TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Powiedzmy sobie szczerze, na rynku nie brakuje gamingowych słuchawek, a wielu z nich dalece od ideału. Dzisiaj jednak przetestujemy model, który marzył mi się naprawdę od dawna. Są to słuchawki, które nie tylko wyglądają dobrze, grają świetnie, ale to co dla mnie najważniejsze to fakt, że są one pozbawione kabla. No bo w końcu nie ma nic bardziej irytującego podczas pracy, czy nawet gamingu, jak plączące się przewody. Tak więc przyjrzyjmy się im dzisiaj bliżej. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Techmania HD. Zapraszam. Ten materiał obejrzysz dzięki wsparciu platformy GVGmall. Jest to ogromny sklep specjalizujący się w kluczach do gier na PC, Xbox, PlayStation czy nawet Google Play. Zdobędziesz tu praktycznie wszystko.
Od kart podarunkowych do Steama, po oprogramowanie pokroju Office'a czy Windows'a. Przestań przypłacać i już teraz odwiedź stronę. Link oraz kod zniżkowy na 20% odnajdziesz pod filmem w opisie. Słuchawki dotarły do mnie w dość standardowym opakowaniu. Czarno-żółta kolorystyka od razu mówi nam, że mamy do czynienia z produktem marki Corsair. Na wierzchu połyskuje lakierowana grafika produktu. Tutaj dowiadujemy się o kompatybilności z komputerami i konsolą PlayStation 4. Mamy też ikonę aplikacji iCue do obsługi wszystkich sprzętów tej marki. Na spodzie kartonu widzimy listę rzeczy, które zawiera zestaw producenta. Samo opakowanie jest dość cienkie i delikatne, ale skrywa mocniejszy karton. Dostajemy się do niego rozcinając przeźroczyste przylepce. Wyciągnijmy go więc i zobaczmy co my tu mamy.
Żółty karton posiada dodatkową przegródkę, do której przywiązano słuchawki. Rozprątanie ich zajmuje chwilę. Na spodzie opakowania umieszczono resztę akcesoriów. Zacznijmy od czegoś przypominającego rozmiarem sporego pendrive'a. Jest to adapter USB dedykowany do tego modelu i będący jedynym sposobem do komunikacji tychże słuchawek z komputerem. Jego wielkość może być dla niektórych problemem, a na dodatek niefortunne wydaje się tutaj zastosowanie czarnego, połyskującego plastiku typu piano black. Na jego wierzchu znajdziemy logotyp Corsair oraz diodę. Sięgając ponownie do pudełka odnajdziemy zapakowany folię kabel USB. Jest on długi na 150 cm i zakończony został sporymi wtykami USB. Te posiadają gumowe wzmocnienia w miejscach łączenia przewodu z obudową wtyczki.
Może kabel ten pozbawiony jest nylonowego oplotu, ale tak solidne zabezpieczenie końcówek pozytywnie wpływa na jego żywotność, bowiem znacznie zmniejsza ryzyko z załamania kabla w tych neuralgicznych miejscach. W opakowaniu mamy również trochę makulatury. Zaczynając od instrukcji w formie książeczki po kartę gwarancyjną i papier opisujący metody utylizacji sprzętu elektronicznego Ostatni element jaki wyjąłem z pudełka to mała czarna gąbka. Jest to piankowa nasadka na końcówkę mikrofonu. Ta służy do tłumienia spółgłosek zwarto wybuchowych. Jeszcze tylko szybki rzut na słuchawki, ponieważ przed pierwszym użyciem warto pozbyć się licznych foliowych zabezpieczeń. Producent okrył nimi praktycznie każdy połyskujący element. Zaczynając od bocznych maskownic muszli po końcówkę mikrofonu.
Możemy być niemal pewni, że fragmenty te narażone są na łatwe zarysowania, do czego jeszcze wrócimy pod koniec tego materiału. Dlatego więc musimy zwracać na nie szczególną uwagę podczas użytkowania naszych nowych słuchawek. Pomocne w tym będzie znalezienie bezpiecznego miejsca na odłożenie ich po skończonej grze. Może to być zwykły wieszaczek, ale najlepiej jeśli zaopatrzymy się w solidny stojak. Ceny takowych zaczynają się już od kilkudziesięciu złotych, lecz my zagramy na bogato i wybierzemy bardziej ekskluzywne rozwiązanie. Otóż wraz ze słuchawkami dotarła do mnie paczka z produktem o nami. O nazwie Corsair ST100 RGB. Kolejne czarne pudełko z żółtymi wstawkami. Opakowanie zawiera praktycznie wszystkie informacje o produkcie. Po jego otwarciu widzimy najpierw plastikowy woreczek.
Skrywa on ilustrowaną instrukcję obsługi wraz z pozostałą papierologią oraz kabel. Nie jest to jednak zwykły stojak, ale prawdziwe rozbudowane urządzenie, więc do pełnego wykorzystania wszystkich jego możliwości musimy podpiąć je do portu USB. Dołączony przewód jest bardzo gruby i przez to dość sztywny. Ma on 1,8 metra długości i zakończony jest mniej popularnym wtykiem USB 3. 1 pierwszej generacji typu Micro B. Sam stojak stanowi jeden spójny element. W pudle ciasno zabezpieczają go gąbki po dwóch stronach. Po rozpakowaniu od razu czuć, że jest to produkt wysokiej jakości. Cała konstrukcja to aluminium, które zostało anodowane, przez to mamy dobrze wyglądającą czarną powierzchnię. Na samej górze znajduje się szerokie zagłębienie, to właśnie tutaj spoczywać będą słuchawki.
Schodząc niżej możemy zauważyć biały logotyp Corsair, który po podłączeniu ożywa po to, aby uraczyć nas dowolną spośród 16 milionów barw. Bez wątpienia jest to ciekawy smaczek dla wszystkich wielbicieli marki, ale nie jest to jedyny motyw RGB, jaki tu odnajdziemy. Liczne diody umieszczone są również wokół dolnej części podstawki. Podświetlenie nie jest jedyną rzeczą, która wyróżnia ten stojak na tle wszystkiego innego, co do tej pory widzieliście. Owszem, światełka może i są fajne, ale model ST100 skrywa w sobie sporo innych i naprawdę praktycznych funkcji. Wpinany od tyłu kabel nie tylko zasilę oświetlenie RGB, ale jego sygnał jest również rozdzielany na dwa dobrze usytuowane porty w standardzie USB 3. 0. Jeden na górze, drugi zaś na boku stopki.
Tak więc stojak ten możemy potraktować jako podręczny rozgałęziacz hub USB. Jednakże największa atrakcja dopiero przed nami. Tuż obok bocznego portu USB znalazł się okrągły 3,5 mm wtyk audio. ComboJack pozwala nie tylko na jednoczesne podłączenie słuchawek i mikrofonu, ale również daje on możliwość odsłuchu, dźwięku przestrzennego i to na dowolnych innych słuchawkach. Nie inaczej, stojak ten jest po prostu zewnętrzną kartą dźwiękową i system Windows rozpoznaje go właśnie jako tego typu urządzenie. Trzeba przyznać, że jest to miłe zaskoczenie. Może dodatkowa zewnętrzna karta dźwiękowa nie dla wszystkich będzie użyteczna, ale osoby posiadające budżetowe płyty główne mogą być tym faktem uradowane. System audio w low-endowych konstrukcjach jest nierzadko bardzo niskich lotów.
Dźwięk przez nie reprodukowany pozostawia sporo do życzenia, a w najgorszych przypadkach ten obfituje w niechciane szumy. Dla tych skorzystanie z zewnętrznego rozwiązanie audio, chociażby takich jak widziany tu stojak ST100, może być wręcz zbawienne. Zważywszy też, że ten potrafi konwertować stereo do trybu dźwięku przestrzennego, symulującego 7. 1. Jednakże w przypadku dzisiaj testowanych słuchawek Void RGB Elite Wireless, funkcja karty zewnętrznej nie będzie nam wcale potrzebna, za to port USB na środku podstawki i już tak. Jest to wyśmienite miejsce na podłączenie dongle służącego do komunikacji bezprzewodowej. Za stabilność stojaka odpowiada szeroka i ciężka podstawa, którą od spodu w dużym stopniu pokrywa gumowa powierzchnia. Stojakiem zarządzamy z poziomu oprogramowania IQ.
Z tego poziomu możemy w pełni sterować kolorowym podświetleniem, czy też decydować o sposobie obsługi wyjścia słuchawkowego. ST100 jest więc bez wątpienia opcją na bogato, aczkolwiek jeżeli nie zależy nam na tych dodatkowych bajerach, a wciąż chcemy mieć naprawdę wytrzymałe i pasujący stojak do słuchawek, to Corsair w swojej ofercie posiada również model oznaczony jako ST50. Ten sam design, aczkolwiek pozbawiony on jest RGB, rozgałęźnika USB czy karty dźwiękowej, za to kosztuje sporo mniej. Link do niego znajdziesz w opisie pod filmem. Jednakże wróćmy już do tematu głównego, którym są w końcu słuchawki. Jak już pewnie zdążyliście zauważyć jestem fanem białych akcesoriów komputerowych. Uważam też, że odpowiednie połączenie białego z czarnym również może wyglądać bardzo dobrze.
Za design słuchawek Corsair Void odpowiedzialne jest studio BMW Design Works. Nie sposób odmówić im oryginalnej stylistyki. Mimo, że na rynku jest duża konkurencja w tym segmencie, to akurat ta seria jest łatwo rozpoznawalna. Ok, a co jeżeli nie pasuje nam ten kolor? Otóż nic straconego. Oprócz białego wariantu możemy też wybrać wersję w pełni czarną, a nawet kombinację czerni z wiśniowymi wstawkami. Choć ta ostatnia dostępna jest jedynie wersji przewodowej. Niezależnie jaki kolor wybierzemy to możemy być pewni jakości wykonania oraz wygodzie samych słuchawek. Producent postarał się o użycie atrakcyjnych, wysokich jakościowo i przyjemnych w dotyku plastików. Zaś w miejscach zwykle narożonych na uszkodzenia, chociażby takich jak połączenie muszli z pałąkiem, zastosowano wytrzymałe aluminium.
Nie ma szans aby te poddało się bez walki. Sama obudowa muszli to połączenie kilku rodzajów plastików. Od czarnego matowego, najbliżej małżowiny, przez biały, gładki element, po dużą powierzchnię typu piano black, w którą wkomponowano symbol marki Corsair. Kryje on podświetlenie strefowe. Wszystkie elementy sterujące umieszczono na lewej muszli. Trzy sekundowe przytrzymanie pierwszego z nich włącza lub wyłącza słuchawki. Przycisk z ikoną przekreślonego mikrofonu robi właśnie to, czyli wyłącza lub włącza mikrofon, gdy ten jest opuszczony. O przechwytywaniu dźwięku dodatkowo informuje nas pierścień świecący na czerwono. Na spodniej części odnajdziemy główny element sterujący pracą słuchawek. Zbudowany on jest na wzór zatopionego koła, którego częściowy obrót w jedną lub drugą reguluje głośność.
Pojedyncze wciśnięcie przeskakuje pomiędzy pięcioma zapisanymi profilami dźwięku, a przytrzymanie kółeczka włącza lub wyłącza wirtualny dźwięk przestrzenny. Wbliżej środka znajduje się port microUSB służący do ładowania, a tuż obok niego niewielka dioda. Z obudowy lewej muszli wychodzi przymocowany na stały mikrofon. Umieszczono go na elastycznym pałąku, dzięki czemu dość łatwo można dobrać odpowiednią odległość od ust. Cała przedłużka jest matowa, ale już sama końcówka to znowu błyszczący plastik. Dla lepszego tłumienia szumu zalecane jest korzystanie z małej gąbeczki, którą Corsair dołączył do produktu. Nałożenie jej nie sprawia żadnych kłopotów i trzyma się ona bardzo dobrze. Podzmawiajmy teraz o komforcie, bowiem ten odgrywa tu przecież niebagatelną rolę. Zacznijmy od materiału użytego w Outline nałóżników.
Siatka, która pokrywa wewnętrze osłony membran jest jasna. Odychający materiał o podobnym splocie okrywa także bardzo miłą w dotyku piankę. Od razu czuć, że zastosowano tu materiały wysokiej jakości. Na dodatek jest ona z efektem pamięci. Bardzo ułatwia to komfortowe dopasowanie nałóżników do naszej głowy. W końcu każdy z nas ma inną budowę. Możliwość małego wychylenia również przyczynia się do tego, że całość lepiej przylega do kształtu głowy. Muszle obracają się o 90 stopni do wewnątrz, ale wystarczy to do komfortowego oparcia ich na klatce piersiowej w momencie, gdy ich nie używamy. Jest to przydatne także w czasie transportu czy nawet odłożenia ich na płaskiej powierzchni. Równie istotne w tym przypadku jest ustawienie szerokości pałąka.
Z każdej strony mamy 10 stopniowy zakres regulacji. Zmiana pozycji o każdy jeden ząbek jest wyczuwalna i łatwo znaleźć takie same położenie na obu stronach. Pomimo, że z wierzchu pałąk jest plastikowy, to tak naprawdę w środku znajduje się aluminiowe wzmocnienie. Tym samym bardzo ciężko jest je uszkodzić przy typowym użytkowaniu. Kolejny aspekt odpowiadający za komfort to sposób w jaki słuchawki opierają się na głowie. Corsair postawił tutaj na bardzo standardowe rozwiązanie. Cała góra to duża gąbka pokryta siateczką, dokładnie taka sama jak w osłonach na uszników. Materiał ten wyśmienicie sprawdza się także przy odprowadzaniu ciepła czy wilgoci. Komfort użytkowania autentycznie stoi na bardzo wysokim poziomie.
Siła docisku jest odpowiednia, aby słuchawki nie spadały bez wyraźnego powodu, ale też w żaden sposób nie jest na tyle mocna, aby męczyć. Nawet po wielu godzinach nie odczuwałem dyskomfortu czy jakiejkolwiek innej formy zmęczenia nimi. Jest to bardzo duży plus, ale nie podoba mi się w nich to, że zbyt dobrze wygłuszają wszelkie dźwięki pochodzące z zewnątrz. Wiem, brzmi to dziwnie, bowiem zwykle dobre wygłuszenie jest zaletą. Dla Was pewnie też, ale te słuchawki są w końcu przeznaczone do domowego użytku. I o ile nie mamy hałasującej rodziny czy dzieci, to takie wygłuszenie jest, przypuszczam, że raczej zbyteczne i łatwo przegapić, gdy ktoś woła nas na smaczny obiad. Seria Corsair Void Elite składa się obecnie z trzech wariantów.
Wszystkie mają te same 50mm neodymowe przetworniki o takim samym paśmie przenoszenia dźwięku, wynoszącym od 20 do 30 tysięcy Hz. Różni je natomiast sposób podłączenia. Możemy wybrać wersję przewodowo z 3,5mm jackiem. Niestety, jeżeli zdecydujemy się na kabel analogowy, to musimy liczyć się z brakiem podświetlanych logotypów na osłonach bocznych muszli. Odrobiną droższy jest model USB. Ten wciąż wymaga kabla do działania, ale wzbogacony jest o RGB. Recenzowane słuchawki są najdroższymi z tej serii. W końcu komfort braku plączących się kabli i wolność ruchów są tego warte. Znajdą się jednak takie osoby, które nie wyobrażają sobie grania w słuchawkach bezprzewodowych.
Wciąż gdzie niegdzie popularnie jest mit, że bez kabla nie jesteśmy w stanie pozbyć się opóźnienia w przesyle sygnału. Czy to w przypadku bezprzewodowych myszy, czy właśnie słuchawek gamingowych. Dziś jednak technologia poszła na tyle do przodu, że nie byłem w stanie odczuć zauważalnego opóźnienia dźwięku. Słuchawki Corsair korzystają z pasma 2,4GHz. Adapter co prawda jest dość duży, ale korzystając ze stojaka ST100, udało się znaleźć dla niego idealne wręcz miejsce. W słuchawki budowane są dwie anteny. Producent podaje, że system połączenia automatycznie zmienia częstotliwość, aby optymalizować stabilność sygnału. W warunkach idealnych zasięg wynosi do 12 metrów. W zupełności wystarcza to do swobodnego poruszania się w obrębie typowego mieszkania.
Przynajmniej w przypadku ścianki psowych nie wypada to źle. Jak wiadomo człowiek łatwo przyzwyczaje się do dobrego, nawet po krótkim czasie spędzonym z Void Elite Wireless RGB, aż nie chce się wracać do słuchawek na kablu. Praktycznie wszystkie sprzęty sygnowane logiem Corsair obsługiwane są z poziomu jednej aplikacji. Jest to IQ, o którym opowiadałem już przy okazji recenzji myszki Corsair Dark Core RGB Pro. To właśnie tutaj możemy uwolnić potencjał nie tylko myszki, ale też chociażby dopasować efekty świetne w każdym kompatybilnym urządzeniu. Poczynając od kości pęci RAM z dodatkowymi diodami LED, właśnie po testowane słuchawki czy stojak i od jego konfigurowania dzisiaj zaczniemy. W kwestii wizualnej mamy możliwość dostosowania jasności, podświetlenia i oczywiście barwy.
Wbudowano tutaj aż 9 stref z diodami RGB. W IQ dostępna jest opcja zmiany sposobu działania portu Minijack. Możemy wybrać czy zamiast odtwarzania dźwięków stereo, wolimy symulowany dźwięk przestrzenny określany przez producenta jako kanały 7. 1. Dodatkowo samo audio również dostroimy przy użyciu ekwalizera. Jednakże my tutaj nie jesteśmy w stanie w pełni skorzystać z potencjału u wstojaka, bowiem testowane słuchawki polegają na własnej drodze bezprzewodowej komunikacji z komputerem. Nic jednak nie stracimy z możliwości dostępnych w IQ. Po prostu w oknie programu wybieramy ikonę słuchawek i widzimy wszystkie opcje w nich dostępne. W tym ekwalizer, ten tutaj jest nawet jeszcze bardziej rozbudowany.
Do dyspozycji mamy 5 predefiniowanych zestawów jak chociażby dedykowane ustawienia dla gier FPS czy tryb wzmocnienia basu. Oczywiście możemy też stworzyć własny zestaw ustawień i ręcznie dostroić suwaki pas przenoszenia. Z tego poziomu zmieniamy też głośność mikrofonu i przyłączamy tryb stereo na dźwięk przestrzenny. Opcja suwaka sidestone służy do zmiany natężenia dźwięku mikrofonu słyszanego w samych słuchawkach. Kobiecygłos informuje nas chociażby o słabym poziomie baterii czy zmianie trybu dźwięku. Komunikaty te bywają przydatne, ale jeśli ktoś sobie ich nie życzy to ustawienia globalnej aplikacji pozwalają na ich dezaktywację. Do pełni umówienie ustawień zostało jeszcze podświetlenie.
Tak istotne dla sprzętu gamingowego, a w gruncie rzeczy i w przypadku słuchawek jednak trochę zbędne, bo i tak sami nie widzimy światła na muszlach. Jest to na pewno ciekawy smaczek dla tych, którzy streamują z włączoną kamerką, ale w każdym innym przypadku raczej można je wyłączyć od tak w ramach wydłużenia czasu pracy na baterii. Jeżeli jednak zależy nam na wyglądzie podczas gry to producent udostępnia całe mnóstwo trybów. Od wybranego pojedynczego koloru przez ustawienie zmiany koloru według różnych schematów. Jeżeli mamy więcej sprzętów Corsair to najlepiej wybrać Lightning Link. Dzięki temu synchronizujemy efekty świetne pomiędzy nimi. Przygotowane są też specjalne opcje do wyłączenia kamer.
Przygotowane są też specjalne zestawy dla kilku gier i aplikacji, które najlepiej oddają to co się dzieje w trakcie akcji. Nista obsługiwanych produktów nie jest długa, ale wchodzą w nie takie gry jak Far Cry 5 i New Dawn, Blair Witch, The Division czy Metro Exodus. Przykładowo gdy w Far Cry 5 widzimy ogień to diody RGB symulują go przy pomocy zmiany barwy między żółtym a pomarańczowym. Muszę przyznać, że pomysł jest doprawde interesujący i pozwala one lepiej wczuć się w rozgrywkę. Chociaż oczywiście potencjał marnowany jest poprzez znikomą ilość kompatybilnych tytułów.
Osobiście często korzystam z animowanych tapet przez aplikację Wallpaper Engine i cieszy mnie, że mogę teraz łatwo synchronizować to co widzę na monitorze z tym co mam również w zasięgu wzroku, czyli myszkę, pamięć RAM czy oczywiście słuchawki na stojaku. Poruszmy teraz temat jakości reprodukowanego dźwięku. Tutaj wchodzimy na terytorium dość grząskie, bowiem każdy ma osobiste upodobania i preferencje. Przez ostatnie lata korzystam ze słuchawek audio technika M50X, które mocno zmieniły moje, w cudzysłowie mówiąc, spojrzenie na reprodukowany dźwięk. Jak przystał na studyjne słuchawki, te są wolne od wszelkich kombinacji podbijania, tudzież obniżania wszelkich słyszalnych zakresów. Dźwięk w nich jest jak najbliższy temu naturalnemu. Z kolei Produkt Corsair aż trochę na siłę chce wywrzeć na użytkowniku efekt WOW.
Otóż nawet po wybraniu płaskiego presetu w ekwalizerze, te mają wciąż bogaty baz. Nawet za bogaty. Skapiszona próbują zrobić atomówkę. No ale tak jak już zdążyłem wspomnieć, jest to kwestia przyzwyczajeń i pewnych gustów. A o tych, jak wiemy, się nie dyskutuje. Zamiast marudzić, można spędzić chwilę w aplikacji IQ i podciągnąć ich brzmienie bliżej swoim preferencjom. Tyle w temacie. A jako że są to słuchawki gamingowe, to im mikrofon powinien oferować jakiś sensowny poziom jakości. Jak słychać, ten nie nadaje się do prowadzenia radiowego podcastu, ale jako tako wystarczy do komunikacji w grze czy nawet do rozmowy na Discordzie. Troszkę szkoda, że nie jest to mikrofon kierunkowy, bowiem zbiera on w zasadzie wszystkie dźwięki, które są wokół nas.
Także klawiaturę chociażby właśnie w ten sposób jaki słyszysz teraz. Skoro są tu słuchawki bezprzewodowe, nie wolno nam pominąć kwestii baterii. Budowany akumulator przy wyłączonym podświetleniu pozwala na pracę do 16 godzin. Przy aktywacji RGB maksymalnie około 12, może 13. Niestety nie jest to dużo, ale właśnie po to do zestawu producent dorzuca bardzo fajny i wystarczająco długi kabel. Nawet jeśli podczas długiego maraton doprowadzisz je do całkowitego rozładowania, to wystarczy wpiąć kabel z obydwu stron i te będą działać dalej. Dobrze, a co jeśli zapomnimy je wyłączyć? Całe szczęście te samoczynie przechodzą w tryb uśpienia minimalnie po 5 minutach od odtworzenia ostatniego dźwięku. Wartość tę możemy ustawić ręcznie, ale maksymalnie do 99 minut.
Teraz tak na szybko zbierając wszystkie informacje w jedną wspólną całość, to mocną stroną modelu Void jest ich design. Przynajmniej w mojej opinii biała wersja wygląda po prostu rewelacyjnie i są one dużo bardziej atrakcyjne od setek pozostałych konstrukcji. Na korzyść elitarnych korsarzy przemawia także solidność konstrukcji. Wysoki komfort użytkowania nawet podczas długich sesji. Na plus można zaliczyć też aplikację IQ. Jeśli posiadasz więcej urządzeń korsar miło jest mieć to wszystko w jednym ekosystemie. RGB tu również nikomu nie zawadza. Do minusów z kolei zaliczyłbym reprodukowany dźwięk, przynajmniej ten jaki otrzymujemy out of the box. Można to częściowo naprawić equalizerem, ale właśnie, czemu musimy to naprawiać? No i podczas testu czarny połyskujący plastik na prawej muszli szybko zebrał jakąś rysę.
Od czego? Uwierzcie mi, naprawdę nie wiem. Z kolei lewa też została zarysowana, ale tym razem przez opuszczany mikrofon. No i żałuję trochę, że port ładowania jest wciąż w standardzie micro USB. Typ C byłby tu milej widziany. Tyle w temacie słuchawek, ale do kogo kierowany jest testowany stojak. Jasne, przydaje się on do odwieszenia słuchawek i co do tego nie można mieć najmniejszych wątpliwości. Miło też, że jest tu oświetlenie RGB. Wygląda to schludnie. Rozdzielenie na dwa porty USB bliżej pod ręką też ma swoje zalety, ale nie jest to wystarczający powód, aby wydać między 200 a 300 złotych. Oczywiście dokładną i aktualną cenę słuchawek, jak i tego stojaka, sprawdzicie w linku znajdującym się w opisie pod tym filmem.
Jednakże zważywszy na to, że stojak jest też zewnętrzną kartą dźwiękową, Corsair ST100 nie jest tanią zabawką. I jak słuchawki są ciekawym kąskiem, tak na stojak zdecydują się chyba tylko pasjonaci marki Corsair, których w sumie i tak nie brakuje. Bardzo dziękuję Wam za zostanie ze mną do samego końca oraz dziękuję patronom za wsparcie w realizacji tego materiału. Jeżeli i Ty chciałbyś dołączyć do tego wyjątkowego grona, to jak najbardziej zachęcam do kliknięcia w link pojawiający się teraz na ekranie lub przez link Patronite znajdujący się poniżej w opisie. Z mojej strony to wszystko i do zobaczenia w następnym materiale. Trzymajcie się, hej!.