TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Na kanale testowaliśmy już sporo kart graficznych. Zdecydowana większość z nich była ze średniej półki cenowej. Zapewniają one bardzo korzystne osiągi względem kosztów zakupu. Była też jedna tańsza, która co prawda robiła to co ma robić. Ale ze względu na swoją dziwną konstrukcję, gorsze materiały i wykonanie pracowała głośno i nieprzyjemnie. Lecz dzisiaj pierwszy raz w historii kanału sięgniemy po creme de la creme, co z francuskiego oznacza najlepsze z najlepszych. Holofame to absolutnie topowa seria kart graficznych od KFA2 dedykowana dla najprawdziwszych entuzjastów i overclockerów. Jeśli nie lubisz nosić łatki średniaka, interesuje Cię tylko i wyłącznie to co przeznaczone dla najlepszych, to uwierz mi, ten materiał jest właśnie dla Ciebie. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Tech Mania HD.
Zapraszam! Ten materiał obejrzysz dzięki wsparciu platformy GVG Moll. Jest to ogromny sklep specjalizujący się w kluczach do gier na PC, Xbox, PlayStation czy nawet Google Play. Zdobędziesz tu praktycznie wszystko. Od kart podarunkowych do Steama po oprogramowanie pokroju Office'a czy Windowsa. Przestań przypłacać i już teraz odwiedź stronę. Link oraz kod zniżkowy na 20% odnajdziesz pod filmem w opisie. Prezentacja karty tego segmentu bez unboxingu byłaby wręcz grzechem, więc zacznijmy od niego. Na tyle wierzchniej części opakowania odnajdziemy informacje dotyczące najważniejszych cech wyróżniających ten produkt na tle setek pozostałych. Do wykonania tej karty użyto komponentów najwyższego sortu oraz wytrzymałości i nie jest to tylko marketingowa przechwałka, bowiem konstrukcja ta przeznaczona jest do ekstremalnego overclockingu z użyciem ciekłego azotu.
Jest ona w stanie wytrzymać pobory dochodzące tysiąca Wattów. Karta wyposażona jest też w podwójny BIOS, lecz jest to tylko pierwsza warstwa przez którą musimy się przedostać. Ta skrywa opakowanie właściwe z nanesionymi srebrnymi napisami. Rościnamy więc plomby, podnosimy karton i zaglądamy do jego wnętrza. Wystarczy jedno spojrzenie, aby zrozumieć, że mamy tu do czynienia z produktem z najwyższej półki. Przy unoszeniu karty daje się odczuć jej wysoką wagę. Szybko spoglądając na zastosowany tu układ chłodzenia, zaczynamy rozumieć skąd ta się bierze. Wysokie żeberka głównego chłodzenia to jedno, ale te dodatkowe urzebrowania z grubą podstawą przymocowane do przedniej części PCB nie są zwykle spotykane. Jednak budowę karty jeszcze zdążymy sobie omówić. Zobaczmy co znajduje się pod pierwszą tacką.
Choć sporo nawet średniobudżetowych płyt głównych ma wzmacniany 16-krotny port PCI-Express, to i tak przy tak masywnej karcie mógłby się on wyłamać. Dlatego bardzo dobrze, że producent dołączył tu wytrzymały, w całości wykonany z aluminium przedłużany wspornik, mogący potrzymać do dwóch kart jednocześnie. Całość wykonana jest bardzo dobrze i posłuży nam wiele, wiele lat. Na froncie podstawy, ba, nawet na jej spodzie nosi ono logo producenta i co ciekawe, jest ona magnetyczna. Rękawiczki, które w teorii powinny posłużyć czystej instalacji, też się tu znalazły, lecz na męskie, europejskie dłonie są raczej one za ciasne. To jednak nie wszystko. Głębiej odnajdziemy trzy pojedyncze, uatrakcyjniające wygląd przedłużki do zasilania karty, niewielki przewód służący synchronizacji oświetlenia ARGB oraz instrukcje. Dobrze widzicie, karta do najmniejszych nie należy.
Długa jest ona na 339 mm, wysoka na 114, a jej grubość wynosi 68 mm. Tym samym nie do każdej obudowy się zmieści, zwłaszcza jeśli za przednimi wentylatorami jest już zainstalowana chłodnica, która siłą rzeczy zabiera nam miejsce, które normalnie przeznaczone byłoby dla karty. W tym przypadku wykorzysta nową obudowę NZXT H510 Flow, której recenzję zobaczysz już niedługo na kanale, więc nie zapomnij włączyć dzwoneczka. W każdym razie producent obudowy zapewnia, że zmieści się tu karta o maksymalnej długości 36 cm. Testowany dzisiaj RTX 3080 ma w końcu niespełna 34. Szkopu tylko w tym, że radiator chłodzenia cieczą zajmuje już 3 z tych dostępnych 36 cm.
Chociaż po zastosowaniu się do starego polskiego przysłowia brzmiącego wszystko lekko młotkiem, to udało mi się ją tu zamontować, a tak naprawdę to wystarczyło ją wsadzić idąc po przekątnej tak, aby końcówka karty schowała się ponad progiem chłodzenia. Według mnie wygląda to absolutnie obłędnie, w pozytywnym znaczeniu tego słowa oczywiście. Przypomina mi to German Style stosowany w motoryzacji, którego jednym z elementów są felgi typu Deep Dish, czyli takie wiecie z szerokim rantem i z oponami wręcz na nią naciągniętymi. Podkreśla to ogrom mocy auta względem zastosowanej budy, dokładnie tak samo jak tutaj. Obudowa NZXT jest stosunkowo kompaktowa, w wersji Flow jakby nie było bardzo przewiewna, ale tak potężna.
Ledwie mieszcząca się karta graficzna kładzie na cały build akcent, że nie jest to tylko zabawka, a jest to wyrafinowana maszyna, którą stać na wiele. O czym przekonacie się w czasie omawiania benchmarków. Jak przystał na topową serię kart, Hall of Fame ma przyciągać nie tylko najmocniejszymi komponentami, ale także swoim nietuzinkowym designem. Biała kolorystyka, zarówno backplate jak i laminatu wyróżnia tę konstrukcję pośród wielu innych kart na rynku. Wentylatory, grzbiet, a nawet sam backplate zostały uatrakcyjnione na tyle, na ile było to możliwe. Zamiast płaskiego kawałka metalu ten został tu w pewien sposób ponacinany, czy może ukształtowany w wielowymiarowe trójkąty. Przypomina to tak jakby diament.
Wzór ten atrakcyjnie załamuje promienie świetlne i po tym jak już zainstalujemy kartę wewnątrz obudowy, wyposażonej w dodatkowe osiedleń RGB, tak ukształtowany backplate pozwoli kolorom wybrzmieć jeszcze bardziej. Na ten pierwszorzędny system chłodzenia składają się trzy wentylatory. Dwa zewnętrzne mierzą po 102, z kolei wewnętrzny ma 92 mm średnicy. Te przedmuchują powietrze przez wysokie żeberka, które odbierają ciepło poprzez grube ciepłowody. W podwójnym śledziu znajduje się dodatkowe wycięcia wentylacyjne oraz cztery wyjścia. Trzy display port w wersji 1. 4a oraz jedno HDMI 2. 1 mogące przekazać 120 Hz obraz w rozdzielczości 4K. Jednak jest tu coś jeszcze. Przycisk z diodą LED. Jak się okazuje służy on do wymuszenia pełnej prędkości obrotowej wentylatorów.
Na grzbiecie znajduje się trzy gniazda na ośmiopinowe wtyczki zasilania. Te wzmocnione są z zewnątrz metalem, który podczas częstszych instalacji ma zapobiec ich wyłamaniu. Przez wycięcie w backplate widać biało końcówkę płytki PCB. Znajduje się tam malutki przełącznik. Domyśnie ustawiony on jest na prawo w kierunku P-mode. Oznacza to performance, czyli wydajność. Karta pobiera wtedy 370 W energii. Jeśli przesuniemy go w lewo aktywujemy oszczędny i cichy bios, tak zwany silent mode. Karta pobiera wtedy maksymalnie do 320 W energii. Więcej o nich powiem w segmencie poświęconym benchmarkom gier. Tuż obok niego znajduje się gniazdo do wpięcia kabla synchronizującego oświetlenie RGB z resztą naszego komputera, ale jest to tylko opcja.
Jeśli nie zależy nam na takim sparowaniu, to do zarządzania oświetleniem możemy wykorzystać oprogramowanie producenta karty. Wtedy wszystkie trzy elementy podświetlenia na które składa się środkowy wentylator, napis Hall of Fame oraz emblemat świecą równocześnie w wyznaczonym trybie i kolorze. Jak wspomniałem na samym wstępie konstrukcje serii Hall of Fame przeznaczone są dla overclockerów. Nie chodzi tu wcale o takie zwykłe podkręcanie w domowym zaciszu, a konstrukcja ta posiada cały szereg ułatwień i rozwiązań, które pozwalają na wykorzystanie jej w overclockingu ekstremalnym. Mamy tu wzmocnione, rozszerzone, autorskie PCB. Absolutnie przesadzono wręcz sekcję zasilania na którą składa się łącznie 26 faz. 14 plus 8 plus 4.
Dzięki temu napięcie dostarczane do komponentów karty jest stabilniejsze, w cudzysłowie mówiąc czystsze. Raz, że taka sekcja zasilania bez trudu i bez emitowania nadmiernych ilości ciepa jest w stanie dostarczyć dużo wyższe ilości energii. Dwa, stabilne napięcia są czymś absolutnie kluczowym w celu osiągnięcia najwyższego taktowania procesora graficznego czy pamięci. Referencyjnym wersji RTX 3080 pobierają 320W. Testowana tutaj wersja od KFA2 z przysłowiowym palcem w nosie potrafi dostarczyć 400W przy niższej ilości generowanego ciepła i wyższej kulturze pracy, aniżeli taki zwykły referend. Więc tak moi drodzy, karta karcie nierówna.
Jasne, że tańszych RTX 3080 znajdziecie całe pęczki nawet u topowych producentów, ale liczy się to jakie komponenty i materiały zostały wykorzystane do jej budowy, bowiem te wszystkie elementy wokół samego procesora graficznego potrafią kosztować niemałe pieniądze. Nie każdy też wie, że producenci stosują tak zwany beaning. Polega on na typowaniu i segregowaniu komponentów, w tym przypadku oczywiście procesorów graficznych, na lepsze i gorsze. Zresztą chyba każdy z Was słyszał o loterii krzemowej. Jedne procesory zwykle wycięte z wewnętrznej części wafla krzemowego mogą osiągać wyższe częstotliwości przy niższych napięciach. Pracują one też stabilniej.
Z kolei te wycinane z dalszych części wafla charakteryzują się słabszymi parametrami, choć tak długo jak spełniają one zakładane minimum, to wciąż jako sprawne trafiają do średnio i niskobudżetowych konstrukcji. Właśnie, ale te najbardziej udane procesory, te tak zwane perełki, kosztują najwięcej. Wybierane są przez partnerów właśnie do tych najcenniejszych i najlepiej skonstruowanych kart. Ma to oczywiście mnóstwo sensu, bo słaby procesor graficzny i tak nie będzie się dobrze podkręcał, więc trafi on do konstrukcji ze słabszym PCB o równie słabej sekcji zasilania i pewnie jeszcze gorszym chłodzeniu. Do serii Hollow Fame wybierane są jedynie najlepsze procesory NVIDI, które cechują się najwyższym potencjałem.
W dwóch kliknięciach sprawisz, że karta działa w trybie OC pobierając 400W, ale to dopiero pierwszy poziom overklokingu. Ekstremalne podkręcanie zaczyna się tam, gdzie wkracza wspomniany już ciekły azot. Wtedy dopiero można wykorzystać pełen potencjał wyselekcjonowanego procesora graficznego oraz tak zaawansowanej sekcji zasilania. No ale to nie jedyne zalety wybrania topowej konstrukcji. Seria Hollow Fame ma kilka innych elementów przydatnych podczas podkręcania. Jest nim chociażby punkt pomiaru napięć znajdujący się na grzbiecie karty. Dwie diody ulokowane nieopodal wtyczek informują o tym, czy aby na pewno wszystkie 3 gniazdy otrzymują zasilanie.
Raczej nie przegapimy faktu, gdy w jednym z gniazd zabraknie fizycznie wpiętej wtyczki, jeśli kabel będzie wadliwy lub nie będzie on prawidłowo siedział w gnieździe czy to zasilacza czy samej karty, to może nam to szybko pomóc w odnalezieniu przyczyny problemu. Przycisk na śledź wymuszający pełną prędkość obrotowo wentylatorów to także coś, co jest bardzo doceniane przez hardkorowych overklokerów. Jednak my sprawdzimy tę kartę od strony bardziej normalnego użytkowania. Zacznijmy może od tytułów lżejszych. Całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że bardziej e-sportowe tytuły ogrywacie najczęściej w najniższych ustawieniach, po to aby zmaksymalizować frame rate i zminimalizować wszelkie opóźnienia systemowe. Jednakże, jak udowodniłem w ostatnim materiale dotyczącym technologii Nvidia Reflex, opóźnienia te można bardzo fajnie skrócić bez potrzeby okaleczania naszego wzroku niskorodzieczością.
Zresztą, powiedzcie mi, jeżeli ktoś kupuje kartę tego pokroju to na pewno nie zgodzi się na nic poniżej rozdzielczości 1440p. Rainbow Six Siege przetestowana w predefiniowanych ustawieniach Ultra DLSS pozostał wyłączony. Sprawdzając kartę na fabrycznych nastawach, czyli z limitem 370W w rozdzielczości 1440p, obserwujemy, że obciążenie karty osceluje pomiędzy 85 a 94%. Fakt, że ani razu w czasie trwania benchmarku nie przekracza 94% obciążenia jest jasnym wskaźnikiem, że limitowani tu jesteśmy pozostałymi komponentami komputera, a nie samą kartą graficzną. Podkręcony 12-rdzeniowy 24-wątkowy procesor Ryzen 3900XT zwyczajnie nie pozwolił karcie odblokować swojego potencjału.
Podbijając rozdzielczość do 4K już większy nacisk kładziony jest na układ graficzny, w tym teście obciążenie nie spada poniżej 94%, a przez większość czasu i tak wynosi 96%, ale spójrzmy jak prezentują się wszystkie wyniki. Na każdą rozdzielczość przypadają 3 ustawienia energetyczne. Pierwszy pomiar wykonałem na energooszczędnym, cichym biosie karty, który pamiętaj, jest odpowiednikiem dowolnej innej, standardowej wersji RTX 3080. Ten pomiar wykonany był już na 370W, który jest fabrycznym, ale dla tej wersji Hall of Fame, oraz trzeci wynik dla wybranej rozdzielczości został zebrany przy 400W limicie mocy. Ten aktywowałem poprzez włączenie autorskiego trybu OneClickOC. Pomimo wyższego limitu mocy tryb ten podnosi zegar procesora graficznego jedynie o symboliczne 15MHz.
W rzeczywistości moglibyśmy zaszaleć znacznie bardziej, ale skoro producent przechwala się tym trybem, to uznałem, że taki właśnie warto przetestować i sprawdzić, czy rzeczywiście on cokolwiek zmienia. Na podstawie wykresu widzimy, że standardowe wersje kart RTX 3080 zablokowane na poziomie tych 320W, ustępują w wersji Hall of Fame. Dla rozdzielczości 1440p są to zaledwie 2%, ale tak jak już zdążyłem wspomnieć, nie tyle karta jest tu limitem, co pozostałe komponenty komputera. 320W, a fabryczne 370 dzieli już 6,5% w rozdzielczości 4K. Tryb OneClickOC to już 8% wzrost. Fortnite przetestowała na ustawieniach epickich bez włączonej technologii śledzenia promieni. W tym konkretnym tytule Livia część graczy traktuje ją jako zbędną ciekawostkę. Jednak DLSS w trybie jakości i refleks były włączone.
Tutaj potencjał testowanego RTX również jest ograniczany pozostałymi komponentami zestawu. Może nie tak bardzo jak miało to miejsce w Rainbow Six Siege, ale jednak przez sporą część rozgrywki obciążenie karty oscyluje w okolicach 90%. Pomimo 370W limitu mocy karta pobiera bliżej 340, więc widać, że skrzydeł dalej nie może ona rozwinąć. A to zwierciedlenie także w wykonanych pomiarach. Cichy tryb oszczędny zleka ogranicza klatkarz. Z kolei podniesienie limitu z 370 do 400W robi tylko minimalną różnicę. Rozdzielczość 4K już stawia większe wyzwanie dla testowanego RTX 3080. Częstotliwość generowanych klatek zauważalnie spadła, a obciążenie wzrosło pomiędzy 93 a 99%.
Raczej niewiele osób zdecyduje się na rozgrywkę w takiej rozdzielczości, ale skoro średnio dobija ona pod 70 klatek na sekundę, to z wolniejszymi wyświetlaczami 4K takie połączenie wciąż może mieć sens. Czas teraz na kontrowersję. Cyberpunk 2077 całymi miesiącami było mieszane z błotem zaopóźnienia. Liczne błędy, ale przede wszystkim za totalnie wyssane z palca wymagania sprzętowe. Konsole nie mogły jej udźwignąć, a komputery stawały w ogniu. Oczywiście w przenośni. Produkcja ta jak najbardziej cechuje się niezwykle wygórowanymi wymaganiami, ale to dopiero ona pozwoli nam realnie przetestować prezentowaną dzisiaj kartę. Żeby dodatkowo utrudnić jej sprawę, zastosuje predefiniowane ustawienia, nazwane tutaj Ray Tracing Średni. Niech ta nazwa was jednak nie zmyli. Te są ponad normalnymi ustawieniami Ultra, bowiem dochodzi do nich jeszcze śledzenie promieni.
W tym ustawieniu domyślnie aktywowany jest DLSS, ale w trybie automatycznym, który dodatkowo optymalizuje i stara się podbić klatkarz jednocześnie zmniejszając jakość obrazu. My jednak szarpniemy się bardziej i zmienimy go w tryb najwyższej jakości. Takie ustawienia nawet w najmniejszej rozdzielczości są dla większości maszyn absolutnie nieosiągalne. Tutaj jak możesz zobaczyć na zarejestrowanym gameplayu nawet w 1446p z włączonym śledzeniem promieni jest płynnie i spadki poniżej 60 klatek są sporadyczne, nawet w tych bardziej zaludnionych i skomplikowanych lokacjach. Gdybyś jednak chciał zrezygnować ze śledzenia promieni to po ich wyłączeniu klatkarz podbijany jest do okolic 100-110 na sekundę.
Jeśli jednak zechcemy przeskoczyć do niezwykle wymagającego 4K to bez ray tracingu naopartego na ustawieniach Ultra jeszcze jakoś dałoby się grać, lecz w czasie strzelanin możemy zatęsknić za wyższym klatkarzem. Przedźmy teraz do umówienia uzyskanych wyników w razie czasie 1446p. Są to pomiary wykonane z włączoną technologią ray tracingu. Jak widzicie na dole doszedł pomiar wykonany na ręcznym podkręcaniu. Jak już wspomniałem domyślny tryb OneClickOC elegancko podwyższa limit energetyczny, ale podbicie zegara GPU o 15 MHz to w zasadzie tyle co nic. Wyrafinowanego ocenie będę tu wykonywał. Podbiję tylko zegar procesora graficznego o 125 i pamięci o 500 MHz. Nawet napięć nie będę tutaj podwyższał. Zrobimy teraz tylko tyle co każdy z was może zrobić w kilka sekund.
Na takim nawet najprostszym podbiciu samych zegarów i wciąż z zachowaniem 400W limitu Cyberpunk zauważalnie zyskał. Przechodząc do planszy przedstawiającej kolejne wyniki widzimy, że nie jest to jeszcze czas na połączenie technologii śledzenia promieni wraz z 4K. Przynajmniej nie w tej produkcji. Granie nawet na RTX 3090 w takich ustawieniach jest karkołomne. Minie pewnie jeszcze kilka ładnych lat, nim nawet najmocniejsze karty będą w stanie podołać takiemu obciążeniu. Warto jeszcze wspomnieć o piszczeniu cewek. Te na zdecydowanej większości gier, które ogrywałem w ogóle nie było dostrzegalne. Jedynie w przypadku Rainbow Six Siege i to w rozdzielczości 1446p dało się je usłyszeć z odległości 2 metrów przy zamkniętej obudowie. Karta generowała wtedy w okolicach 450-550 klatek na sekundę.
W rozdzielczości 4K piszczenie może nie ustąpiło, ale na pewno obniżyło głośność. Na bardziej wymagających grach cewki już nie generowały tak głośnego buczenia. Ba, nawet Valorant, który również generował zawrotne ilości klatek, też nie wyzwalał w cewkach takiego podobnego dźwięku jak Rainbow Six. Pamiętajcie jednak, że piszczenie cewek nie jest uzależnione tylko i wyłącznie od samej karty, ale znaczenie ma też zasilacz. No i to co tu słyszycie zostało zarejestrowane czułym mikrofonem dosłownie 3 czy 4 cm od niej, więc oczywiście, że będzie głośno. Jednak nikt normalny ucha do backplate karty chyba przykładać nie będzie. Grając cokolwiek innego, nawet na głośnikach, było to dla mnie całkowicie nie do wychwycenia. Spójrzmy jeszcze na temperatury, które układ osiągał na poszczególnych trybach wydajnościowych.
Z oszczędnym BIOS-em Delta temperatur nie przekraczała 46°C. Dwa większe wentylatory na karcie obracały się z prędkością 1569 obrotów na minutę. Ten mniejszy nie przekraczał 1900 obrotów. Zresztą posłuchajcie sami. Tryb fabryczny pobierający 370W podniósł temperaturę o 4,5°C. Całkiem dobrze jak na dodatkowe 50W energii do wystudzenia. Siło rzeczy wentylatory też musiały obracać się szybciej. Jednak te 1788 obrotów dla 102 mm i 2181 obrotów dla 92 mm, choć już słyszalne, to nieznacznie przekraczały głośność pozostałych wentylatorów zamontowanych w obudowie. Przy 400W, czyli w trybie tego lekkiego OC, gdy większe śmigiełka prawie dobijały 2000, a mniejsze przekraczało próg 2300 obrotów na minutę, to już można było akustycznie odnieść wrażenie, że wentylatory zaczynają swoją pracę na poważnie.
Temperatura rdzenia w tym trybie wzrosła o kolejne 2°C. Musimy pamiętać o tym, że RTX 3080 Hall of Fame to produkt bezkompromisowy. Zbudowany bez szarpania się o każdy grosz. Tak, jak ma to miejsce w przypadku tańszych konstrukcji. Producenti kart partnerzy zarówno NVIDIA jak i AMD operują na naprawdę minimalnych marżach i jeżeli chcecie, to można o tym śmiało poczytać w sieci. Ceny są obecnie napompowane przez ogromny popyt i niewielką podaż, ale zwykle każdy producent musi mocno hamować swoje zapędy. Seria Hall of Fame jako, że jest przeciwieństwem ideologii oszczędzania na każdym drobiazgu, droga dzisiaj będzie droga też jutro. Komponenty użyte do jej budowy nie są na styk, tak aby tylko jakoś to działało.
Ta ma mieć potencjał pójścia dużo dalej niż nawet te 400W. Jasne, każdy gracz by się z takiej cieszył, ale to dopiero hardkorowy overclocker będzie się z niej cieszył jeszcze bardziej. KFA2 kolejny raz udowadnia, że jest producentem na światowym poziomie. W naszym kraju marka ta nie jest jeszcze tak dobrze znana, przez co ceny ich kart są często bardziej atrakcyjne niż te pochodzące od lepiej rozpoznawalnej konkurencji. Jeżeli podoba Ci się to co robię na kanale to od niedawna można wspomóc moją pracę bezpośrednio przez YouTube. Wystarczy kliknąć przycisk wesprzej, każda pomoc ma ogromne znaczenie. Dziękuję też obecnym patronom, do których możesz dołączyć i Ty poprzez serwis Patronite. Dziękuję, że zostaliście ze mną do samego końca.
Trzymajcie się, cześć!.