TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
To co stoi obok mnie to klasa sama w sobie. Jest to najwyższy. Flagowy model z pod znaku Feju Tech zapewnia płynne, pozbawione drgań ujęcia niemal w każdej sytuacji, a udźwik wynoszący do 4,6 kg mówi nam, że jest to sprzęt dla wymagających. Tak jest. AK 4500 to gruby kaliber, któremu się dzisiaj przyjrzymy. Z tej strony Paweł, a ty oglądasz kanał Tech Mania HD. Zapraszam. Ten materiał obejrzysz dzięki wsparciu platformy GVG Moll. Jest to ogromny sklep specjalizujący się w kluczach do gier na PC, Xbox, PlayStation czy nawet Google Play. Zdobędziesz tu praktycznie wszystko. Od kart podarunkowych do Steama, po oprogramowanie, pokroju Office'a czy Windowsa. Przestań przypłacać i już teraz odwiedź stronę.
Link oraz kod zniżkowy na 20% odnajdziesz pod filmem w opisie. Oto przed Wami najnowszy, jak dotąd najbardziej zaawansowany gimbal od Feju Tech. Nie czekajmy więc i zajrzyjmy co skrywa w swoim wnętrzu tak ogromne pudło. Choć jest to wersja oznaczona jako standardowa, znajdziemy tu mniejszy pudełko pełne dodatkowych akcesoriów, do których przejdziemy w dalszej części materiału. To co wręcz krzyczą, natychmiastowe wyjęcie to usztywniana walizka. Taka forma transportowania drogocennego sprzętu dużo bardziej do mnie trafia, ani że jakieś tam szmaciane pokrowce. Na pierwszy rzut oka, materiał z którego została ona wykonana wydaje się kruchy, lecz to dość złudne wrażenie. Głównie dlatego, że wygląda on na bardzo lekki i w sumie taki też jest w rzeczywistości.
Lecz ku memu zdziwieniu walizka jest wytrzymała i doskonale absorbuje niechciano upadki czy uderzenia. Uchwyt jest solidny, a zatrzaski nie mają prawa bezwiednie się otworzyć w czasie podróżowania. Wewnątrz wszystko ma dedykowane miejsce, nic tu nie będzie latać, nic nie będzie się telepać. Cokolwiek byśmy nie chwycili to czuć, że jakość i wykonanie wszystkich elementów stoi na bardzo wysokim poziomie. W zestawie otrzymujemy sporo różnych elementów, co początkowo może odrobinę zmieszać. Odnajdziemy tu łącznie jakieś 8-9 kabli USB, a szczątkowa papierologia specjalnie niczemu nie pomaga. Rozwiązaniem jest tu pobranie obszerniejszej instrukcji, z której dowiemy się podstaw niezbędnych przed przystąpieniem do zabawy. Dostępna jest ona w aplikacji producenta na telefon lub w wersji na przeglądarkę.
Jak chcecie do niej zajrzeć to w opisie pod filmem załączę stosowny link. Przejdźmy teraz do sprzętu głównego. Od razu możecie zauważyć, że gimbal zablokowany jest we wszystkich trzech osiach. Znacznie ułatwia to jego przechowywanie, transport czy nawet w ogromnym stopniu przyspiesza to proces właściwego wyważania. Ustawiamy wtedy tylko jedną oś, gdy wszystkie inne pozostają zablokowane. W ten sposób z miejsca możemy to zrobić prawidłowo na każdej z trzech osi obrotu. Każdy kto miał wcześniej do czynienia z jakimkolwiek gimbalem pozbawionym u w blokad, mocno docenie ich dodanie właśnie do tego modelu. Na szynach każdego z ramion znajduje się wskaźnik.
Po wyważeniu sprzętu dobrze jest zapisać wartości odczytane z tej miary, bowiem w razie potrzeby włożenia gimbala do walizki musimy go rozkręcić. Inaczej po prostu może nie wejść w dedykowane miejsce. Po przetransportowaniu składając wszystko w całość błyskawicznie powrócimy do wyważonych i zapisanych wtedy wcześniej nastawów. Chwytając za gimbal pierwszą rzeczą, która rzuca nam się w oczy jest oczywiście ekran. Dotykowy i bardzo czytelny ekran. Prawdą jest, że przy pomocy aplikacji Fejutec na telefon zrobimy wiele. Ale tak naprawdę to właśnie z ekranu będziemy korzystać najczęściej, bowiem zawsze jest on tam, gdy go potrzebujemy i to na wyciągnięcie kciuka. To przy jego pomocy błyskawicznie przeskoczymy pomiędzy trybami pracy.
To na nim zawsze odnajdziemy wskaźnik pozostałej ilości baterii, informacji o połączonych urządzeniach, ale też przejdziemy do bardziej zaawansowanych ustawień gimbala, czy nawet samej kamery. Pozostańmy jeszcze na moment w temacie wyświetlacza. Zaraz po uruchomieniu jako główny ekran ukazuje nam się wybór podstawowych trybów pracy. Ten domyślnie startuje w trybie panoramowania. Oznacza to, że płynnie podąża on za ruchem obrotowym, zachowując jednocześnie stałe położenie względem linii horyzontu. Mamy tu także blokadeł zachowania stałego kierunku. W zasadzie ten sam efekt może mu uzyskać przytrzymując przycisk umiejscowiony pod palcem wskazującym. Jest to funkcja, z której korzysta się często, więc bardzo dobrze mieć go zawsze dostępnego pod opuszkiem palca.
Pozostałe dwa widoczne na ekranie to tryb śledzenia, również często wykorzystywany, no i czwarty wieloosiowe śledzenie. To jest niczym innym jak dodaniem jeszcze do całości podążania za nachyleniem. Uf opcja nadaje się dobrze do dynamicznych, czy też bardziej kreatywnych kadrów. Przesuwając palcem w prawo pierwsze co widzimy to obrót o 360 stopni. Na pierwszych materiach promocyjnych Fejutec można było odnaleźć tę funkcję pod nazwą Incepcja, bowiem gimbal pozwala nam na wykonanie ujęć podobnych do tych, których możemy uświadczyć w filmie Christophera Nolan'a. Pewnym jest to, że nie do każdego materiału takie ujęcie się nada, ale w pewnych okolicznościach może być interesujące i dość innowacyjne. Działanie tego podmenu jest niezwykle proste.
Joystickiem od lewej do prawej regulujemy szybkość uf obrotu, a wybór jednej z czterech ikon zainicjuje ruch. Jeden obrót w lewo lub jeden obrót w prawo. Poniżej aktywujemy ruch w każdą ze stron już bez końca. Interesującym jest to, że podczas wykonywania ruchu możemy aktywnie regulować szybkość obrotu. Tym samym z odrobiną wprawy możemy nabierać akceleracji na początku i powoli wytracać prędkość przy końcu ujęcia. Uzyskanie tego samego efektu w poście byłoby łatwiejsze, ale jeżeli ktoś preferuje rzemieślnicze podejście to też się uda. Kolejną i chyba jedną z najciekawszych opcji jakie możemy odnaleźć w menu jest Auto Rotation. Początkowo nie wyglądało mi to na nic mega interesującego, ale do czasu aż zacząłem się nieubawić.
Wchodząc do tej zakładki z poziomu gimbala ukazują nam się wirtualne przyciski oznaczone jako czas, droga oraz na samym dole użyj ostatniej konfiguracji. Zacznijmy więc od czasu. Wchodząc tu można zmienić długość wykonywania ruchu w osi pionowej i poziomej. Na przykład powiedzmy, że ustawiał panoramowanie na 30 sekund. Wrócę jeden ekran wstecz i teraz wybiorę drogę. No i dopiero tutaj magia się zaczyna. Gimbal prosi o wskazanie punktu początkowego. Chwytam go więc i ustawiam ot tak gdzieś w bok. Klikam OK i teraz prosi on o wskazanie punktu końcowego. OK, niech model auta będzie tutaj naszą muzą. Przekręcam gimbal w jego stronę, ustawiam fokus na model, na kamerze wyzwalam nagrywanie i klikam start na gimbalu.
Ten już pędzi do punktu początkowego, zwania swój ruch i powoli, a w sumie dokładnie w wyznaczonym czasie 30 sekund zmierza do punktu docelowego. Gdyby ruch ten był za wolny, to można skrócić czas tej operacji na gimbalu lub oczywiście przyśpieszyć w poście. Co komu wygodniej. W ten sposób uzyskujemy piękny ruch nawet bez minimalnego drgnięcia czy zawahania, które normalnie mogłoby wystąpić w czasie wykonywania podobnego ujęcia nawet przy użyciu głowicy fluidowej. Oczywiście nie można powiedzieć, że jedno jest lepsze od drugiego, bowiem co to to to nie. Styl wykonywanego ruchu jest po prostu inny. Gdyby gimbal posiadał jeszcze możliwość regulacji początkowej akceleracji i spowolnienia ruchu w fazie końcowej, to wtedy byłby dopiero bajer. No ale nie ma.
Myślisz teraz, że niby fajna zabawka, ale głowica wciąż Ci wystarczy? Poczekaj jeszcze. Zwróć uwagę na ikonę obranej trasy. Tak jest, autorotation to nie tylko podążanie od punktu A do punktu B. Tych punktów możesz sobie obrać więcej, znacznie więcej. Zaprogramuję ponownie ruch, tym razem wybierając początek kadru skierowanego gdzieś na szafkę. Później niech oko obiektywu powędruje w lewo do góry na półki, a na sam koniec w dół znowu na model samochodu. Jakby nie patrzył, to wyznaczona trasa jest teraz dłuższa niż ta poprzednia. W takim razie, aby nasz footage wyglądał ok, należałoby przydzielić więcej czasu na wykonanie tejże operacji. Powiedzmy jedna minutka. Teraz można kliknąć start i gimbal sam już leci z tematem.
To prawdy urocze jest tak obserwować cały ten ruch, jednak wciąż trudno przebić głowicę nawet w takim zastosowaniu. Kilka prób i na pewno udałoby się wykonać to samo lub prawie to samo ręcznie. Wprawna ręka i jakoś by to wyszło. Za to, co byś powiedział, gdybyś miał zrobić panoramę trwającą 8 godzin? No wtedy ręcznie to byłoby już chyba ciężko. No właśnie, tutaj wchodzimy w czas trwania panoramy i pochylenia. Wybieramy maksimum, czyli blisko 8 godzin. Na kamerze obieramy kierunek, puszczamy timelapse i proszę, idealny zachód słońca, wschód czy cokolwiek sobie tam wymyślisz. Jasne, praktycznie każdy timelapse będzie wyglądał dobrze, bowiem tak to już zwykle bywa.
Niemniej dodanie tego delikatnego ruchu w osi X czy Y może sprawić, że kadr będzie jeszcze ciekawszy. Bez dwóch zdań, opcja ta na pewno znajdzie praktyczne zastosowanie chyba u każdego, ale przejdźmy już dalej. Niżej znajdują się kolejne wirtualne przyciski. Jeden opisany jako selfie, po którego dotknięciu kamera obraca się wprost na nas. Oraz portret. Ten działa tylko wtedy, gdy trzymamy gimbal poziomo. Jeszcze niżej znajduje się opcja wyboru pracy tej dużej gałki po lewej stronie. Możemy wybrać, czy jej obrót ma sterować przybliżeniem, ostrością czy obrotem w osi X, Y lub przechyleniem.
Choć w przypadku wyboru tych trzech ostatnich szybciej jest przeskoczyć pomiędzy ustawieniami używając gałki, bowiem ta się wciska i na ekranie zobaczymy tryb przypisanej jej bieżącej funkcjonalności. Przewijając na kolejny ekran po prawej mamy jeszcze więcej ustawień. Regulacja mocy silników, szybkość reakcji gałki i tym podobne. No i tutaj chyba się ze mną zgodzicie, że w tym materiale nie ma potrzeby dogłębnie omawiać ustawień czy wszystkich akcesorów z osobna, bowiem tych jest od zatrzęsienia. Tak pokrótce jedynie nakreślę, że wśród najciekawszych z nich w komplecie odnajdziemy zdalnie sterowany moduł follow focus oraz regulowany pasek zębaty, który zakładany jest na pierścień ostrości obiektywu. Pozwala on na precyzyjne zdalne sterowanie ostrością, czy to z poziomu gimbala, czy przy pomocy ruszczki właśnie.
Swoją drogą to magiczna ruszczka też jest fajnym bajerem. Tylko gdy ją będziecie montować to absolutnie nie w ten sposób. Ta górna część przewidziana jest, aby utrzymać jedynie klips na telefon. Prawidłowo montujemy ją od dołu przy pomocy załączonej śruby motylkowej. Idąc dalej w opakowaniu mamy także wszystkie możliwe okablowanie łączące naszą kamerę z gimbalem. W ten sposób AK4500 zyskuje dostęp do migawki, wyzwolenia nagrywania, sterowania zoomem jak i wielu innych ustawień. Wszystko to może być regulowane komfortowo z poziomu ekranu gimbala. A jednak pragnę tu zaznaczyć, że nie każdy sprzęt musi być kompatybilny. Mój Sony FDR-AX700 dogadać się z gimbalem po kablo nie mógł. No ale jest to camcoder semi pro, czyli zupełnie inna para kaloszy.
I chociaż producent wcale nie zaleca montażu tego typu urządzeń do gimbala, to całość mało wiele udało się wyważyć. Dlatego też materiał testowy, który nagrałem przy jej pomocy można śmiało uznać za jeden z najgorszych możliwych scenariuszy, w którym silniki muszą pracować bardzo ciężko. Tak więc chyba na ten moment wszyscy czekali. Zapraszam na test praktyczny pokazujący to jak spisuje się gimbal w praktyce. Mam nadzieję, że ten praktyczny test dał wam całkiem dobre wyobrażenie tego na co stać AK 4500. Niemniej, musicie pamiętać, że moja kamera ma się nie jak do lustrzanek. Te nawet z dużym obiektywem będą tutaj prawidłowo wyważone, a nie z góry, bo nie ma tego, co się stało.
A więc to jest to, co się stało. A więc to jest to, co się stało. A więc to jest to, co się stało. Nie jak do lustrzanek. Te nawet z dużym obiektywem będą tutaj prawidłowo wyważone, gdyż ich ciężar przechodzi naprzód. I do tego typu urządzeń zaprojektowany został właśnie gimbal. W przypadku mojej kamery cały ciężar spoczywa w tylnej części daleko za gwintem mocowania. Mocno to obciąża jeden z silników i miejscami widać bujanie w pionie. Aczkolwiek nawet w tak ekstremalnej konfiguracji flagowie dzielnie znosił tę sytuację i robi wszystko, aby zapewnić płynne ujęcia. W profesjonalnych czy nawet tylko w prawnych rękach wyniki uzyskane za sprawą AK4500 będą na pewno lepsze.
Więc jak możemy go podsumować? Gimbal ten opływa mnóstwem zalet. Akcesoria, które otrzymujemy w zestawie pozytywnie zaskakują. Jakość każdego z elementów stoi na wysokim poziomie. Wszystko wykonane jest tutaj z dobrego stopu aluminium. Cięcia, szlify czy gwinty są na najwyższym poziomie. Plusem jest tu także ekran, z którego pomocą możemy zdziałać wiele. Aplikacja na telefon też funkcjonuje jak należy. Pozwala na bezprzewodowe operowanie gimbalem, zdalną aktualizację firmware czy oprogramowanie sterowania kamery. Do tego ma zawsze aktualną instrukcję, gdybyśmy czegoś nie byli pewni. Blokada na każdej z trzech osi to także coś czego brakuje wielu innym konkurentom. Szybko złączka też może się podobać. Jest stabilna, błyskawicznie się rozpina i bez obawy utrzyma nawet najcięższy aparat z obiektywem.
Podstawka bazuje na Manfrotto, a sam zatrzask na Arca Swiss. Aczkolwiek nie zawsze będzie to wszystko ze sobą kompatybilne. No i jednym z najciekawszych plusów mojej ocenie jest wygoda. Jeśli trzymałeś kiedyś gimbal wystarczająco długo, czyli minutkę w ręku przed sobą, wiesz, że komfortowo to nie jest. Ręka szybko się męczy. Tutaj dodając drugi uchwyt nagle nadgarstek jest w cudowny sposób odciążony. Natomiast najlepsza pozycja jest na leniucha. Tak można nagrywać dosłownie godzinami. Zalet znalazłoby się jeszcze wiele więcej, ale nie przeciągajmy niepotrzebnie. Bez wątpienia jest to świetny produkt, ale dla kontrastu i równowagi przejdźmy teraz do Watt. Jest jedna banalna i totalnie bezsensowna rzecz w tym gimbalu.
Doprawdy nie mogę pojąć dlaczego przy każdym ładowaniu niezbędne jest wyjęcie baterii. Wiąże się to z koniecznością odkręcenia komory, która czasem może być naprawdę mocno dociągnięta. No bo przecież jak biegasz z gimbalem to nie możesz sobie pozwolić na jakieś tam luźne gwinty. Przyznam się, że w czasie testowania wkręcając nóżki przypadkowo dokręciłem wspomnianą komorę zdecydowanie za mocno. Tak mocno, że naprawdę ciężko było ją odkręcić. No ale pomijając to przypadkowe zdarzenie to ładowanie baterii i tak jest uciążliwym procesem. Gdy już uda Ci się odkręcić dekiel następnie dziubiesz w suwak na odpuszczenie zamka komory. Wydobywasz baterie spoczywające w czarnej odchłani rękojeści. Szukasz gdzieś tej specjalnej powierzonej ładowarki do przerośniętych paluszków.
Gdy już uda Ci się ją odnaleźć w ostatnim możliwym miejscu pakujesz je wszystkie tam i podłączasz do czego? No tak, do micro USB. Normalnego kabla micro USB, których pewnie masz 150 milionów w szufladzie. No i tutaj chciałbym uroczyście zaznaczyć, że w rączce AK4500 nieopodal od fizycznego ulokowania wspomnianych baterii znajduje się port micro USB. W czym więc rzecz? Czy naprawdę tak ciężko było przydzielić mu funkcję ładowania? Pomyślicie teraz, że ma rudzę, ale bez przeginy. To chyba nie jest taki inżynieryjny problem, co nie? Chciałbym zaznaczyć, że jakieś dwa lata temu testowałem model SPG też od Fejutek. I ten w rączce miał niemal identyczny port z identyczną zakrywającą gumką. I tamten ładował baterie przez tą micro USB.
Genialne, co nie? W gwoli ścisłości bateria tam też była ulokowana w rękojeści i też można było ją wyjąć. No ale ok, może konieczność wyjęcia baterii nie dla wszystkich będzie końcem świata. Jednak nie poruszam tego tematu szczystej niechęci do wykręcania gwintów. A chodzi tu o jakość i optymalizację pracy. W końcu taki gimbal to nie jest tylko zabawka i zapewne będzie służył niejednemu w pracy. Pracy zarobkowej, gdzie nie ma czasu na błędy czy rozładowane baterie właśnie. No tak, bowiem jak bateria zostanie wyczerpana to zostajesz z niczym. We wspomnianym SPG, gdy bateria padła to wystarczyło chwycić powerbank, wpiąć jeden kabel z obu stron i voila. Powerbank zapewni kolejne długie godziny pracy.
Jednak nie załamujcie się, AK4500 to naprawdę świetny i udany gimbal i w całym tym nieszczęściu z baterią jest jedno, częściowo zadowolające rozwiązanie. Jeżeli przyjrzymy im się bliżej to widzimy, że noszą one oznaczenie INR 18650. Wpisując tę frazę na przykład do wyszukiwarki eBay otrzymujemy całe zatrzęsienie ogniw. Do wyboru, do koloru. Jedne tańsze, drugie droższe. Za komplet 4 no name'ów zapacimy 25 złotych. Za jakiś Samsungi bliżej 80. Jest to już jakaś forma wyjścia z beznadziei sytuacji, aczkolwiek w kolejnym modelu ładowanie w czasie pracy byłoby bardzo pożądane. A jeżeli macie dobrze wyważony gimbal to baterie pozwalają nawet na 12 godzin pracy, jednak wiadomo, że nie zawsze się pamięta o tym aby były one pełne.
I taki komplet w zapasie może zaoszczędzić wtedy nam zbędnej frustracji. No i jako ostatnią wadę chciałbym poruszyć tutaj kwestię niczego innego jak ceny. Owszem, jest to sprzęt profesjonalny, to i jak taki kosztuje. Aktualną cenę jak zawsze odnajdziecie w opisie poniżej, ale na moment tworzenia tego materiału gimbal stoi za blisko 3200 zł. W pierwszej chwili cena wydaje się być za porowa i owszem, dla typowego amatora, który nagrywa jakieś 15 minut materiału 2 razy do roku, będzie to ściana, której nawet nie warto przebijać. Taka inwestycja byłaby po prostu zbędna. Niemniej osoby, które traktują wideografię na poważnie i często nagrywają w ruchu model AK 4500 może się okazać wręcz perfekcyjnym zakupem. Reasumując, jest to sprzęt, który a.
w rękach profesjonalisty z czasem na pewno się zwróci, b. w rękach pasjonata zagwarantuje świetne, niepowtarzalne i ponadczasowe ujęcia, na które będzie miło się patrzyło nawet po wielu, wielu latach. Jeżeli podobało Ci się to nagranie, bardzo proszę pozostaw po sobie chociaż tą łapkę w górę oraz subskrybuj mój kanał. A może znasz kogoś zainteresowanego tematem, jeśli tak, koniecznie weź li mu linka. Natomiast, jeśli masz jakiekolwiek pytania, jak zwykle możesz je zadać w komentarzu pod tym filmem. Tymczasem, ja się z Tobą już żegnam i zapraszam do następnych nagrań. Trzymajcie się, hej!.