TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Dzisiaj testujemy nowoczesnego smartfona, które muni straszna woda, błoto czy upadek wprost na beton. Jest to pierwszy telefon w mojej karierze, którego używam bez żadnego ochronnego etui. A pomimo tego obsługuje on sieci 5G, płatności zbliżeniowe, ładowanie indukcyjne i jakby tego było mało, pokryty jest on cały kompozytowymi jonami srebra, które wykazują właściwości antybakteryjne. Na dokładkę, bateria wystarcza na kilka długich dni działania. Jest to wzmocniona i jednocześnie przystępna cenowo konstrukcja, naprawdę warta rozważenia. Z tej strony Paweł, a ty oglądasz kanał Techmania HD. Zapraszam. Domyślam się, że nie każdy w naszym kraju zaznajomiony jest z produktami marki Ulephone, ale dlatego od razu śpieszył z wyjaśnieniem, że wbrew temu co mogłoby się wydawać, wcale nie jest to marka krzak.
Kto zna, ten zna, ale ogólnie niska rozpoznawalność bierze się z przyznaczenia ich produktów, a te jest dość wyspecjalizowane. Prezentowany dzisiaj Armor 12 może i jest modelem wzmocnionym z dużą baterią, ale jest on jednocześnie cywilizowany, taki, że wejdzie do kieszeni spodni i można go używać jak zwykłego smartfona. Wiele pozostałych propozycji marki Ulephone jest nie tylko wzmocniona, ale wręcz pancerna z bateriami po 10, a nawet 13 tysiącami mAh. Tak wiecie, w razie apokalipsy zombie lub, co bardziej prawdopodobne, na wypadek braku prądu, czyli tzw. blackoutu. Większość urządzeń produkowanych przez Ulephone posiada wojskowy certyfikat wytrzymałości, a niektóre z nich mają nawet wbudowane kamery termowizyjne czy kamery endoskopowe, innymi słowy, profesjonalny sprzęt dla prawdziwych twardzieli.
Jeśli pracujesz na budowie, lubisz hiking, czy wspinaczkę ściankową, nurkujesz, a może po prostu jesteś aktywny fizycznie, wszędzie tam Ulephone przychodzi z pomocą. Lecz są to dość hardkorowe modele urządzeń kierowane do hardkorowych odbiorców, no i tu właśnie pojawia się Armor 12, czyli urządzenie, które, owszem, nie boi się taplania w bocie, ale jednocześnie nie odstaje znacząco od zwykłego, standardowego smartfona. A jako, że ten dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych, to przyjrzymy się im obydwu. Ten pierwszy model oznaczony jest jako pomarańczowy, drugi zaś jako czarny. Chociaż oznaczenia te są dość zwodnicze, ale jeszcze zdążymy sobie to wyjaśnić. Unosimy więc górną część pudełka, która przyozdobiona jest złotymi napisami.
Pod kartonikiem z logiem marki znajduje się smartfon, lecz w rzeczywistości ten okazuje się pudełkiem przechowującym narzędzia do wysuwania szufladki card sim. Oprócz tego odrobina papierologii dotyczącej ładowania, używania kamery pod wodą, relacji, całego spisu spełnianych norm certyfikacji radiowych oraz całkiem ładnie sporządzona instrukcja użytkownika. Niestety ta nie posiada polskiej wersji językowej, ale z rysunkami i odnośnikami łatwo się połapać co służy do czego. Jednak najlepsze czeka na nas pod całą tą makulaturą. Producent jest na tyle uprzejmy, że do każdego pudełeczka dokłada taflę szkła hartowanego. Przyjrzymy się w końcu tym urządzeniem z bliska.
W rzeczywistości po prawej znajduje się model pomarańczowy, po lewej zaś czarny, co jest trochę uzwodnicze, bowiem ten pomarańczowy w rzeczywistości ma plecki czarne, a wersja opisana tutaj jako czarna ma plecki ciemnosiwe. Początkowo bardzo mi się podobała wersja pomarańczowa, bowiem na renderach wyglądała ona wręcz przepięknie, jednak powiem szczerze, że gdy mogłem już wziąć obydwie wersje do ręki to mój punkt widzenia zmienił się o 180 stopni. Cięć tego pomarańczu wcale mnie jakoś nie przekonuje, za to ciemnosiwe plecki drugiego wariantu przepięknie, acz delikatnie kontrastują z wysepką dla kamer oraz jej przedłużeniem. Strasznie jestem ciekaw, którą ty byś wersję wybrał. Plecki czarne czy plecki siwe? Daj mi proszę znać w komentarzu. W zestawie odnajdziemy też adapter USB-C dla słuchawych przewodowych.
Szybką, a dokładnie rzecz biorąc 18-watową ładowarkę z fikuśnie zwiniętym czerwonym przewodem oraz co ciekawe pasek na nadgarstek. Ot taki śmieszny akcent retro. Pomyślałem, że kto w ogóle tego będzie używał? Przewlekłem go, aby zobaczyć jak to wygląda. No i trochę wstyd przyznać, ale tak go zostawiłem i od tych kilku tygodni używam telefonu właśnie z tym sznureczkiem przy boku. Co prawda korzystam z niego głównie gdy spaceruję, ale służy mi on również do wyciągania telefonu z kieszeni. Wszyscy przyzwyczailiśmy się do szczypania po telefon znajdujący się w dżinsach, lecz z opasko producenta czynność ta okazuje się być o wiele wygodniejsza. Naprawdę warto spróbować.
Za dopłatą można otrzymać dodatkowe akcesorium ochronne, czyli plastikowe plecki z suwakiem na tyle, do którego możemy zamocować karabinczyk lub klips. Oczywiście wszystko zależy od cen i gdyby ta wynosiła 20, może 30 złotych to bym powiedział wam, że można by było się na niej jeszcze skupić. O ile widzicie w tym potencjał i zastosowanie. Osobiście uważam, że dodatek ten niepotrzebnie pogrubianie hudy już smartfon, a klips ściska bardzo słabo, chociaż na pasku spodni powinien się jakoś utrzymać. Mi jednak owy dodatek nie podchodzi, za to taniej możemy kupić fajny pokrowiec, do którego dałoby się wsunąć dowód osobisty czy chociażby karty płatnicze. Linki do kilku tego typu pozostawię dla was w opisie poniżej.
Zajmijmy więc folię ochronną i włączmy urządzenie. Zmieniam język na polski i przeprowadzam szybką wstępną konfigurację, która wygląda tak samo we wszystkich urządzeniach z Androidem. Przeniesienie danych z poprzedniego telefonu odbyło się bez najmniejszego problemu. 100 moich aplikacji, SMSy, kontakty, a nawet wszystkie ustawienia i hasła sieci FIFI. Oryginalny launcher wydaje się dość przejrzysty, jednak od razu uderzył mi brak ekranowych przycisków nawigacyjnych. Producent w ten sposób chce nas zachęcić do korzystania z gestów. Mi one kompletnie nie leżą, lecz całe szczęście można to bardzo łatwo zmienić. Ściągamy belkę, przechodzimy do ustawień i tam odnajdziemy te dotyczące paska nawigacji.
Tu włączamy klawisz wirtualny, możemy wybrać po której stronie ma znajdować się przycisk wstecz, ale możemy dostosować też kolor belki. Jest kilka przedefiniowanych, a jeśli żaden z nich nam nie odpowiada, to możemy wybrać dowolny z całej przestrzeni kolorów oraz zapisać sześć ostatnich. Chwilą od momentu włączenia pojawił się komunikat o dostępnej aktualizacji datowanej na końcówkę sierpnia, czyli na jakieś 5 miesięcy przed nagraniem tego materiału. Z opisu wynika, że ta optymalizuje tryb nocny oraz rozwiązuje problemy z zanikaniem sygnału 4G, czego oczywiście nie zdążyłem doświadczyć. Niem jednak przyjdziemy do oprogramowania, sprawdźmy dokładnie jak urządzenie jest budowane. Na górze znajduje się wpust zaczepu dodatkowych akcesoriów, chociażby tego etui, który już widzieliście.
USB-C wraz z mikrofonem znajduje się na dole. Możecie zauważyć, że po obydwu stronach znajdują się podwyższone, zaokrąglone krawędzie, których zadaniem jest amortyzacja ewentualnego upadku. Element obudowy, ten delikatnie wystający ponad jest gumą. Ciekawym jest to, że smartfon stabilnie stoi nawet do góry nogami. Trochę mocniej wystające gumy pochłaniające siły upadków odnajdziemy na bokach urządzenia. Na prawe krawędzie umieszczono przyjemnie klikające przyciski głośności oraz przycisk włącznika, który jest jednocześnie skanerem linii papilarnych. Idąc jeszcze niżej, do miejsca w którym faktycznie trzymamy smartfona znajduje się wzór. W sumie taki sam widnieje na wysepce z kamerami, lecz tutaj rola tejże tekstury wykracza poza sam smaczek wizualny, a ma ona za zadanie zwiększać przyczepność i polepszyć uchwyt.
Na samym dole mamy już tylko otwór służący do przewleczenia sznureczka. Po lewej stronie znajduje się szufladka, którą bez trudu wysuniemy przy użyciu nawet paznokcia. Zastanawia mnie tylko po co w ogóle producent dołączył narzędzie, które zwykle służy właśnie do tego celu. No ale to tak tylko na marginesie. Jak widzicie tam jest kartę Micro SD i tu mogę powiedzieć, że testowałem telefon ze swoją 256 gigabajtową sztuką, która działała bez najmniejszego problemu. Prostrzeżając tym samym pamięć wewnętrzną urządzenia. Producent podaje, że Armor 12 przyjmie karty o maksymalnej pojemności 1 TB.
Jednak jeśli takie nie potrzebujesz, to w tym miejscu można zainstalować drugą kartę SIM i co ciekawe, obydwie są w stanie pracować z transmisją danych sieci 5G. Kilka milimetrów poniżej umieszczono dodatkowy programowany przycisk i jest to coś co z miejsca zacząłem uwielbiać. W ustawieniach nazwano go po prostu klawiszem skrótu. Z tego poziom możesz zaprogramować 3 całkowicie różne funkcje. Powiedzmy pojedynczym kliknięciem łączymy latarkę, podwójnym zrobimy zrzut ekranu a po przytrzymaniu włączymy dowolną aplikację i działa to rewelacyjnie nawet bez odblokowywania urządzenia. Jest to niby proste i oczywiste. Było nawet w starych Nokiach, ale przez wiele lat mało którego producenta dało się wybłagać o podobne rozwiązanie.
Dla przytrzymania zostawiłem włączenie otwarzacza muzyki, który jak widzicie działa równie dobrze i nieważne czy jesteśmy na ekranie głównym czy w jakiejś innej aplikacji. Patrząc na tył urządzenia to należy przyznać, że te wygląda całkiem ładnie. Dla zachowania symetrii wizualnej wysepka kamer została uzupełniona dwutonalną diodą doświetlającą oraz pomarańczowym X-ikiem. Sama wysepka też jest przedłużona i tę również przeozdabia tekstura pełna X-tów. Skąd więc te całe X-y? Tego nie wiem. Wiem na pewno, że Ulefon posiada serię urządzeń Armor X, ale ten do niej w sumie nie należy. Może komuś podczas projektowania się zapomniała, ale tak długo jak wygląda to lepiej, aniżeli gorzej to sprzeciwów nie wnoszę.
Może i nie łatwo to dojrzeć, ale na powierzchni znajdują się dwa malutkie otwory. Górny jest mikrofonem, który zbiera dźwięk otoczenia, co pomaga programowo odizolować nasz głos od hałasu zewnątrz, ale podczas nagrywania wideo odpowiada on też za lewy kanał. Z kolei druga dziurka poniżej służy do wyrównania ciśnienia panującego wewnątrz konstrukcji. W dolnej części widnieją otwory na głośniki. Zastosowano tu dwa przetworniki audio oznaczone jako 1-2-1-6 z dużą, bo wynoszącą 1,6 cm3 komorę rezonującą. Te same przetworniki występują chociażby w Xiaomi Mi 10 Pro, ale tamte mają mniejszą komorę.
W każdym razie producent przechwala się, że te wyróżniają się głośnością na poziomie 106 dB i sam muszę przyznać, że w pierwszym dniu telefon kilka razy niemal przyprawił mnie o zawał serca. Pozostawienie głośności na poziomie 3-4 skali to takie cywilizowane maximum. Głośno jest to na pewno i na placu budowy, czy na ulicy, raczej je usłyszymy. Jednak barwa dźwięku reprodukowana przez te głośniki jest po prostu taka sobie. Głębia czy tony niskie prawie nie istnieją. Głośniki w telefonie brzmią jak głośniki w telefonie. No ale dokończmy omawianie tyłu urządzenia.
W obydwu wersjach kolorystycznych plecki są czymś co bardziej przypomina twardą gumę, a niżej plastik i to czego nie widać na pierwszy rzut oka to fakt, że powierzchnia ta unosi się w górnej jak i w dolnej części urządzenia. Tutaj widzicie, że podwyższenie te odrywa tył od podłoża, dosłownie na 1 mm, ale jednak odkładając telefon na stół, ten opiera się właśnie w tych miejscach. Raz, że dzięki temu głośniki nie są przytłumione. Dwa, zgodnie z prawami fizyki cała waga urządzenia, która w gwoli ścisłości wynosi 296 g, spoczywa właśnie na tych ostrych krawędziach znacząco zwiększając przyczepność. Niby nie jest to intuicyjne, ale duże płaskie powierzchnie są śliskie.
Połóżcie szklany telefon na blat stołu, na przykład te szklanego. Pod wpływem wibracji ten potrafi zjechać i rozszaskać siło ziemię. Nikt nie dotykał, telefon leżał tam pół godziny, aż w końcu postanowił zjechać. Wybrzuszenia te działają więc trochę jak kolce na lodzie dla płaskiego obuwia. Niby jest to drobiazg, ale warto docenić inżynierię stojącą nawet za czymś tak prostym. Wysepka kamer też jest tu uniesiona, ale już dosłownie na mikrometry. Smaczków ciąg dalszy znajduje się z przodu, bowiem i tu producent zabezpieczył ekran na wypadek upadku, co jednocześnie chroni go przed odkładaniem smartfonu ekranem do dołu. Jednakże krawędzie te wykonane są już z metalu, przez to czynności tej towarzyszy zwykle twarde styknięcie.
No i jak to metal jest już dużo bardziej ślisko. Głośnik do rozmów zabezpieczony jest lekko uniesionym na taflą szkła metalowym grillem, który swoją drogą jest bardzo szeroki, dzięki czemu nie musimy usilnie celować im bezpośrednio w kierunku kanału słuchowego. Tuż obok głośnika znajduje się malutka dioda powiadomień, bruga ona na niebiesko lub gdy bateria spadnie poniżej 20% na czerwono, chociaż i przy którejś okazji widziałem też kolor zielony. Armor 12 nie jest dużo większy od innych smartfonów, przynajmniej tych ubranych Betui. Charakteryzuje się jedynie wyższą wagą, chociaż przyznam szczerze, że po pewnym czasie przestaje nas to w ogóle zaskakiwać.
W dłonie leży zadziwiająco dobrze, a to dzięki tej wspomnianej teksturze na krawędziach i przyjemnemu materiałowi na pleckach, który uwaga, wcale nie zbiera odcisków. Co do ekranu to producent nie podaje jakie szkło tu zastosował, ale skoro całość spełniał militarny standard STD-810G, czyli te może być zrzucone z wysokości 1,2 metra na beton, to na pewno jest to coś z wyższej półki. Ekran o przekątnej 6,52 cala i stosunku 19,5 do 9 ma rozdzielczość 1560x720 pikseli i wykonany jest w technologii IPS. Rozdzielczość ta nie powala, zwłaszcza przy takiej przekątnej.
W przeliczeniu są to dokładnie 264 piksele na cal i wartość ta odstaje od flagowych urządzeń, mogących pochwalić się ponad 400 pikselami na cal i chociaż prawne oko od razu to wyłapie, to wbrew pozorom nie jest wcale aż tak źle. Dla porównania ekran standardowego laptopa z 15-calową matrycą o rozdzielczości Full HD ma mniej jak 150 pikseli na cal, więc te 264 można jakoś przełknąć. Lepiej niż rozdzielczość wypada tu maksymalna i minimalna jasność ekranu. Co prawda urządzenie testowałem w okresie zimowy, więc nie mogę zagwarantować, aby ta na pewno pozwalała na pełną czytelność w lecie na plaży, ale w lutym na zewnątrz jest jak najbardziej w porządku.
Pomimo wielu bajerów i co by nie było wzmocnie, urządzenie należy do średniej półki cenowej i po ekranie to widać. Tym samym próżno tu szukać wysokiego odświeżania czy HDR. Ramki, jak widać, też nie należą do najcieńszych. Aczkolwiek pomijając fakt nie najwyższej rozdzielczości, to takie ogólne wrażenia z ekranu są wystarczająco zadowolające. Nie jest to OLED, więc nie będziemy zachwyceni, ale barwy oraz kąty widzenia są do zaakceptowania. Jest tu też wszystko to, co normalnie znalazłoby się w topowych smartfonach. Tryb ciemny dostosowuje tła i podświetlenie nie tylko w menu, ale także wielu wspierających ten motyw w aplikacjach. Jego pracę możemy ustawić według określonego harmonogramu lub po prostu od wschodu do zachodu słońca.
Jest też podświetlenie nocne, które zasadniczo redukuje ilość światła niebieskiego. Suwakiem możemy dostosować tryb ten według naszych preferencji i przyzwyczajeń. Możliwa jest też prosta kalibracja kolorów. Jako, że przednia kamera nachodzi na pole wyświetlania, to mamy opcję ukrycia jej poprzez zmianę koloru górnej belki. Wtedy wszystko zlewa się ze sobą i obecność przedniego obiektywu jest już mniej dostrzegalna i wcale nie traciłem przy tym pola użytkowego. Ikony są wciąż wyświetlane tam, gdzie były wcześniej. Brakuje mi to natomiast opcji wybudzenia ekranu podwójnym dotknięciem. Jednak jest tu coś, czego nie odnajdziesz w innych, nawet flagowych urządzeniach. Mowa o kompozytowych jonach srebra, którymi został pokryty nie tylko sam ekran, ale i cała obudowa urządzenia.
Działanie antybakteryjne srebra znane jest niemal od tysięcy lat i nie bez przyczyny każdy, kogo było na to stać, korzystał ze srebrnej zastawy stołowej. No i w ostatnich latach badania potwierdziły, że jest to jak najbardziej prawdą. Co do antybakteryjnego działania jonów srebra nie mam najmniejszych wątpliwości. Bardziej mnie zastanawia, czy taka powłoka nałożona na smartfon się zdziera, odpada lub czy z czasem traci swoje właściwości. Jak przystało na serię Armor 12 należy do elitarnej grupy wzmocnionych smartfonów. Spełnia on amerykański standard militarny określający sprzęt, który poradzi sobie w skrajnie ciężkich warunkach. Do tego zalicza się praca w nieprzeciętnie niskich i wysokich temperaturach.
Pododporąć tutaj dodatkowo regulowanej z certyfikatem IP68 oraz IP69K, czyli telefon może zostać zanurzony na głębokość 1,5 metra na okres 30 minut lub może on pozostać pod betonem o wysokości 1 metra na okres 24 godzin. Znosi też upadki na goły beton, przynajmniej z wysokości 1,2 metra. Innymi słowy wszelkie zabrudzenia, kurz, piasek, a nawet wibracje nie są mu straszne. Wytrzymuje też niskie ciśnienia atmosferyczne, z którym mamy do czynienia na szczytach górskich. Spowodzenie radzi sobie też z wysokim nasłonecznieniem dochodzącym do 1120 W na metr kwadratowy przy temperaturze 49 stopni Celsjusza. Jednak na co komu odporny telefon, który miałby być nie do użytku, a takich w przeszłości było naprawdę sporo.
Raczej nikogo nie zdziwi fakt, że Armor 12 nie posiada topowej, najmocniejszej jednostki obliczeniowej, aczkolwiek wcale nie jest źle. Sercem urządzenia jest Dimensity 700 produkowany przez MediaTek. Jest to procesor ze średniej półki, na który składa się 6 rdzeni taktowanych 2GHz zegarem oraz 2 większe, które rozpędzają się do 2,2GHz. Pod względem osiągów układ ten placuje się gdzieś pomiędzy Snapdragonem 720G a 730G. Nie jest to więc mistrz wydajności, ale MediaTek ma tę przewagę nad konkurencyjną dwójką, że jest on nowocześniejszy. Wykonany w 7-nanometrowej litografii, a nie 8-nanometrowej. To odwzięcza się lepszym stosunkiem obliczeniowym do ilości wykorzystanej energii, co przejawia się dłuższym czasem działania na baterii.
Warto tu też zaznaczyć, że od pewnego czasu Qualcomm wraz ze swoimi niegdyś popularnymi Snapdragonami wcale nie jest już na topie. Nie jest nim też Samsung ani Apple. Liderem rynku jest właśnie MediaTek, co może niektórych naprawdę szokować. Najlepszym flagowym chipem na świecie nie jest też mocno przegrzewający się Snapdragon 888, ale jednostka Dimensity 9000 wytwarzana w 4-nanometrowej litografii. My tutaj aż takiego flagowego procesora nie mamy. Prakta jedynie zaznaczyć, że jak kiedyś produktów MediaTek prawie nie dało się używać, to dzisiaj sytuacja przybrała zupełnie inny wiek. No ale to tak tylko na marginesie. Testowany model wyposażony jest w 8GB pamięci LPDDR4X. Natomiast pamięci stałej mamy tutaj 128GB.
Nie ukrywam, że to procesor zawsze odsrasza nas od podobnych, czyli niedrogich, ale pancernych urządzeń. Wszelkie nawet nieskomplikowane operacje na średnio-półkowych jednostkach wymagały od użytkownika ogromnej cierpliwości. Czasy jednak się zmieniły i technologia mikroprocesorów mocno poszła do przodu. Dzisiaj taki procesor w zupełności wystarcza do sprawnego uruchamiania, korzystania czy przełączania się między aplikacjami. Oczywiście zdarzają się czasem minimalne spadki animacji, ale choć korzystając z urządzenia przez okres kilku tygodni, to ani razu nie zagrał mi on na nerwach. Nawet jeśli zapuścimy aktualizację kilkunasta aplikacji w tle, to wciąż możemy sprawnie z niego korzystać. Sytuacja wcale się nie zmienia nawet po dłuższej i wymagającej pracy, którą byśmy mu narzucili.
Tak jak wspomniałem, 7-nanometrowa litografia to nowszy proces technologiczny pobierający już mniejszą ilość energii. 8 wcale niewysoko taktowanych rdzeni to ogromny ukłon nie tylko w stronę energooszczędności, ale równa się on też ze sporo niższymi temperaturami. Dlatego poddałem urządzenie testom. Zegary taktowania jak i osiągi we flagowych urządzeniach spadają już po 7 minutach takiego testu. Tutaj jak widać nawet po pełnej godzinie katowania procesora każdy z 8 rdzeni pracował ze swoim maksymalnym zegarem. 6 pierwszych 2 GHz, rceń 7 i 8 2,2 GHz. Jest to fantastyczny wynik, a urządzenie było tylko minimalnie cieplejsze niż temperatura go otaczająca.
Na wykresie wydajności widzimy jakieś tam spadki i wzrosty, ale jest to jak najbardziej normalne, zwłaszcza po tym jak zainstalowałem ponad 100 ze swoich aplikacji. Wiadomo komunikatory, kilka skrzynek pocztowych i inne aplikacje w tle też odrobinę czasami się zakręcą wykorzystując przy tym dostępną moc obliczeniową procesora. Przeć może jednak do pasmarku w którym urządzenie uzyskało 10,5 tysiąca punktów. Z kolei w Geekbench jest to odpowiednio 537 oraz 1670 punktów. W testach wydajnościowych Antutu było to poniżej 330 tysięcy.
Co plasuje je daleko za Samsungiem Galaxy S9 Plus czy Realme 8, jednak benchmark ten mocno opiera się na wydajności układu graficznego i choć procesor ten spokojnie daje sobie radę w przeglądaniu internetu, zakupach czy śmiga przez media społecznościowe, to gry nie są jego najmocniejszą stroną. O czym świadczy dodatkowo przeze mnie przeprowadzony test w 3D marku. 1111 punktów w teście Wild Life i 319 wersji Extreme. Czy to znaczy, że grać się całkowicie nie da? Takie stwierdzenie byłby absolutną bzdurą, bowiem grać się jak najbardziej da. Rynek flagowców zbyt mocno rozmuchuje ten temat głównie opierając się na ultra ciężkich graficznych produkcjach. Genshin Impact, który jest obecnym benchmarkiem i pokaza możliwości urządzeń mobilnych działa.
Owszem chrupie tu i ułudzie, przez co rozgrywka nie należy do najpłynniejszych, ale powiedzmy sobie szczerze, nie każdego interesuje takie gry za otwartym światem. Dla porównań taki Real Racing 3 pod względem wizualnym wygląda fantastycznie. Gra się w nią miło i na testowanym urządzeniu nie doświadczyłem ani lagów, ani spadków ilości generowanych klatek. Jak łatwo się domyśleć prostsze dwuwymiarowe gry nie są tutaj nawet żadnym wyzwaniem no i tak jak powiedziałam wcześniej nawet po długich sesjach wzrost temperatury jest naprawdę znikomy. Sprawdziłem też Call of Duty, to okazało się być w pełni grywalne, jednak nie wolno nam zapominać o streamowaniu gier, zwłaszcza, że platformy takie jak Nvidia GeForce Now mocno zyskują na popularności.
Wystarczy sparować pada na bluetooth, wsunąć nasze urządzenie i już można delektować się wieloma komputerowymi produkcjami na maksymalnych ustawieniach graficznych. Oczywiście streaming gier wciąż boryka się z mniejszymi, większymi problemami i to już nie ważne czy gramy na smartfonie, telewizorze czy lokalnym komputerze, lecz jak widać i tu mogłem spokojnie, acz casualowo grać w Cyberpunk 2077 i to nawet nie na wifi, a dzięki sieci 5G. Sprawdziantem testuje bardziej możliwość sprzętowego enkodowania strumienia wideo niż czystej wydajności obliczeniowej układu graficznego, ale i to warto zweryfikować. No właśnie, obsługa sieci 5G jest motorem napędzającym zainteresowanie modelem Armor 12. W końcu nie bez przyczyny pełna nazwa to Armor 12 5G i nie ma co się temu dziwić.
Najnowsza wersja komunikacji sieciowej pozwala osiągnąć znacznie wyższe prędkości pobierania danych, ale też znacząco zmniejsze opóźnienia i wszystko pięknie, jednak 5G to marketingowa nazwa, za którą kryje się wiele częstotliwości i obsługiwanych prędkości. Tam gdzie inne urządzenie podbijały do 500 mbitów na sekundę, tam testowany produkt marki Ulephone ledwie dociągał 200. Zestawiając go Xiaomi widzianym tu po lewej pod obciążoną siecią 4G+, jak na dłoń widać tę różnicę. Armor 12 zwykle wypadał blisko o połowę słabiej. Sprawdzając jedno urządzenie po drugim, to tam gdzie Armor uzyskiwał 115 mbitów na sekundę, tam Xiaomi przebijał 200. Aczkolwiek może to być tylko kwestia mojego operatora i częstotliwości, które ten udostępnia, tego pewny być oczywiście nie mogę.
Wifi 6 tutaj też nie odnajdziemy, ale te 5GHz sprawuje się jak najbardziej ok. Z kolei o bluetooth złego słowa powiedzieć nie mogę. Ten tutaj w wersji 5. 1 przez cały okres sprawował się wyśmienicie, a mam sparowane słuchawki od 1 aż do 6 godzin każdego dnia. Ani za ścianką działową, ani podczas biegania sygnał ten nie był zrywany. Na plus jest tu też obsługa NFC. Sparowałem z nim Google Pay i bez problemu dokonywałem płatności z terminalami zbliżeniowymi. Kolejnym elementem mocno kulejącym wielu, nazwijmy to niedrogich urządzeniach jest GPS. Producent podaje, że ten obsługuje GLONASS, Galileo i BDS, lecz cokolwiek by nie zamieścił w specyfikacji, to w praktyce może to różnie wypaść.
Jak już wiecie smartfona używa jako moje podstawowe urządzenie, więc przez ten okres pokonałem kilka dłuższych i krótszych dystansów autem. Na trasie to i słaby GPS potrafi sobie poradzić, ale miasta i autostradowe ślimaki z mostami nad i pod potrafią dopiero ostro namieszać nie jednemu. Lecz Armor 12 okazał się być ponad moje oczekiwania. Żadnych problemów tutaj z nim nie doświadczyłem. Nawet na siłę wybierając inne drogi niż te wstępnie proponowane przez urządzenie i Google Maps wystarczyło pojechać 5 metrów po swojemu, aby GPS uznał, że jednak uparcie postanowiłem na swoim, po czym momentalnie ogarniał temat i dostosowywał się właśnie do mojej woli.
Ten test uznaję więc za zdany, ale jeśli dużo jeździsz to musisz wziąć pod uwagę grubość urządzenia. Samochodowe uchwyty, przynajmniej trzy, które posiadam nie są w stanie objąć go prawidłowo, no bo ten jest po prostu zbyt gruby. Choć temat baterii zwykle poruszamy na koniec materiału, to w tym wypadku musimy zmienić hierarchię, bowiem ta jest jedną z mocniejszych stron urządzenia. Armor 12 posiada wbudowany akumulator o pojemności 5180 mAh. Jest to naprawdę dużo jak na kieszonkowe standardy. Jednak sama pojemność absolutnie nie da nam pełnego obrazu działania na jednym ładowaniu. Istotna jest sieć w jakiej pracuje urządzenie, taktowanie procesora oraz to w jakiej litografii został on wykonany.
Aplikacja oraz prewencja ich nadmiernego wybudzania też odgrywa tu ważną rolę, lecz niezwykle istotny jest rozmiar, rozdzielczość oraz technologia wykonania ekranu, a w zasadzie jego prądożerność. Jak wiemy zastosowany tu wyświetlacz, choć zdatny do użytku, szału nie robi, ale rozdzielczość 720p oraz 60Hz oćwieżanie bardzo mocno oszczędza zasoby akumulatora. Dziennie zużywałem od 15 maksymalnie do 50% baterii. Więcej. Przy takim normalnym użytkowaniu zwyczajnie nie byłem nawet w stanie. Dlatego naładowałem telefon do 100%. Ustawiłem jasność na środek, włączyłem playlistę i upewniłem się, że w ustawieniach aplikacji YouTube filmy odtwarzane będą wyższej jakości, co pomimo ekranu 720p owocowało zasysaniem strumienia 1080p. Smartfon co prawda karty SIM nie miał wożonej, więc test przeprowadziłem za pośrednictwem Wifi.
Po pierwszej godzinie poziom baterii spadł ze 100% do 96%. Kolejnej do 91% i tak powoli baterii ubywało. Telefon działał przez całą noc, średnio tracąc około 6% na godzinę odtwarzania. Przed godziną 10 rano poziom naładowania spadł do zera. Pojawił się komunikat o tym, że urządzenie zostanie po prostu wyłączone. Czas ciągłego sumieniowania materiału wideo w 1080p po Wifi wyniósł więc 16 godzin 26 minut, co pozwala łatwo zrozumieć dlaczego jednego dnia nie byłem w stanie go jakoś rozładować. Jak dla mnie wynik ten jest wręcz fantastyczny, aczkolwiek szybkie 18W ładowanie przy tak pojemnej baterii nie jest wcale takie szybkie. Zmierzałem więc i czas niezbędy do pełnego naładowania akumulatora zaczynając od poziomu 5%.
60 pojawiło się po upływie 1 godziny i 3 minut. Bateria osiągnęła 80% po dodatkowych 28 minutach, natomiast czas niezbędy do podbicia z 80% do 100% wymagał dodatkowej godziny. Sumarycznie na ładowanie akumulatora od tych 5% do 100% zajęło 2 godziny 30 minut. Smartfon obsługuje też ładowanie indukcyjne do 15W. Te działało bez najmniejszego problemu, ale jak zawsze wydzielało się odrobinę więcej ciepła. Pomimo tego pamiętajcie, że ładowanie do 100% drastycznie skraca życie wszystkich nowoczesnych baterii. Istnieje mnóstwo aplikacji, w których można ustawić limit np. 80%, po których rozlegnie się sygnał dźwiękowy czy jakaś dowolna melodyjka. Możesz teraz pomyśleć, że łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić.
Zwłaszcza jeśli ktoś wstaje rano z budzikiem do pracy, to naprawdę ma w zwyczaju pozostawiać go pod ładowarką na całą noc. Inaczej przecież istnieje ryzyko, że po przebudzeniu nie starczy baterii na cały dzień. Lub co gorsza, że ten nawet go nie obudzi. Jednak nowe wersje Android'a ma już swoje mechanizmy obronne przed aplikacjami, które jeszcze do niedawna doprowadzały do podobnych sytuacji. Procesor, jego modem radiowy do transmisji danych komórkowych, Wi-Fi czy Bluetooth też odgrywa tu niebagatelną rolę. Dlatego recenzja jakiegokolwiek smartfona, przynajmniej w moim odczuciu, absolutnie nie może się obyć bez pomiaru czegoś takiego jak nocne samorozładowanie. Tak więc wykonywałem zrzuty ekranu idąc spać i zaraz po przebudzeniu.
Poziom spadku naładowania wahał się pomiędzy 1 a 3%. Dla rozwijania wszelkiej wątpliwości dodam, że transmisja danych komórkowych jak i Wi-Fi wraz z Bluetooth pozostawały włączone. Wszystkie z moich ponad 100 aplikacji też znajdowały się na urządzeniu wraz z zalogowaniem się do kont. Aczkolwiek tak niski stopień samorozładowania zapewne nie byłby możliwy, gdyby nie moduł systemowy o nazwie DuraSpeed. Ten z jednej strony przyśpiesza aplikacje znajdujące się na pierwszym planie, a tak zwanie ubijamy te, które uznamy za nieistotne. Słowak na prawo oznacza, że dana aplikacja, a nie jej działanie w tle w żaden sposób nie będzie ograniczane.
Niektórzy preferują nawet wyłączenie całej tej dodatkowej komunikacji radiowej na noc, bo w sumie po co to komu, gdy śpimy? Przecież SMS i połączenia głosowe wciąż działają. W takim trybie pomiędzy 8 a 9 godzinami snu też ubywało między 2 a 3%, więc tutaj bez specjalnej różnicy. Urządzeniem przychodzi do nas z Androidem wersji 11, ale czy pojawi się aktualizacja do dwunastki? To trudno powiedzieć. Producent nigdzie o tym nie informuje, więc zakładam, że szansa na to jest raczej nikła. Za to na pochwałę zasługuje tutaj brak bloatware'u, czyli aplikacji zaśmiecających urządzenie. Tych tutaj po prostu nie ma.
Tak jak produkty Xiaomi dostajemy z całym borem aplikacji, których celem jest zarzucenie nas później reklamami, tak ulefon nie stosuje tego typu chwytów. Oczywiście podstawowe aplikacje typu Launcher są preinstalowane, ale oprócz tego na urządzeniu znajduje się przybornik do użytku na zewnątrz. Zawiera on kompas, poziomice, poziomice z zaznaczonymi kątami prostymi, która przyda się do powieszenia obrazów na ścianie, pomiar wysokości, lupę w wahadełko z pomiarem odchylenia od pionu, kontomierz, który dzięki kamerze też łatwiej przenieść do świata nas otaczającego, no i kilka pozostałych drobiazgów. W sklepie Google Play podobnych aplikacji oczywiście nie brakuje, lecz są one płatne lub po brzegi wypchane reklamami. Tutaj dostajemy czyściutkie narzędzie, które może nam się już czasem przydać.
Choć mamy tu blokady dostępu wybranych aplikacji, tak brakuje sejfu na nasze chronione dane, czy oddzielnej przestrzeni na wypadek, no nie wiem, prowadzenia podwójnego życia. Ciekawostką jest Radio FM i nie. Nie jest to bezużyteczny bajer jak w wielu innych urządzeniach. Armour 12 ma własną wbudowaną antenę FM, więc te nie wymaga wtykania żadnych słuchawek. Aplikacja Radio choć prosta to wspiera automatyczne wyszukiwanie, programowanie, zaplanowanie wyłączenia, a nawet nagrywanie i zapisywanie tego do pliku. Radio może grać nawet na słuchawkach bluetoothowych. Odblokowanie telefonu twarzą działa całkiem trafnie i szybko, niestety tego samego nie mogę powiedzieć o czytniku linii papilarnych. Ten ulokowany na przycisku włącznika ma średnią trafność na poziomie 60%, czasem może 80%.
Jest on po prostu mały, co zapewne utrudnia proces właściwej weryfikacji. Drugie, czasem nawet trzecie położenie palca na przycisku celem odblokowania nie jest więc niczym tutaj zaskakującym, a szkoda, bo jest to funkcja, z której korzystamy dziesiątkami, jeśli nie setkami razy dziennie. Niby da się używać, ale należy się liczyć z koniecznością powtórzenia przyłożenia opuszku. Akcentem przejdźmy do tematu fotografii. Jak już wiemy na tyle znajduje się elegancka wysepka mieszcząca 4 obiektywy. Główny jest obiektywem szerokokątnym z 48-megapikselową matrycą oraz światły na poziomie 1. 8. Ultra szerokokątny obiektyw obejmuje 120 stopni. Jest to matryca 8-megapikseli o świetle 2. 2. Tela obiektywu tutaj nie odnajdziemy, za to mamy makro o 75-stopniowym polu widzenia ze światłem 2. 6.
No i to, co wygląda na czwartą kamerę, w rzeczywistości jest 2-megapikselowym czujnikiem głębi. Przednia kamera to 16-megapikselowy sensor ze światłem 2. 2, mogący nagrać 30-klatkowe filmy w rozliczości Full HD. Aplikacja aparatu jest prosta, wystarczająco szybka i nie przytłacza nadmiarem funkcji, co oczywiście uznaje za zaletę. Prosty podział na zdjęcia nocne, film, tryb profesjonalny. Odnajdziemy tu wszystko, co istotne. Jest nawet AI, czyli sztuczna inteligencja, która dostosowuje nasycenie i czas naświetlania, bazując na tym, co widzi. Tutaj możecie zobaczyć chociażby tryb smakosza, ładnie podpisany po polsku z ikonką przedstawiającą mięsiste utko. Chyba dinozaura. Jak już wiemy, sporą część kosztów pochłonęło uodpornienie smartfona na wszelkie przeciwności losu. Dlatego, jeśli chodzi o zdolności fotograficzne, no to musimy być realistami.
Zdjęcia z głównej kamery po włączeniu HDR wyglądają na pewno lepiej, ale wydają się na zbyt wyostrzone. Przy mocniejszym przybliżeniu wszystko wygląda jak akwarelowe malowidło. Balans bieli też nie zgadza się pomiędzy głównym obiektywem, a chociażby ultraszerokim kątem. Ten sprawia, że zdjęcia wychodzą bardzo zimno. W niektórych sytuacjach AI sporo zmienia, chociażby tutaj po lewej standardowe, dość płaskie pod względem ostrości nasycenia kolorów zdjęcie, po prawej z włączoną sztuczną inteligencją. To może czasem zbyt wyostrze, ale dla fanów wycelowania i pstryknięcia polecam włączyć tę funkcję. W trudniejszych warunkach oświetleniowych ultraszeroki kąt nie radzi sobie najlepiej. Główny obiektyw jest już sporo jaśniejszy, więc i mniej czasu potrzebuje on do zrobienia całkiem sensownego zdjęcia.
Z kolei podwójne przybliżenie wygląda lepiej niż bym oczekiwał po aparacie z tej półki. Widać, że jest to 48-megapikselowa matryca. Tutaj kolejny przykład ultraszerokiego kąta, aparatu głównego, głównego z funkcją AI oraz podwójnego przybliżenia. Fotografie cukierni ponownie potwierdzają zbyt zimny balans bieli obiektywu 120-stopniowego, ale główny aparat już lepiej odzwierciedla rzeczywistość. Widzimy sporo szczegółów i jest, powiedziałbym, że nawet całkiem ok. Włączenie AI w tej scenie nie zmienia zbyt wiele, za to podwójny zoom aż zasypuje nas soczystością kolorów. W ogóle w wielu sytuacjach przybliżenie daje całkiem fajne rezultaty. Spadek jakości jest, ale przygotowany były na gorszy rezultat. Jednak co do 2-megapikselowego obiektywu makro to kolory w nim całkowicie leżą. Z osrością też jest trochę ciężko trafić.
Na pewno nie przyda się on do ultra pięknych zdjęć z życia motyla, na to nie liczcie. Jednak nie żeby był on całkowicie bez sensu, bo jakieś zdjęcie techniczne, chociażby gwintu czy łepka śruby, wyjdzie lepiej niż z głównego obiektywu. Tak więc w praktyce tego możemy używać naprawdę niezwykle rzadko, ale jeśli zajdzie potrzeba uchwycenia czegoś malutkiego, to wtedy docenimy dedykowany obiektyw makro, nawet jeśli ma on tylko 2-megapiksele. Selfiaczki nie wychodzą jakoś cudownie, a portrety są po prostu płaskie. Aparat w telefonie jest tutaj, żeby spełnił jedynie podstawową funkcję, dlatego jeśli wybierasz się na wakacje to lepiej będzie sięgnąć nawet po starą cyfrówkę. To samo dotyczy nagrań wideo.
Urządzenie jest w stanie zarejestrować obraz o maksymalnej rozdzielczości 2K przy 30 klatkach, lecz i tak nie odnajdziemy tu stabilizacji optycznej czy software'owej, co w znacznym stopniu osławia późniejsze wrażenia przy nagraniach wykonanych w ruchu. Ale to tyle na temat kamery, porozmawiajmy o rozmowach telefonicznych. O nich już złego słowa powiedzieć nie mogę, głośno, wyraźnie, ze wsparciem dla wyższej jakości rozmów HD, natomiast największym plusem jest tutaj fakt, że rozmowy możemy nagrywać. Wystarczy dotknąć ikonę magnetofonu szpulowego, a przy czasie połączenia migać zacznie czerwona kropeczka. Po zakończeniu rozmowy lub po prostu poręcznym wyłączeniu nagrywania pojawi się komunikat potwierdzający zachowanie pliku audio w pamięci wewnętrznej.
Tę funkcjonalność niewątpliwie zakwalifikowałbym do zalet urządzenia, tak samo jak bogate wyposażenie, z którym je są sprzedawane, bowiem musicie pamiętać, że większość smartfonów nie dostaje już nawet ładowarki, a o dodatkowym szkle hartowanym oraz preaplikowanym na ekran możemy co najwyżej pomarzyć. W moim odczuciu największym plusem urządzenia jest wytrzymałość, wodoodporność i niesamowicie długi czas działania na baterii. Po tych kilku tygodniach z nim spędzonych stwierdzam, że zastosowany procesor z 8GB RAM i 128GB budowanej w zupełności zaspokaja nawet moje potrzeby. Linki do aktualnie najniższych cen znajdują się w opisie pod tym filmem, ale Armor 12 ma też wady, więc nim się na niego zdecydujesz, proszę wysłuchaj mnie do końca.
Gdy pierwszy raz widzę urządzenie do ręki mocno zaskoczyły mnie przyciski na prawym boku, które tak jakby latają w swoich gniazdach i wydają przy tym taki delikatny, cichy dźwięk. Ta przypadłość dotknęła obydwu wersji kolorystycznych, więc zakładam, że każda sprzedawana sztuka tak ma i będzie miała. Pierwszego dnia miałem mocno mieszane uczucia co do tego, ale wiecie co? Po kilku dniach kompletnie przestałem w ogóle na to zwracać uwagę i nawet zapomniałem o tym, aż do momentu pisania tej części recenzji. Jednak to o czym nie zapomniałem i bolało mnie każdego dnia to dość nietrafny czytnik linii papilarnych.
Po tygodniu dodałem rozpoznawanie twarzy, które faktycznie działało świetnie i w sumie w okresie zimowym z rękawiczkami mocno przekonałem się co do tej funkcjonalności. Chociaż może miałem pecha, bo na co dzień używałem wersji pomarańczowej, ale wersja czarna, czyli ta z siwymi pleckami miała już o wiele bardziej precyzyjny i responsywny czytnik linii. To, że zdolności fotograficzne przypisuje do słabszych stron urządzenia też chyba nikogo nie zdziwi. No i ekran. Już nawet nie czepiam się, że jest to IPS, ale codziennie pracuję z ekranami 4K i takie przerzucenie się na smartfona z 720p pozwala mi zobaczyć tę różnicę.
Tym samym nie jest to smartfon, który trafi do każdego, ale jest to urządzenie, z którego w określonych warunkach można być naprawdę bardzo zadowolonym. Jeżeli filmy oglądasz na telewizorze, grasz na komputerze lub konsoli, do zdjęć używasz dedykowanego aparatu, a telefon jest dla Ciebie telefonem, czyli urządzeniem służącym przede wszystkim do komunikacji, jedynie od czasu do czasu obejrzysz na nim jakiś filmik na YouTube czy przejrzysz coś w sieci, to model Armor 12 może się okazać dla Ciebie po prostu idealnym rozwiązaniem. Mi osobiście bardzo przypad on do gustu, jest czymś innym i dość oryginalnym.
Zresztą, gdyby mi się on nie podobał, to nie tworzyłbym przecież pół godzinego filmu z jego udziałem, jedynie wolałbym, aby był on tańszy. A skoro i jesteś jeszcze ze mną, to przypuszczam, że i Tobie się on podoba. Widać, że nie dbasz o to jakiego smartfona używa obecnie najpopularniejsza gwiazda muzyki pop. Liczy się dla Ciebie konkretny sprzęt, który ma robić konkretną robotę. Dlatego zakładam, że jeśli szukasz niegłupiego laptopa za nieduże pieniądze, to spodoba Ci się ten pochodzący od marki MindBandBand. Nazwa brzmi jak brzmi, ale jak testowałem go ponad rok temu, tak do dzisiaj jest on moim podstawowym narzędziem pracy.
Stalowa konstrukcja sprawia, że od strony wykonania całkowicie miażdżą laptopy dwa razy droższe od niego samego. Pod względem jakości, dźwięku i matrycy, też całkowicie deklasuje plastikowe zabawki, których całe mnóstwo w marketach. Dlatego jeśli chcesz przejść do mojego kolejnego materiału klikając w link w opisie lub wejdź na stronę www. techmania-hd. pl do zakładki laptopy. Trzymajcie się, hej!.