TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Po ostatnim teście dysków SSD z interfejsem SATA czułem mały niedosyt. Co prawda SSD to wciąż bardzo duży przeskok w wydajnościowej względem zwykłych mechanicznych dysków HDD, ale przyszłość to NVMI. W tym materiale przyjrzymy się dwóm kolejnym nośnikom marki Kingston. Model KC2500 jest obecnie najwydajniejszym, jaki ten producent ma do zaoferowania. Jednakże, aby było jeszcze ciekawiej, porównam jego wydajność z dyskiem SSD, parą szybkich mechaników połączonych w macierze Ride Zero oraz takim oto 2,5 calowym dyskiem mechanicznym. No i mały spoiler, jeśli w swoim laptopie masz tego typu dysk, to gwarantuję Ci, że czym prędzej będziesz chciał go wymienić na nośnik oparty o szynę PCIe. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Techmania HD. Zapraszam.
Ten materiał obejrzysz dzięki wsparciu platformy GVGmall. Jest to ogromny sklep specjalizujący się w kluczach do gier na PC, Xbox, PlayStation czy nawet Google Play. Zdobędziesz tu praktycznie wszystko. Od kart podarunkowych do Steama po oprogramowanie pokroju Office'a czy Windows'a. Przestań przypłacać i już teraz odwiedź stronę. Link oraz kod zniżkowy na 20% odnajdziesz pod filmem w opisie. Do testu otrzyma dwa dyski o różnych pojemnościach. Po lewej stronie 500GB sztuka, po prawej zaś 1TB. Bez względu na rozmiar te dostarczone są w dwóch takich samych opakowaniach. Ot taki blister, wytłoczony plastik z kartonem znacznie większym od samego nośnika. Istotna na opakowaniu jest informacja o 5 latach gwarancji. Producent chwali się też tu wydajnością.
Nośniki, które trzymam w ręku mają zapewnić transfery 45 razy wyższe od typowego starego twardziela, który oferuje prędkość 7200 obrotów na minutę. Spokojnie, na pewno to dziś sprawdzę. Rozpakowałem dysk trochę siłowo, ale pamiętając przy tym, że jest to jednak delikatna płytka drukowana. Nośnik tego typu można łatwo uszkodzić, czy nawet złamać. W końcu nie jest on chroniony żadną obudową. Pod samą płytką znalazłem kod aktywacyjny do programu Acronis True Image. Bardzo przydatna aplikacja, która może ułatwić przeniesienie kompletnego systemu operacyjnego ze starego dysku na nowy. Pozwala też na wykonywanie kopii zapasowych, co może być bardzo przydatne w przyszłości. Normalnie musielibyśmy zapłacić za ten program 50 dolarów, więc bardzo miło, że Kingston dorzuca taki kod za darmo do nośników serii KC2500.
Mi te dwa kody nie będą potrzebne, ale jeśli tylko chcesz, możesz je wykorzystać. Kto pierwszy, ten lepszy, tylko proszę, daj znać w komentarzach, że ten kod się przydał. No ale wróćmy już do omawianych nośników NVMI. Maleństwa te są przedstawicielami dysków SSD opartych o złącze M. 2 w najpopularniejszym standardzie oznaczonym jako 2280. Czyli szerokość wynosi tutaj 22 mm, a długość 80, zaś grubość całości to zaledwie 3,5 mm. Kingston nie stawia tutaj na stylistykę samego dysku. Od zwykła czarna płytka drukowana z kośćmi po obu stronach. Jedyne co uatrakcyjnia wygląd całości to obszerna naklejka na wierzchu. Widzimy na niej nazwę marki i model. Widoczna jest tutaj również pojemność czy numery seryjne i krajprodukcji.
Co istotne Kingston umieścił tu również coś na wzór hologramu, co powinno pomóc gołym okiem rozróżnić produkt podrobiony od oryginalnego. Oglądając dokładnie oba nośniki możemy zauważyć jeszcze pewną różnicę. Dwa z modułów sygnowane są inaczej. Podczas gdy dysk o pojemności 1 TB posiada wszystkie kości oznaczone logiem Kingston, to na płytce 500 GB sztuki znajdziemy dwa moduły od firmy Nania. Jest to pamięć cash. Producent jednak nie zdradza jej dokładnej pojemności, aczkolwiek ma to spory wpływ na ogólną wydajność. Jak bardzo? O tym przekonamy się podczas dalszych testów. Jednakże przed tym spójrzmy jeszcze na specyfikację. KC2500 występuje w czterech wariantach pojemności. Począwszy od 250 GB modelu, przez 500 GB i 1 TB, kończąc na 2 TB sztuce.
Oczywiście sprawdzimy realną dostępną przestrzeń testowanych dysków. Dla 1 TB sztuki mamy 931 GB do wykorzystania, w przypadku 500 GB jest to 465 GB. W swojej najnowszej serii Kingston korzysta z 96 warstwowych kości 3D typu TLC. Zastosowano tu kontroler Silicon Motion 2262EN. Wydajność nośników w sporej mierze uzależniona jest od ich pojemności. Podczas gdy najmniejszy z nich pozwala na zapis z prędkością 1200 MB na sekundę, to już przy pojemności 500 GB specyfikacja podaje wartość ponad dwukrotnie wyższą, bo zapis powinien odbywać się z prędkością sięgającą 2500 MB na sekundę. Dwa największe warianty oferują zapis na poziomie jeszcze wyższym, bowiem aż do 2900.
Różnice, choć spore, to dotyczą jedynie zapisu, za to teoretyczna szybkość z jaką możemy odczytywać dane jest taka sama dla każdej pojemności, wynosi aż 3500 MB na sekundę. Wszyscy dobrze wiemy, że piętą achillesową wszelkich dysków SSD jest ich żywotność. Co prawda odczyt z tego typu nośników nie ma żadnego wpływu na długość ich życia, ale zapis już tak. Dlatego producent przedstawia nam wartości TBW. Z angielskiego Total Bytes Written, czyli to ile na danym nośniku można zapisać danych, nim ten ulegnie zużyciu. Więc liczba ta wynosi od 150 aż do 1200 TB. Nie będę znów dawał się w szczegółowe obliczenia, ale dla przeciętnego użytkownika jest to naprawdę dużo.
Przy codziennym zapisie 20 GB danych, nawet najmniejszy z nich, przynajmniej według tej specyfikacji, będzie w dobrej kondycji przez kolejne 20 lat. A przy takim samym użytkowaniu nośnik o pojemności 2 TB wytrzyma nawet 160 lat. Więc może raczej powinniśmy powiedzieć, że choć żywotność dysków SSD w przeszłości stawała pod wielkim znakiem zapytania, to w przypadku nośników serii KC2500 nie powinno to nikogo niepokoić. W każdym razie oprócz wytrzymałości dla niektórych równie istotne jest bezpieczeństwo danych. Choć jest to seria kierowana do domowego konsumenta, to i tutaj nie można narzekać. Mamy cały wachlarz możliwości. Szyfrowanie XTS AES z 256 bitowym kluczem oraz obsługę rozwiązania TCG OPAL 2. 0 oraz standard Microsoft eDrive z funkcją Windows BitLocker. Najważniejsza jest jednak wydajność.
Nie ma co ukrywać, że to właśnie interfejs stał się głównym ograniczeniem dla dysków SSD. Standardowy 2,5 calowy nośnik oparty o złącze SATA 3 nie pozwoli na przekroczenie bariery przepustowości 600 MB na sekundę. Zastosowany tu interfejs oparty jest już o magistrale PCIe w wersji 3. 0 i współpracuje z czterema liniami, co w teorii powinno pozwolić na uzyskanie prędkości wynoszących maksymalnie do 4000 MB na sekundę. Realnie nigdy nie osiągniemy w pełni takich szybkości, ale podane przez Kingston wartości odczytu wynoszące do 3500 MB na sekundę w tym kontekście wyglądają bardzo obiecująco. Owszem PCIe 3. 0 nie jest najświeższym ze standardów, bowiem nowe płyty główne obsługują już czwartą rewizję, ale w tym wypadku zastosowanie ciut starszego standardu może być korzystne.
Nośniki te grzeją się mniej i nie ma potrzeby stosowania dodatkowych radiatorów do ich chłodzenia. Instalacja dysku na M. 2 jest banalnie prosta. Jedynie odnalezienie dystansu i śrubki może wzbudzić konsternację. Tych nie doszukamy się w opakowaniu z nośnikiem, a raczej w pudełku po płycie głównej. Dystans wkręcamy w miejsca odpowiadające długości dysku, w tym wypadku jest to 8 cm. Możecie uznać, że brak mi finezji, ale warto dociągnąć się trochę mocniej nawet przy użyciu kombinerek. Tylko wszystko z umiarem. Następnie pod odpowiednim kątem wsuwamy nośnik do gniazda, przytrzymujemy i dokręcamy śrubkę. Naprawdę to takie proste.
A jak mamy to już za sobą to w końcu możemy przejść do testów i tu przygotowałem dla Was coś innego, jak uważam, naprawdę ciekawego. Postawimy obydwa nośniki Kingstona nie tylko naprzeciw siebie, ale porównamy je także z dyskiem SSD, dwoma szybkimi HDD w macierze RAID 0 oraz jednym typowym, jakże zwyczajnym dyskiem wyjętym prosto z laptopa. Po co tyle zachodu zapytasz? Otóż wiele osób zastanawia się czy warto wybrać dysk NVMI nadtypowy, bazujący na SATA 3. W końcu PCIeXpress całkowicie miażdży zwykłe SSDki, przynajmniej na papierze, ale jak to się ma do rzeczywistości? Dzisiaj szybko rzucimy na to okiem. Troszkę inaczej sprawa ma się w stosunku do macierzy dyskowych.
W swoim zestawie korzystam z pary dwutera bajtowych Seagate'ów połączonych w macierzy RAID 0. W ten sposób nie tylko podwojem wielkości jednej partycji, ale pozwoliło mi to też na niemal linearne zdwojenie prędkości zapisu i odczytu. Jest to najtańsza opcja dla tych, którzy potrzebują dużych przestrzeni, ale i zadowalającej wydajności, przynajmniej jak na realia dysku mechanicznego. Ostatnim w porównaniu będzie 2,5 calowy HDD. Ten reprezentuje, w cudzysłowie mówiąc, dobry i wydajny napęd, który możecie spotkać w większości laptopów. Nie jest to bowiem jakaś stara 120, 320 czy 500. Jest to naprawdę sprawny, przynajmniej jak na tę kategorię jednotera bajtowy dysk do shiby. Przejdźmy już do rzeczy. Pierwszym sprawdzianem jest pomiar czasu niezbędnego do wypakowania 10 gigabajtowego pliku spakowanego w 7-zipie.
Archiwum to zawiera ponad 92 tysiące plików. Jedne mniejsze, drugie większe, ale wszystkie różne. Tak naprawdę jest to bardzo życiowy test, bowiem obciąża on mocno kontroler jak i pamięć podręczną. Jednocześnie proces ten wymaga nieustannego odczytywania i zapisywania na tym samym urządzeniu, co bardzo ładnie symuluje typowe wykorzystanie nośnika pod system operacyjny. Tak oto prezentują się wyniki jeszcze bez uwzględnienia dysku z laptopa. Dlaczego tak? To za chwilę jeszcze zobaczycie. Pierwsze dwa słupki przedstawiają testowane dzisiaj dyski. Większy okazuje się być niespełna 4% szybszy w tym sprawdzianie. Owszem, te mają ten sam kontroler, ale jednotera bajtowa sztuka zapewne dysponuje większą ilość o pamięci podręcznej. Trzeci słupek przedstawia SSD oparty o interfejs SATA 3.
Ten jest o ponad 60% wolniejszy od tych polegających na PCIe 3. 0. Choć na pierwszy rzut oka czwarty może wydawać się pomiarem kompletnie tu niepasującym, to należy pamiętać, że są to dyski mechaniczne, które w tego typu zadaniach zawsze będą odstawały od półprzewodnikowych kuzynów. No ale tak na zdrowy rozsądek niespełna 4 minuty na wypakowanie 10 GB, kilkudziesięciu tysięcy plików to też nie żadna tragedia. A przy tragedii będąc tylko spójrzcie na ten sam wykres po dodaniu do niego piątego napędu, którym jest znów, w cudzysłowie mówiąc, wydajny dysk z laptopa.
No i pozwólcie, że przy nim zatrzymam się na moment i tak, wiem, materiał ten miał być tylko testem i recenzją dysków Kingstona, ale to wymaga kilku słów wyjaśnienia, bowiem jest to temat, który mnie wewnętrznie męczy od lat. W końcu przy zakupie laptopa tak wiele osób daje się skusić jedynie rozmiarem dysku. 1 TB ładnie wygląda w gazetce supermarketu, lecz późniejsze korzystanie z takiego sprzętu często woła o pomstę do nieba. Tak naprawdę mało kto potrzebuje dzisiaj dużej ilości przestrzeni. W końcu muzyka czy filmy dostępne są online, zdjęć też nie ma sensu składować na dysku w laptopie, skoro można je trzymać bez limitu i to za darmo w usłudze Google Photos.
Nawet jeśli ktoś potrzebuje większej pojemności to jak najbardziej ok, ale niech to będzie drugi dysk. Tu właśnie pojawia się całe piękno idei nośników bazujących na gnieździe M. 2. Większość laptopów ma miejsce tylko na jeden 2,5-calowy dysk, ale ze względu na niewielkie rozmiary nośników NVMI te wyposażone są w jedno lub nawet dwa takie gniazda. No i sami teraz przeskanujcie wzrokiem ten wykres od góry do dołu. Tak jak użytkownicy komputerów stacjonarych mogą sobie pozwolić na utworzenie macierzy Ride Zero z kilku dużych 3,5-calowych dysków mechanicznych, tak właściciele laptopów nie mogą sobie już na to pozwolić. Ale to właśnie ich ratuje najbardziej standard M. 2 i bardzo dobrze.
Nośniki NVMI nie tylko urywają głowę pod względem prędkości działania, ale ważą tyle co nic i zużywają przy tym znacznie mniejszej ilości energii, a to jak wiemy ma ogromne znaczenie w przypadku komputerów przenośnych. Na domiar złego niewiele laptopów wyposażonych jest więcej jak 8 GB pamięci RAM. Oczywiście wiele zależy od tego co robimy na takim sprzęcie, ale w momencie gdy tej pamięci zabraknie, system zrzuca wszystko do pliku stronicowania, czyli na pamięć stałą i uwierz mi, nie chcesz mieć wtedy dysku mechanicznego. Dlatego nie bez przyczyny mówi się o tym, że zwykłe SSD potrafi odmienić nawet bardzo starego laptopa, przynajmniej tak długo jeśli zastąpimy nim nośnik, na którym znajdował się wcześniej system operacyjny i najważniejsze z programów.
Lecz jak ma się ta sytuacja w przypadku gier komputerowych? Wiadomym jest, że choć w przeciągu kilku ostatnich lat nośniki półprzewodnikowe znacząco staniały, to te o relatywnie wyższej pojemności wciąż tanie nie są. Dlatego w przypadku gier sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. Niektóre produkcje pochłaniają absurdalne wręcz ilości przestrzeni dyskowej. Podstawowa wersja GTA V to 70 GB, Red Dead Redemption 2 zajmuje 150, a taki Call of Duty Modern Warfare wymaga 213 GB. No i druga sprawa jest taka, że nie wszystkie gry się tak ładnie skalują wraz ze wzrostem wydajności nośnika, na którym są one zainstalowane. Zwyczajnie innym grom fakt, że są one zainstalowane na HDD zamiast na SSD, po prostu nie robi większej różnicy, wtedy oczywiście nie ma po co przepłacać.
Spójrzmy więc tak luźno jak to jest z tymi grami. Tak oto wygląda czas niezbędny do wczytania poziomów Shadow of the Tomb Raider. Widzimy, że ta bardzo ładnie się skaluje wraz ze wzrostem wydajności nośnika, na którym jest zainstalowana. Różnica pomiędzy dwoma testowanymi nośnikami NVME, a zwykłym SSD, jest stosunkowo niewielka, choć owszem jakaś jest. Dwa mechaniki połączone w macierze Ride Zero wymagają już więcej czasu do wczytania poziomu, ale to dopiero z dyskiem laptopowym można się naczekać. Oczywiście sam czas wczytywania poziomu w grze, przynajmniej w tej, nie jest jakiś problematyczny, lecz pamiętajmy o tym, że są też takie tytuły chociażby jak Skyrim. Ten kazał graczowi czekać za każdym razem jak wchodził czy wychodził z czyjegoś domku.
Tym sposobem rozgrywka znacząco się przedłużała. Wymiana na szybki dysk półprzewodnikowy oszczędziłaby tu sporo bezpowrotnie straconego czasu. No ale tak jak już wspomniałem niektórym produkcjom prędkość napędu poniekąd wisi i powiewa. Do takich należy chociażby Red Dead Redemption 2. Przynajmniej tak długo jak nie używamy bardzo wolnego dysku to różnicy to w zasadzie nie robi. Zaskakujące, prawda? Najwyraźniej w przypadku mojej konkretnej konfiguracji to nie pierwsze z czterech napędów były wąskim gardłem. Tak więc w przypadku gier sprawa jest no oczywiście trudna do osądzenia. Instalowanie jednych na szybki napęd ma sens, innych już niespecjalnie. Z kolei używanie wolnego dysku mechanicznego pod system operacyjny jest czymś, czego po prostu robić się na pewno nie powinno.
Zajrzyjmy teraz do bardziej standardowych testów po czołżce od Crystal Disc Mark. Do łatwiejszego porównania do wykresu sprowadziłem obydwa zrecenzowanych nośników. Plansza widziana w tym momencie dotyczy samego odczytu. Zauważcie proszę, że jak pierwsza para pomiarowa wskazuje odczyt na całkowicie czystym nośniku, tak już druga odpowiada wynikom uzyskanym po zapełnieniu jego przestrzeni do 80%. Ogólnie widzimy tutaj, że jednotera bajtowa sztuka jest minimalnie szybsza przy odczycie sekwencyjnym. Przy losowym przewaga ta wyraźnie już rośnie. W przypadku zapisu sekwencyjnego pusty jednotera bajtowy Kingston ma absolutną przewagę nad mniejszym braciszkiem, lecz co ciekawe role te się odwracają w momencie, gdy zapełnimy nośnik danymi. Bez względu na stopień zapełnienia 500 ma też przewagę w czasie losowego zapisu. Wykonale również pomiary w AS SSD.
Tutaj skupimy się na przyznawanej przez program punktacji. Patrząc na te wyniki nie mamy żadnej wątpliwości. W ogólnym rozrachunku większy nośnik wypada zdecydowanie lepiej, ale jest to naturalna kolej rzeczy. Przeprowadzimy także nieskomplikowany sprawdzian zapisu 100GB pliku. Jednotera bajtowemu Kingstonowi proces ten zajął zaledwie 48,5 sekundy, a średnia prędkość wyniosła 2158 MB na sekundę. W przypadku 500GB sztuki ta sama operacja trwała prawie 68 sekund, przy średnim zapisie 1547 MB na sekundę. Jeśli chodzi o temperatury to w czasie wszystkich tych testów żaden z recenzowanych dysków nie przekroczył temperatury 50 stopni Celsjusza, czyli daleko jeszcze do 75 stopni, które przez producenta uważane są za martwiące, czy nawet krytycznych 80. Chociaż warto zaznaczyć, że moja płyta główna dysponuje od promiennikiem ciepła, który był tu oczywiście zainstalowany.
W każdym razie nie ma co ukrywać, że to właśnie dyski do niedawna były traktowane jako ostatnie na liście zakupów przy składaniu komputera. W ramach oszynności wciąż wiele osób decyduje się na zakup mechanika, który służyć ma przechowywaniu gier, ale niestety też systemu operacyjnego. Bardziej świadomi wybiera już standardowy SSD, co pozwoli poczuć zauważalny wzrost komfortu pracy, lecz wraz z rozwojem segmentu nośników półprzewodnikowych również tutaj pojawiły się innowacje. Jak widzicie między tym dyskiem NVMe na złączu M. 2, a nawet jednym z szybszych nośników SSD opartych o SATA 3 widać wyraźny skok wydajnościowy. Obecna generacja propozycji od Kingstona oparta na magistrali PCIe 3. 0 jest kolejnym krokiem naprzód. Poprzednia seria, czyli KC2000, oferowała transfery na poziomie odczytu 3200 i zapisu do 2200 MB na sekundę.
W testowanych przez mnie dzisiaj nośnikach z rodziny KC2500 wartości te wzrosły odpowiednio do 3500 MB dla odczytu i do 2900 MB przy zapisie danych. Na dodatek udało mi się potwierdzić dane katalogowe ze stanem rzeczywistym. Dzięki tym modelowi Kingston plasuje się w ścisłej czołówce pod względem wydajności, mówiąc oczywiście dalej o standardzie PCIe 3. 0. Powoli do szerszego użytku wchodzą jednak nośniki NVMe z szyną PCIe 4. 0. Dzisiaj planując zakup warto w tym kontekście spojrzeć na cenę. Dyski o pojemności 1 TB oparte o magistrale 4. 0 kosztują w granicach 1200 zł i oferują transfery większą jakość 1. 3, może 1. 4 od testowanego Kingstona.
Jednak należy zauważyć, że seria KC2500 dostępna jest na polskim rynku raptem od kilku dni i ceny na dzień przygotowania tego materiału wciąż są wysokie, przynajmniej względem propozycji konkurencji. Jednak sądzę, że za tydzień czy miesiąc od recenzji ich ceny powinny spaść, przez to staną się one łakomym kąskiem. Jak zawsze aktualne oferty z popularnych sklepów znajdziecie w opisie pod filmem i warto je sprawdzić, gdyż są to naprawdę bardzo udane i szybkie nośniki. W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim subskrybentom oraz patronom, którzy pomagają w rozwoju kanału. Ich imiona możecie zobaczyć teraz na ekranie, a jeżeli chciałbyś do nich dołączyć, to kliknij w link Patronite znajdujący się w opisie.
Dziękuję za zostanie ze mną do samego końca i do zobaczenia w następnym materiale. Trzymajcie się, hej!.