laptopa w najcieplejszym miejscu nie przekracza 36°C. Drugim testem było sprawdzenie temperatur w czasie typowego obciążenia występującego podczas grania. Tutaj profil energetyczny ustawiony był oczywiście na wysoką wydajność. Po około godzinie takiej zabawy obudowa laptopa w najgoręczym miejscu dochodziła do 43°C. Wciąż nie jest to zastraszająco wiele, zwłaszcza, że ten najcieplejszy punkt znajduje się bliżej prawej strony klawiatury, a przecież większość z nas gra tylko z lewą dłonią na niej, gdy prawa spoczywa na myszce. Obydwa pomiary miały miejsce w temperaturze otoczenia wynoszącej 25°C. Wielu laptopów niech lub nie może pochwalić się słabym nagłośnieniem. Ten niestety do wyjątków nie należy, a szkoda. Dwa 2W przetworniki znajdują się w przedniej części u dołu konstrukcji.
Są one może i całkiem głośne, ale głębi tonów niskich tutaj nie uświadczymy. Przynajmniej nie w mojej 15-calowej wersji. SL704, czyli 17-calowy braciszek na swoim pokładzie posiada już niskotonowy głośnik, ale niestety nie było mi danego przetestować. W każdym razie na papierze te 2W na stronę brzmią trochę jak nieporozumienie, ale w praktyce nie jest aż tak źle. Umiejscowienie ich pod kątem około 30°C względem powierzchni, na której leży laptop, powoduje prawidłowe odbijanie się fali dźwiękowej, poszerzając tym samym wrażenie przestrzenności. Sporym plusem tutaj jest fakt, że przetworniki nie są na sztywno przymocowane do obudowy, tak jak ma to miejsce w wielu innych konstrukcjach. Znajdują się one na takiej jakby platformie niwelującej drgania.
Dzięki temu przy wyższej głośności obudowa odizolowana jest od generowanych wibracji, a głośniczki niech roboczą. Za przetwornika audio odpowiedzialna jest to marka Sound Blaster, co raczej powinno ucieszyć każdego potencjalnego nabywcę. Laptop przychodzi z już preinstalowanym softem do tego układu, który pozwala na całkiem bogatą konfigurowalność. Co prawda nie przebadałem dogłębnie każdej z opcji, ale niektóre z tych powodują ciekawe wrażenia akustyczne. Wybieram laptopa nie tylko ze względu na to, iż potrzebujemy niewielkich rozmiarów komputer, ale też ze względu na możliwość pracy z dala od gniazdka elektrycznego. Jednakże w konstrukcjach o zwiększonej wydajności, chociażby taki jak testowany Hyperbook, czas działania baterii leży gdzieś bliżej końca listy priorytetów, dlatego nie należy spodziewać się zawrotnie długich czasów wolności bez kabla. Testy przeprowadziłem w trzech typowych zastosowaniach.
Pierwszy, podczas lekkiej pracy, przeglądania Internetu, a także drobnego konfigurowania komputera, na które doszło też instalowanie niezbędnych mi programów i aplikacji. Jasność ekranu ustawiona była na 50%. W takich warunkach SL504 wytrzymał 2 godziny i 25 minut. Gdy poziom naładowania baterii spadł do 5%, Windows zahibernował maszynę, zachowując tym samym cały progres mojej pracy i tego, gdzie skończyłem. Drugi przypadek to typowe oglądanie YouTube w 1080p z głośnością ustawioną na 50%. Materiał był zasysany przez 5 GHz Wi-Fi. Jak możecie zauważyć, tutaj bateria wytrzymała 2 godziny i 47 minut. No i ostatni scenariusz miał miejsce podczas grania w trzecią osłonę Wiedźmina. O ile w ogóle można to nazwać graniem.
Oczywiście ustawiony był wydajny profil energetyczny oraz undervolting, który jeszcze głębiej omówimy sobie w zaawansowanej części tego materiału. Niemniej, granie na baterii, nawet na laptopie gamingowym, praktycznie nie istnieje. Dedykowana karta, w tym przypadku RTX 2070, zaraz po odłączeniu wtyczki zrzuca taktowanie zegara GPU do 300 MHz. W tym stanie Wiedźmin 3 nawet na minimum z trudem dobija 20, może nawet 25 klatek, więc w nic bardziej wymagającego sobie po prostu nie pogramy. No ale nie załamuj się. Pod zasilaczem Witcher, nawet na najwyższych ustawieniach graficznych, śmiga na 100 FPS. No ale do tego przejdziemy jeszcze za momencik. W każdym razie teraz mówimy o baterii i na jej zasilaniu pograć możemy co najwyżej w lekkie czy e-sportowe tytuły.
Zapytasz dlaczego tak się dzieje? Otóż dedykowany procesor graficzny nawet w laptopie potrafi konsumować ogromne ilości energii, których technologicznie bateria laptopa nie byłaby w stanie zaspokoić lub powodowałoby to jej nadmierne obciążenie, rozgrzanie, a co za tym idzie szybką degradację, a każdy z nas spodziewa się po baterii chociaż kilku lat działania. No i tym sposobem z podstaw przechodzimy do tematów średnio zaawansowanych. Cegłówka. Taka nazwa przychodzi na myśl patrząc na zasilacz niemal każdego mocnego laptopa. W tej konfiguracji Hyperbook dorzucił do pudełeczka 230W w sztukę, która jest wystarczająca, a nawet posiada minimalny zapas mocy. Otóż gdy jednocześnie obciążymy w maksymalnym stopniu procesor i grafikę, łączny pobór waha się w okolicach 210W.
Dodajmy sobie do tego jeszcze jakieś straty, jasność ekranu i naładowanie baterii nie pozostaje już za wiele, jednakże co bym nie robił i jak bardzo nie katował sprzętu, to poziom naładowania baterii ciągle się wzwiększał, a jest to bardzo istotna kwestia. Niek duży czy ciężki zasilacz nigdy ciąg nie zniechęca do zakupu jakiegoś konkretnego laptopa. Otóż niektórzy nawet bardzo znani producenci w ramach chęci zaimponowania klientowi dorzucają mniejsze, troszkę bardziej kompaktowe zasilacze, które okazują się później niewystarczające. Objawia się to tym, że w czasie grania poziom naładowania baterii spada. Dzieje się tak, ponieważ to co podaje zasilacz to za mało i reszta niezbędna do działania czerpana jest właśnie z akumulatora.
Jest to duży problem, bowiem za kilka lat jak bateria padnie to komputer podczas grania może się brutalnie wyłączać, ewentualnie elektronika sterująca zasilaniem obniży moc procesora czy karty graficznej aby te nie pobierały zbyt dużej ilości energii. Słabo. W każdym razie testowany Hyperbook na tę przypadłość nie choruje. Podczas takiego normalnego używania czas ładowania akumulatora wynosi godzinę i 45 minut. W przypadku gdy testowałem gry oraz wydajność termalną obciążając jednocześnie procesor i grafikę czas ten wydłużył się ponad dwukrotnie. Zobaczcie proszę, że pomiar wykonywa na poziomie od 5 do 98%. Ostatnie stadium zawsze trwa najdłużej. Nieważne czym mowa tu o laptopach, smartfonach czy nawet samochodach.
No ale wciąż jesteśmy tylko w średnio zaawansowanej części tego materiału, to nie będę się rozwodził dlaczego tak się dzieje. Poruszyliśmy już wiele kwestii i teraz czas najwyższy przejść do gamingu. No i niech mnie motyla noga. Granie na tej konfiguracji to iściemiodne doświadczenie, a 144hz ekran IPS z G-Sync to roztopione masełko dla oczu gracza. Nie inaczej. Odświeżanie na tym poziomie jest trochę surrealistycznym doświadczeniem, które wprawny gracz zauważy nawet na animacjach w Windowsie. Przesuwanie okienek nabiera tutaj nowego wymiaru. Oczywiście nie jestem w stanie wam tego pokazać. Materiał, który oglądasz nagrany został w 30 klatkach, ale ten kto doświadczy przyjemności korzystania z panelu o wysokim odświeżaniu wie czego się spodziewać.
G-Sync też robi genialną robotę. Od momentu wyjęcia laptopa z kartonu nie widziała nawet jednej klatki obrazu ze screen tearingiem. Wrażenia z gry są tylko moim subiektywnym odczuciem i łatwo tu ulec ekscytacji. Dlatego nie obędzie się bez twardych dowodów w postaci pomiaru klatek na podstawie chociażby kilku popularnych tytułów gier. Większość z nich testowa na najwyższych możliwych ustawieniach, aczkolwiek jeśli chcemy wyciągnąć z panelu pełne odświeżanie przez większość czasu to warto rozważyć zrzucenie kilku settingów tu i ówdzie. Chociaż jak sami się domyślacie wszystko zależy od danego tytułu. Wiedźminie na ustawieniach maksymalnych Full HD średnia 100 kl. na sekundę to więcej niż potrzeba chyba komukolwiek.
Z kolei w szybszych grach takich jak Battlefield czy Fortnite czyli tam gdzie czas reakcji jest najważniejszy można zrezygnować z kilku zapychaczy graficznych aby utrzymać stałe 144 kl. na sekundę. Przejdźmy teraz do zadań bardziej profesjonalnych, poczynając od popularnego programu do generowania grafiki trójwymiarowej czyli do Blendera. Jest to aplikacja darmowa ale nie dajcie się o tym zwieść. Przy jej pomocy możecie stworzyć niewiarygodne i przepiękne grafiki a nawet całe pełnometrażowe animacje czy kreskówki. Jest to potężne narzędzie mające też ogromne wymagania sprzętowe. Niemniej całą nie potrzeba nam mocnego desktopa bowiem i na tym laptopie też można rozpocząć swoją przygodę nawet z takim programem. Sprawdziłem więc jakiej wydajności możemy się spodziewać.
W tym celu zmierzyłem czas renderu jednej ze scen. Tak oto przedstawiają się wyniki. Na skoro jesteśmy już w tematach dla bardziej zaawansowanych użytkowników to dopiero teraz pozwolę sobie wyjaśnić metodologię pomiaru. Pierwsze trzy tabelki są dość oczywiste i raczej nie wymagają dodatkowego opisu. Z kolei czwarty test został wykonany po undervoltingu procesora. Jest to takie jakby wsteczne podkręcanie polegające na zmniejszeniu napięcia. Niższe napięcie to niższe temperatury. Niższe temperatury to większa chęć systemu do utrzymania procesora w trybie boost czy jak to woli w trybie turbo. Undervolting to bardzo dobra sprawa i możemy go w łatwy sposób wykonać samodzielnie.
Potrafi on nawet wydłużyć życie procesora, tylko nie wolno schodzić za nisko bowiem ucierpi na tym stabilność. W każdym razie jak się okazało testowana sztuka jest już odrobinę stuningowana pod tym względem przez samego producenta za co należy się pochwała. Może niewiele ale nawet te ujemne 50 mV to już dobry start i gwarantuje lepsze parametry pracy oraz niższe temperatury bez tykania się czegokolwiek. Ba! Nawet procesor graficzny jest podniesiony o dodatkowe 100 MHz. Innymi słowy kupujesz laptopa, wyciągasz z pudła, używasz a ten i tak lepiej pracuje niż większość konstrukcji opartych na tych samych podzespołach. Super, ale mi spokojnie udało się zejść jeszcze niżej z utrzymaniem pełnej stabilności w grach i w większości programów.
W czwartym przypadku widzicie, że odjęcie 145 mV pozwoliło procesorowi pracować wydajniej. Idąc dalej to czy wspominałem wam już, że ten laptop ma bardzo wydajne chłodzenie? Cóż wystarczy spojrzeć na ostatni test naniesiony na wykres. Czas wyrenderowania sceny spadł poniżej 6 minut. Jest to bardzo dobry wynik. Ale dzieje się tak dlatego, że procesor który ma domyślne TDP na poziomie 45 W podniosłem do 80. Nadanie takiego limitu energetycznego pozwala mu utrzymać non stop PN boost na poziomie 4 GHz na wszystkich 12 wątkach. No i żartobliwie dodam, że procesor wcale nie miał przy tym 110 stopni. Bez żadnej podkładki chłodzącej ani bez unoszenia tyłu SL504 samodzielnie utrzymywał temperatury procesora na poziomie 73 stopni Celsjusza.
Wiem, brzmi to niezwykle pięknie, ale dlaczego tak się dzieje i skąd takie możliwości chłodzenia w laptopie wytłumaczę za chwilę. Najpierw jednak dokończmy testy wydajnościowe. Kolejny wykres przedstawia punktację uzyskaną w aplikacji Cinebench. Cinema 4D jest programem płatnym, bardzo zbliżonym do blendera, ale wciąż wielu użytkowników porównując różne urządzenia polega właśnie na nim. Jak widać, undervolting zaowocował wyższym wynikiem, ale to dopiero podbicie limitu TDP w znacznym stopniu pomogło nam wydusić totalny maks z procesora. Z grafiki trójwymiarowej przejdźmy do edycji wideo. Tutaj wydajność laptopa może mieć dość istotne znaczenie.
Coraz więcej osób rozpoczyna swoją przygodę z montażem i nawet jeśli w tym momencie wydaje się, że jest to absolutnie tobie niepotrzebne, to dobrze się zastanów i powiedz ile razy w tym roku wyciągnąłeś telefon, aby coś nagrać. Smartfony spisują się w tym już naprawdę dobrze, ale te setki klipów trzeba będzie kiedyś uporządkować, przyciąć i wrzucić do jednego albumu wideo. Nikt tu nie mówi o walce o Oscara, ale z prostym przycięciem klipów poradzi sobie każdy początkujący. Jaki program wybrać? Otóż do wyboru jest całe multum oprogramowania. Niemniej, my skupimy się na DaVinci Resolve marki Blackmagic. Zyskuje ono ostatnio ogromną popularność i ten program nadaje się równie dobrze do pierwszego montażu w życiu, np.
trzech klipów na krzyż czy nawet do kinowej produkcji. Zapytasz dlaczego na nim będę robił testy? Bo jest on ponownie programem darmowym. Przynajmniej w takiej wersji można w nim bardzo wiele zdziałać. Nawet ten materiał, który i ty teraz oglądasz powstał w bezpłatnej wersji Resolve 16. 1 i montowany był na testowanym laptopie. Jak widać? Sukcesem. Więc do rzeczy. Wykresy z czasami renderowania są podzielone na dwa testy. Pierwszy oznaczony jako prosty montaż są to czyste cięcia bez udziwnień. Sprowadza się on tylko do poskładania wielu klipów w jedną całość. Drugi pasek dotyczy pełnego montażu.
Jest to render oparty na tych samych materiałach i tych samych cięciach, aczkolwiek dodany tu został cały szereg typowych zabiegów wykonywanych w zaawansowanej postprodukcji. Wybioczna na klipy narzucona została korekcja lub grading kolorów. Stabilizacja, przyśpieszenie, odwrócenie, spowolnienie, spowolnienie z dodaniem technologii upłyniania ruchu. Nie zabrakło też wygenerowanych napisów przez Fusion wielu napisów. Przy sporej części z tych dodatkowych zadań DaVinci Resolve mocno posiłkuje się mocą obliczeniową karty graficznej. Im ona wydajniejsza tym szybciej zakończy się render. Możecie zauważyć, że w tym programie undervolting lekko wycofałem do ujemnych 120 mV.
To dlatego, że Resolve korzysta nie tylko z procesora oraz dedykowanej karty graficznej NVIDI, ale także obciąża zintegrowaną kartę graficzną na procesorze, która też musi coś jeść aby było stabilnie. W prawni widzowie wyłapią także to, że tutaj nie podniosłem TDP procesora ponad te ustawione przez Hyperbook. Dlaczego? Otóż chłodzenie z łatwością dawało radę ostudzić procesor po ustawieniu TDP do 80W, ale tylko wtedy, gdy to sam procesor jest obciążany. DaVinci Resolve podczas renderowania materiału opierającego się na pełnym montażu nie tylko niemal w 100% obciąża procesor, ale jednocześnie potrafi mocno usiąść także na karcie graficznej. Są to warunki, które w grach komputerowych w zasadzie nigdy się nie zdarzają.
Dopiero w Resolve byłem w stanie dotrzeć do limitu wydajności chłodzenia. No właśnie chłodzenie. Ma ono dość ciekawą konstrukcję. Dobierzmy się więc i do niego. W tym celu najpierw wykręcamy dwie śrubki trzymające baterie oraz wszystkie inne znajdujące się od spodu. Domyślam się, że część z Was lubi takie operacje, ale druga część jest w tym momencie przerażona i obawia się otwierania sprzętu, zwłaszcza sprzętu tej klasy. Jednak całe piękno takich customowych laptopów polega właśnie na tym, że są one zbudowane tak, aby użytkownik mógł samodzielnie coś wymienić, dodać, a nawet naprawić.
Obawa przed otwieraniem niektórych laptopów jest doprawdy uzasadniona, bowiem część z nich jest zbudowana w ten sposób, aby użytkownik przy otwieraniu na pewno coś popsuł, przekręcił albo urwał. To co mogę powiedzieć o modelu SL504 to to, że jest on bardzo przyjazny użytkownikowi i wcale nie musisz być elektronikiem, aby go otworzyć i coś w nim wymienić. Tak długo jak potrafisz odkręcić tych kilka śrubek, to raczej na pewno sobie poradzisz. Po ich wykręceniu z wyczuciem podnosisz dolną część, która trzyma się na zatrzaskach. Po jej uniesieniu uzyskujesz dostęp w zasadzie do wszystkiego, więc jak widzisz jest to banalnie łatwe. Pokrojenie chleba wymaga większych zdolności manualnych, aniżeli wyczyszczenie wentylatorów, dołożenie pamięci RAM czy nawet wymiana dysków.
Wsadzenie tutaj 2,5 calowego nośnika jest bajecznie proste. Tak samo z pierwszym i drugim dyskiem M. 2, czy nawet kartą łączności bezprzewodowej. Wszystko podane jak na tacy. No ale komputer rozebraliśmy po to, aby przyjrzeć się układowi chłodzenia. Te jest cóż fajne. Bardzo podoba mi się to, że producent nie zapomniał o dodatkowej partii miedzi dla sekcji zasilania procesora. Ba! Ta ma nawet swój osobisty i niedzielony z nikim ciepłowód. Wspominam o tym, bo w wielu laptopach z marketu nie uświadczymy takich rarytasów. A niechłodzona sekcja zasilania procesora podczas długotrwałego obciążenia potrafi zabić płytę główną.
Inaczej to ujmując SL504 wcale się nie obrazi, jeśli zostawisz go nawet kilkadziesiąt godzin na renderowaniu jakiejś ogromnej sceny w blenderze. Tak długo jak wentylatory nie są zapchane kurzem czy nie zostawisz go na puchatym kocyśu, to będzie dobrze. Ok, ale co tu widzimy? Procesor z układem zasilania i mosfetami po lewej. Po prawej zaś karta graficzna ze swoją sekcją znajdującą się u góry. Widzicie te dwa najgrubsze ciepłowody współdzielone między procesorem a grafiką? To właśnie im zawdzięczam niskie temperatury procesora podczas wcześniejszych testów w blenderze. Pamiętacie? Wspominałem o 73 stopniach Celsjusza nawet po zwiększeniu TDP do 80 W.
Cały trik polega na tym, że wentylator procesora działa, gdy ten jest obciążany, ale gdy chcemy z niego wycisnąć ostatnie soki to i wentylator od strony grafiki się włącza i on również chłodzi procesor właśnie ze sprawą tych dwóch współdzielonych ciepłowodów. W blenderze karta NVIDI nie chodziła, nie generowała ciepła, dlatego też obydwa wentylatory tak ładnie utrzymywały niską temperaturę procesora. Genialne co nie? Najlepsze w tym wszystkim jest to, że owa zasada działania funkcjonuje w obydwie strony. Jeśli grasz i GPU jest obciążany w 100% a procesor nie specjalnie, to wtedy lewa strona się dołącza i też chłodzi kartę grafiki.
Tym sposobem możesz grać 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, a i tak nie uświadczysz spadku wydajności spowodowanych przegrzaniem któregoś z komponentów. Oczywiście tak długo jak radiatory kurzem nie zajdą, ale przecież już wiesz jak otworzyć spód, więc to nie powinno być problemem. Przygotowując się do tej recenzji zapisałem sobie podpunkt o tym aby porozmawiać z wami na temat throttlingu, czyli sytuacji gdy procesor obniża swe zegary w momentach, gdy ten dobija zbyt wysokich temperatur. Niestety zmiana planów. Przez tak wydajne chłodzenie throttling w tym modelu nie występuje. Jest to oczywiście dobra wiadomość, nie mniej limitu dobiłem dopiero podczas renderowania materiałów da Vinci Resolve, gdy pierwsze próby wykonała na podniesionym TDP procesora do 80 W.
Udało mi się doprowadzić komputer do awaryjnego wyłączenia dopiero wtedy, gdy jednocześnie procesor, grafika zintegrowana oraz dedykowana pracowały pod dużym obciążeniem. Gdzieś w okolicach 95 stopni Hyperbook zwyczajnie się wyłączył, ale już po chwili można było go włączyć ponownie. No ale podkreślam, że to taka wymuszona przeze mnie ekstremalna sytuacja. Czy wiecie co jest najzabawniejsze w tym wszystkim? Otóż egzemplarz, który wypożyczyłem do testu miał zastosowaną pastę Prolimatec PK3. Absolutnie nie jest ona zła, ale podczas konfiguracji za dodatkowe 99 zł można wziąć ciekły metal od Thermal Grizzly.
Co jest mocno kuszącą opcją i tak jak wspominałem wcześniej, samodzielne grzebanie czy nawet zmiana pasty termoprzewodzącej w tym modelu to sprawa dość prosta, aczkolwiek nałożenie ciekłego metalu mocno bym odradzał osobom niewprawnym. No ale to tak tylko na marginesie. Tak wiem, długo na to czekaliśmy, ale dopiero teraz gdy zapoznaliście się z budową chłodzenia i użytą pastą, mogę wam pokazać tabele z pomiarami temperatur. Widzicie, że w pierwszych dwóch przypadkach, czyli w czasie lekkiej pracy i oglądaniu YouTube'a nie zamieściłem temperatur dedykowanej karty graficznej. Sprawa jest oczywista, ta była całkowicie wyłączona i tak proste zadania opierają się na zintegrowanej karcie graficznej, która umieszczona jest na procesorze, a to z kolei mocno oszczędza energię.
Z kolei trzeci przypadek może wydawać się bardzo dziwny. Pełne obciążenie grafiki i procesora, taktowanie mega niskie a temperatury takie wysokie? Otóż w trybie oszczędzania energii, wentylatory są niemal beźdźwięczne, a tym samym obracają się bardzo, ale to bardzo wolno. Po kilkunastu minutach ciągłego obciążania zwyczajnie temperatury rosną i rosną, za to komputer pozostaje cichy jak myszko ścielna. Dalej idąc piąty i szósty przypadek jest również bardzo ciekawy. Pełne obciążenie wszystkich komponentów, jedyna różnica to undervolting procesora. Może i temperatury są identyczne, ale zauważcie, że procesor na wszystkich dwunastu wątkach był w stanie pompować nie 3,3 GHz, ale 3,6. Tym sposobem widzicie jak bardzo opłacało się wykonać undervolting. Cztery zestawy wykresów od dołu dotyczą testów podczas grania.
Na pewno wyróżnia się tutaj fakt, że procesor utrzymywał elegancko taktowanie na poziomie 4 GHz, nawet w tym trybie zrównoważonym. Jak widzicie darowałem sobie tutaj pomiary na oszczędzaniu energii, no bo przecież nikt nie gra w tym trybie będąc podzasilaczem. W każdym razie przedostatnia porcja wykresów dotyczy testu po wykonanym undervoltingu. Jak widać temperatura procesora spadła aż o 4 stopnie. A skoro już wiecie, że ciepłowody są współdzielone to też łatwo zrozumieć dlaczego i temperatura grafiki została obniżona. Niewiele, ale jednak. Natomiast ciekawostką jest tutaj pomiar na podkładce chłodzącej. Dla zachowania spójności we wszystkich kolejnych testach laptopów używać będę jednej i tej samej podkładki. Link do niej znajdziecie w opisie.
Jest to dość nieskomplikowany produkt Cooler Master z jednym dużym wentylatorem, który w testach ustawiony będzie na najwyższe obroty. Co prawda wysokość podkładki można tutaj regulować, ale w obawie aby nie miało to wpływu na temperatury, korzystać z niej będę jedynie na płasko. Jak widać taki gadżet obniżył temperatury procesora i grafiki aż o 9 stopni. Niemniej na rozgrywkę nie miało to większego, ale podkreślam wyczuwalnego wpływu. Chociaż jeżeli wrócimy na szybko do wykresów z DaVinci Resolve to widzimy, że jednak niższe temperatury pozwalają karcie graficznej utrzymywać odrobinę wyższy zegar taktowania, co może się odwdzięczyć w pewnych sytuacjach. Z podkładką czy bez szum wentylatorów pozostaje taki sam.
Tak jak wcześniej napąknęto w trybie oszczędności laptop jest niezwykle cichy, wręcz beźdźwięczny. Dla odmiany w trybie wysokiej wydajności jak dołożymy mu pracy to słychać go zdrowo, ale co ja będę tu wiele mówił, sami posłuchajcie. Wiem całkiem hałaśliwie się robi, jak już grać to tylko w dobrych słuchawkach, ale tak już bywa z laptopami. Chciałbym dodać też kilka słów na temat strony konfiguracyjnej Hyperbooka. Link do niej oczywiście znajdziecie pod tym filmem. Bardzo podoba mi się fakt, że to kupujący wybiera podzespoły i oczywiście wiem, że nie tylko na stronie Hyperbooka mamy taką możliwość.
Jest wiele innych marek, które w mniejszym lub większym stopniu pozwalają na kastomizację, no ale chyba Hyperbook robi to najlepiej, przynajmniej w Polsce. No bo kto inny pozwala nie wziąć systemu operacyjnego, dysków czy nawet pamięci RAM. Jasne, bez RAM komputer nie wstanie. No a jeśli masz laptopa gamingowego, który się akurat spalił, to byłoby jak znalazł do przełożenia chociażby części tych komponentów, które się ostały. Wracając do konfiguratora i przy pamięci operacyjnej będąc, to jak widać mamy tu do wyboru jedną 4GB kostkę, albo jedną 8GB. Ewentualnie może dwie czwóreczki.
Moi drodzy, ja absolutnie nie chcę nikogo strofować, ale kupując taki komputer nawet z kartą RTX 2060, czyli o jedno oczko niżej, absolutnie nie róbcie sobie krzywdy i nie bierzcie niczego mniej jak 16GB i podkreślam, w dwóch kościach, czyli dwa razy po 8GB. Zdaję sobie sprawę, że większość moich widzów doskonale wie dlaczego tak się robi, ale nie wszyscy są na tyle zaznajomieni, aby wiedzieć, że dwie kości razem mają dwa razy większą przepustowość aniżeli jedna. Niemniej to nie czas i miejsce na objaśnienie tego jak działa Dual Channel, ale tylko na to jedno chcę stanowczo zwrócić Waszą uwagę. Z kolei 32GB dla graczy, póki co wciąż jest stosunkowo zbędne i daje minimalny wzrost wydajności, to w niewielu tytułach.
Jeśli planujesz używać tego komputera do grafiki czy montażów filmów, to tak, jasne. DaVinci Resolve zaraz po włączeniu projektu potrafi usiąść na 20GB pamięci RAM, więc wtedy byłoby to czymś godnym rozważenia. W konfiguratorze możecie także zmienić kartę sieciową, natomiast ja w tym temacie wyrocznią nie jestem. Mogę Wam jedynie zdradzić, że testowana sztuka przyszła do mnie z kartą KillerAC 1550. Niestety nie mam takiego połączenia internetowego, aby dobić do jej limitu. To co mogę Wam jedynie powiedzieć to fakt, że nie napotkałem na żadne problemy podczas jej użytkowania. Ostatnim elementem, którym chciałbym jeszcze poruszyć w tej recenzji to instalacja systemu Linux. Wrzuciłem tutaj manjaro o smaczku KDE, którego jestem zwolennikiem.
Wszystkie podzespoły zostały wykryte prawidłowo, włącznie z RTX 2070. Czas najwyższy przejść teraz do zestawienia Watt i Zalet. Zacznijmy więc od Zalet. Tych jest doprawdy wiele i większości z nich zdążyłem już poruszyć. Na pewno należy do nich ogólna wydajność, świetne chłodzenie, możliwość dogłębnej konfiguracji itd. Natomiast nie wspomina na pewno za wiele o softcie. Bardzo podoba mi się to, że producent nie zainstalował tutaj żadnego śmieciowego oprogramowania. W dzisiejszych czasach to naprawdę rzadkość. Wielu producentów instaluje przysłowiowe krapy w postaci pseudoantywirusów, które po czasie będą próbować naciągnąć nas na pieniądze, czy uzależniający gierę, które w zasadzie dążą do tego samego.
Niedawno kupiłem nowego laptopa spod znaku Lenovo i było tam tyle szkodliwego szmelcu wyciągającego dane użytkownika, że w zasadzie jedyną bezpieczną drogą był format, usunięcie wszystkich idiotycznie porobionych przez nich partycji i postawienie systemu na nowo. SL504 był dla mnie miłą odskocznią, gdzie jedyne oprogramowanie jakie zostało zainstalowane przez Hyperbooka to to, które jest de facto przydatne. Znajdziemy tu coś do zarządzania profilami energetycznymi, sterowaniem wentylatorów, podświetleniem klawiatury, a nawet dają prosty softcik do podkręcenia procesora graficznego. Jest tu też aplikacja do tworzenia makrklawiatury oraz to o czym wspominałem dla karty dźwiękowej. W sumie to chyba wszystko. Programów, które chciałyby porwać mój portfel duszę i tożsamość nie odnalazłem.
Pod kolejną zalet chciałbym tu podpiąć ten cały nazwijmy to łatwy dostęp do komponentów urządzenia. Otóż osobiście bardzo szanuję każdego producenta oraz jego sprzęt, który daje się łatwo naprawić. Zagrywki stosowane chociażby przez spółkę Apple polegające na opracowaniu sprzętu nie do naprawy uważam nie tylko za żerowanie na ludzkości, ale ta chęć zysku mocno przyczynia się także do niszczenia środowiska naturalnego. Zmuszanie inżynierów do opracowywania elektroniki, której nie da się łatwo naprawić jest delikatnie mówiąc niegodziwe. Dlaczego o tym mówię? To co spodobało mi się po rezebraniu modelu SL504 to ta cała transparentność. Jawny i nie utrudniony dostęp do wszystkiego. Spójrzcie na same porty. Najczęstszym uszkodzeniem laptopów ulegają gniazda ładowania.
Jasne, winę za to ponoszą sami użytkownicy, no bo każdemu czasem się zdarzy ruszyć w stronę kanapy zapominając o tym, że kabel zasilacza był podłączony. Może nie jest to coś co każdy z nas naprawi samodziennie, ale dla elektronika przylutowanie takiego gniazda to kwestia tylko kilku minut. Tak więc o tym, że jest to całkiem fajny kawałek sprzętu chyba nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać. Pytanie jak wiele on ma wad i tych również staram się poszukać abyście i Wy mogli je sumiennie przemyśleć. Zaraz przy pierwszym unoszeniu pokrywy ekranu wiedziałem czego się doczepię. Tak jest, klawiszy multimedialnych, a w zasadzie ich braku.
Mało co mnie tak irytuje w laptopach jak regulacja głośności czy przerzucanie mojej muzyki przeklętymi kombinacjami klawiszy w postaci Fn plus któryś zawsze mylącym się klawisz z szeregów F. Kupując w życiu laptopy zawsze staram się kierować tym aby miały one klawisze multimedialne. Hyperbook SL504 ich nie ma. No i byłby to solidny, tłuściutki wręcz pocisk ode mnie w stronę tego modelu, lecz nie do końca. Czy pamiętacie co mówię na temat touchpada? Otóż obsługuje on te tzw. gesty systemu Windows, a te można ustawić np. w ten sposób, że trzema palcami do góry i w dół to regulacja głośności. W prawo i lewo to zmiana utworów, a jedno dotknięcie to pauza.
No i muszę się przyznać, że dałem szansę temu systemowi, no i cóż spodobało mi się. To co miało być wadą chyba jednak wcale nią nie jest. Na szczęście to nie wszystko. Bez dwóch zdań wadą jest na pewno brak czytnika linii papilarnych czy kamery z sensorem głębi z którym działałaby opcja Windows Hello. Tu trzeba jasno przyznać, że w sprzęcie tej kategorii czytnik linii to totalne minimum. Minimum, którego zabrakło. I wręcz trzeba wpisywać hasło jak jakiś jaskiniowiec. Gdy w czasie konfiguracji wybieramy pamięć RAM widzimy, że każda z dostępnych opcji powinna pracować z częstotliwością 266 MHz. Przynajmniej w tym konkretnym modelu Hyperbooka.
Pod sam koniec recenzji gdy dogłębnie przeglądałem zawartość UEFI zauważyłem, że pracuje ona z domyślną dla DDR4 szybkością 2133 MHz. Co prawda aby to naprawić wystarczyło włączyć profil XMP, aczkolwiek skoro komputer od producenta przyszedł już z podkręconą kartą graficzną oraz wykonanym undervoltingiem coś takiego jak dobranie prawidłowej częstotliwości pamięci RAM uznałem wręcz za totalny pewnik. Tym samym wszystkie testy jakie wykonywałem wcześniej miały miejsce przy tej wolniejszej pamięci. Dlatego też jeśli i Ty włączysz profil XMP w tym komputerze spodziewaj się minimalnie lepszych rezultatów zarówno w grach jak i aplikacjach profesjonalnych. Idąc za partę szkoda też że touchpad nie ma swojego podświetlenia a to na klawiaturze jest tylko jednostrefowe. Wielostrefowe wyglądałoby zdecydowanie ładniej.
Czy są to wady dla Ciebie? Na to pytanie musisz już samodzielnie odpowiedzieć. W moim odczuciu Hyperbook SL504 jest bardzo dobrym komputerem przynośnym i świetnie sprawdza się w zadaniach do których został zaprojektowany. Wielogodzinne granie czy wyspecjalizowane zadania znosi bez najmniejszego trudu. Reasumując to model ten jest takim swoistym odzyskaniem wiary w laptopowy gaming na wypasie. Jeśli chcesz zobaczyć więcej moich filmów link do playlisty odnajdziesz w opisie poniżej. Ja jak zwykle dziękuję Wam za zostanie ze mną do samego końca i mam nadzieję że zobaczymy się w kolejnych materiałach. W tym celu pamiętaj o dzwoneczku i subskrypcji. Trzymajcie się. Cześć. .