TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
W ciągu ostatnich kilku lat korzystałem z wielu modeli słuchawek tańszych i droższych. I choć różniły się one jakością wykonania, jak i czystością reprodukowanego dźwięku, to nie ukrywajmy, że większość z nas celuje raczej w sprzęt, na który no nie trzeba wydawać połowy wypłaty. Technologia pędzi naprzód, a ceny elektroniki przynajmniej co niektórej leci w dół. Dobre staje się tańsze, a tanie staje się lepsze. Chociażby tak jak ma to miejsce ze smartfonami, dzisiaj nawet budżetowiec potrafi w pełni zaspokoić nawet bardziej wymagającego użytkownika. Tylko czy tak samo jest ze słuchawkami? Aby to sprawdzić, wezmę pod lupę model T13 w najnowszej wersji z dopiskiem ANC, czyli z technologią aktywnej redukcji hałasów otoczenia.
Małe, działające zawsze, gdy tego potrzebujemy, bezprzewodowe, z długim czasem działania na baterii i uwaga, ładującym etui. Czy taki zestaw wyceniony na około 100 zł to nie ściema, a może są to najlepsze słuchawki, jakie dostaniemy za te pieniądze? Dzisiaj się tego dowiemy. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Techmania HD. Zapraszam. Nawet jeśli interesujesz się sprzętem muzycznym, to marka QCY mogła Ci umknąć spośród całej gamy producentów. Co ciekawe, wcale nie jest to żadna mikrofirmka brandująca urządzenia innych wytwórców, ale prawdziwy potentat w tym segmencie. Marka istnieje od 2009 roku i może poszczycić się w sprzedażu na poziomie ponad 5% globalnego rynku słuchawek do kanałowych TWS.
Stawia to jej gdzieś pomiędzy marką Redmi, czyli tą powiązaną z Xiaomi, a Huawei i owszem, jest to chiński producent, dlatego cena może być tak dobra, ale QCY ma swoją oficjalną dystrybucję także w naszym kraju. Polska strona, polskie media społecznościowe, a ich produkty można kupić bezpośrednio w X-Com, Eurotv AGD, Media Expert i wielu innych, więc nie musimy obawiać się o ewentualną gwarancję. Zresztą samo szaro-żółte pudełko zdradza pochodzenie produktu. Teksty, częściowo po angielsku, uzupełnione są chińskimi opisami. Kluczowe funkcje wymienione są już na froncie opakowania i najważniejszą z nich jest aktywna redukcja szumów, czyli w skrócie ANC. Sama zawartość jest już dość standardowa.
Oprócz słuchawek umieszczonych we Tui dostajemy krótki przewód USB typu C, służący do ładowania, papierową instrukcję, ta niestety bez języka polskiego, cztery komplety silikonowych nakładek, z tego jedne są już fabrycznie założone. Dobranie odpowiednich jest niezwykle ważny i warto poeksperymentować z nakładkami różnych wielkości, aczkolwiek nie o sam komfort tu chodzi. Ten też jest oczywiście ważny, ale im szczelniej nakładka będzie wypełniała kanał słuchowy, tym mniej niepożądanych dźwięków z zewnątrz będzie do nas docierać, a w przypadku słuchawek z aktywną redukcją hałasu otoczenia jest to coś, na czym przecież powinno nam zależeć najbardziej. Słuchawki wykonane są z matowego tworzywa, które na szczęście nie ma tendencji do łapania śladów palców.
Producent postanowił nie umieszczać na nich swojego logo, dzięki czemu prezentują się one schludnie i estetycznie i to niezależnie od wariantu kolorystycznego. W tych małych otworach ukryto mikrofony. Czemu ich tak wiele? Otóż te dodatkowe niezbędne są do prawidłowego działania technologii ENC i ANC, w które jeszcze zdążymy się zagłębić. Za dźwięk odpowiada przetwornik o średnicy 10 mm wykonany głównie z aluminium pokrytego miedzią, magnesą i dynamicznej membrany. W górnej części patyka umieszczono dwukolorową diodę sygnalizującą tryb pracy słuchawki. Poniżej znajduje się obszar dotykowy i sterowanie przy jego pomocy jest bardzo proste, lecz wymaga od nas pewnego zapoznania siebie i przyzwyczajenia. Podwójne puknięcie dowolnej z nich wstrzymuje i wznawia odtwarzanie.
Podczas przychodzącego połączenia te same dwa puknięcia spowodują odebranie rozmowy i kolejne dwa jej rozłączenie. Trzy krótkie dotknięcia prawej słuchawki zmieniają utwór na następny, zaś trzykrotne puknięcie lewego panelu wywołuje… no asystenta głosowego, co akurat nie do końca mi tutaj odpowiadało. Na szczęście aplikacja pozwala na zmianę domyślnych ustawień i dostosowanie wszystkich funkcji pod swoje preferencje. Przejdźmy teraz do etui, bowiem stanowi ono integralną część zestawu. Zabezpiecza słuchawki przed zgubieniem i równocześnie przedłuża ich czas działania, pełniąc rolę przenośnej stacji ładującej. Dzięki temu zawsze, gdy poniesięgamy, możemy mieć pewność, że są w pełni naładowane. Każda ze słuchaweczek waży około 4 gramów, za to całość nie przekracza nawet 50.
Na wierzchu etui widnieje wyraźny logo QCY, zaś od spodu znalazły się dane producenta i częściowe parametry tego modelu. Niezależnie od wariantu kolorystycznego zastosowano tutaj matowe tworzywo sztuczne, które wydaje się solidne i odporne na ociski palców. Ale obawiam się, że podczas nieuważnego użytkowania, zwłaszcza wersja czarna, będzie zbierać rysy. Alternatywnie można zapatrzeć się w specjalny, niedrogi, silikonowy pokrowiec. Nie tylko zabezpiecza on wierzchnię warstwę etui, ale i pozwala na dodanie wyrazistego koloru. Gdybyście byli zainteresowani, to link do kilku opcji zostawię w opisie. Na froncie znajduje się dioda, a na prawym boku port ładowania USB typu C. Klapkę otwiera się łatwo za sprawą delikatnego wyżłobienia na przodzie. Słuchawki możemy sparować na dwa sposoby.
Czy to wciskając przycisk znajdujący się wewnątrz etui, czy poprzez ich wyjęcie. Nawiązanie połączenia z nowym urządzeniem trwa dosłownie kilka sekund. QCY postawiło tu na nowy standard Bluetooth 5. 3i, chwała im za to. Jest on nie tylko bardziej energoszczędny, ale jego największą zaletą jest krótszy czas opóźnienia i wyższa stabilność połączenia. Oczywiście słuchawki działają bez przeszkód nawet ze starszymi urządzeniami, lecz aby skorzystać z dobrodziej z nowszej wersji Bluetooth, nasz urządzenie również musi go obsługiwać. Model T13NC posiada tryb, który jeszcze dodatkowo obniża opóźnienia. Zwany jest on trybem gamingowym. Aby go aktywować, wystarczy przytrzymać lewą słuchawkę. Dzięki temu lag skraca się w teorii do około 68 ms.
No a co mogę powiedzieć o baterii? Według producenta, czas działania wynosi około 7 godzin bez aktywnego trybu redukcji hałasu otoczenia, ale już 5,5 godziny z włączonym tymże trybem. 380 mAh akumulator VETUI wydłuża czas działania zestawu do 30 godzin. Z ANC aktywnym czas ten będzie odpowiednio krótszy i powinien podchodzić pod 25 godzin, przynajmniej tyle w teorii. Tyle, że ja nie lubię nikomu wierzyć na słowo. Wykonałem więc własne testy. Pierwszy polegał na odtwarzaniu ciągłej, dynamicznej muzyki elektronicznej z aktywną technologią ANC i z głośnością ustawioną na 70%. Tu muszę dodać, że w modelu T13NC poziom takich 70% to już naprawdę głośno. Ustawiając wyższą wartość dźwięk zaczyna już powoli wpadać w dystorsję.
W takich warunkach bateria wystarczyła dokładnie na 5 godzin, 28 minut i 25 sekund, co się niemal idealnie wpasowuje w dane producenta. Przy dezaktywowanej redukcji szumów czas działania wyniósł 6 godzin i 19 minut i owszem, jest to krócej niż deklarowany 7 godzin, więc dla pewności ponowiłem ten sam test. Lecz czas działania wiele się nie zmienił. Zresztą i tak uważam, że jest to wynik absolutnie wystarczający. Głównie dlatego, że same słuchawki też nie ładują się jakoś super długo. Po godzinie i 20 minutach są one pełne, aczkolwiek sprawdziłem jak się sprawy mają w przypadku, wiecie, takiego krótkiego podładowania. Wrzucenie całkowicie rozładowanych słuchawek na 2 minutki pozwala na blisko 19 minut słuchania muzyki przy 70% głośności.
Ładowanie nie jest tu liniowe, więc 10 minutowe wsadzenie słuchaweczek do etui pozwoliło na 55 minut i 27 sekund pracy. Przez kilka dni korzystam ze słuchawek bardzo intensywnie i w takim trybie mieszanym łączny czas działania z etui wystarczy mi na 23 godziny i 7 minut odtwarzania muzyki. Naładowanie całego zestawu trwa dokładnie godzinę i 53 minuty. Mamy więc dobrze wykonane słuchawki, solidnym czasem działania na baterii i z najnowszą wersją bluetooth. Do tego przyzwoicie wyglądają i mają nawet certyfikat odporności na kurz i zachlapania IPX5, tylko że skoro są one takie tanie to zastanawiające jest to gdzie producent przyciął koszty.
Czyżby jakość reprodukowanego dźwięku była tym co ucierpiało tu najbardziej? 10 mm przetwornik przynajmniej na papierze wydaje się być jak najbardziej ok, lecz na jakość końcową tego co słyszymy wpływa również kodek audio. Podstawowym i stosowanym praktycznie we wszystkich sprzętach tego typu jest SBC. Na szczęście QCY wyposażyło testowane słuchawki nie tylko w SBC, który jest kompatybilny ze starszymi urządzeniami, ale również w kodek AAC. Oferuje on już lepszą jakość, ale dla melomanów warto szukać czegoś co w specyfikacji będzie miał kodeki pokroju APT-XHD czy LDAC, więc czy to oznacza, że te 13 słabo grają? No niekoniecznie. Kodek AAC to tak naprawdę standard stworzony przez Apple i kupując popularne słuchawki AirPods nie dostajemy niczego lepszego.
To prawda, Apple uparcie trzyma się w swojej technologii i słuchawki TWS ze znakiem nadgryzionego jabłuszka nie korzystają z żadnych bardziej zaawansowanych kodeków, a przecież są one wielokrotnie droższe. W mojej opinii nie ma też co aż tak zagłębiać się w technologiczne aspekty tych kodeków, bo w jakich warunkach będziesz korzystać z małych, dokanałowych słuchaweczek TWS? Przypuszczam, że większość z Was poszukuje słuchawek, które umilą czas spędzony na treningu na siłowni, spacerze, bieganiu czy podróżowaniu do szkoły lub pracy. Są to miejsca i sytuacje, w których nawet zagorzały audiofil nie będzie w stanie poświęcić 100% swojej uwagi i skupienia na analizie reprodukowanego dźwięku, kompresji i rozkładaniu jej na czynniki pierwsze. I podkreślę to raz jeszcze, są to słuchawki za stówkę.
No może trochę ponad zresztą. Aktualne ceny odnajdziesz jak zawsze w opisie pod tym filmem i naprawdę uważam, że w tej kategorii sprzętu kodek AAC jest w zupełności wystarczający. Żeby było śmieszniej to przecież większość z nas korzysta z serwisów streamingowych typu Spotify czy YouTube Music. Oferowana tam jakoś audio i tak nie powala na kolana. Tym samym kodek AAC, przynajmniej z technicznego punktu widzenia, wcale jej nie pogarsza. Co innego jeśli korzystacie z własnej biblioteki plików muzycznych w formacie FLAC czy innych podobnych lub bezstratnych, jednak mało kto zadaje sobie tyle trudu. Dlatego też do codziennego użytku wcale nie warto wydawać kroci na high-endowe słuchawki.
Oczekujemy tego aby te umilały nam czas i odsięły nas od otoczenia. Tutaj właśnie QCY T13 ANC sprawdzają się znakomicie. Owszem, jakoś audio na kolana nie powala, ale jest jak najbardziej ok. Na domyślnym preset'cie dźwięk jest zbalansowany z delikatnym ukierunkowaniem na dół pasma. Bas nie przysłania jednak reszty. Środek spektrum jest trochę wycofany, ale najbardziej przeszkadzać może przycięcie sopranów. Słychać delikatne braki w szczytowych momentach wokalu ogólnie jednak nie jest źle. Patrząc oczywiście cały czas przez aspekt półki cenowej. Zarówno tańsza jak i droższa wersja T13 posiada ANC, czyli Environmental Noise Cancellation, które tłumaczymy jako technologię eliminacji hałasów otoczenia.
To dotyczy tylko izolacji naszego głosu względem tła i pomaga tym samym przy połączeniach telefoniczych wykonywanych w trudnych warunkach. Jednak prawdziwym bajerem testowanego tu droższego modelu jest właśnie ANC. Aby je aktywować wystarczy przytrzymać prawą słuchawkę. Active Noise Cancellation, czyli technologia aktywnej redukcji szumów spełnia zupełnie inną rolę niż wspomniane właśnie ANC. W mocnym skrócie to dodatkowe mikrofony nasłuchują dźwięków dobiegających z otoczenia, a specjalny układ elektroniczny analizuje je i odwraca ich fazy wpuszczając do słuchawek dźwięk o negatywnej fali. Innymi słowy słuchawki z ANC kontrują dźwięk z otoczenia, przez co znoszą się one wzajemnie. Producent podaje, że poziom ograniczenia niepożądalnego hałasu otoczenia wynosi tutaj 28 dB, lecz i rodzaj hałasu nie jest tu bez znaczenia.
ANC najlepiej radzi sobie z dźwiękami jednostajnymi, takimi jak szum z klimatyzacji, pociągu czy samolotu. Gorzej za to wypada stosowanie ANC na przykład na gwarnym targowisku, gdzie pełno jest rozmaitych i nieprzewidywalnych dźwięków. Używanie ANC może mieć wpływ na samą jakość odsłuchu, choć przyznam, że ja nie byłem w stanie odczuć nawet najmniejszego pogorszenia jakości audio, gdy ANC było włączone względem ANC wyłączonego. Natomiast samo jego działanie to tak, to słychać i robi ono różnicę. Co prawda technologieta wcale nie jest jeszcze doskonała. Dźwięki otoczenia nie są i nie będą w 100% wyeliminowane, są one za to przygaszone. Przełączając się między poszczególnymi trybami wyraźnie to słychać. Z kolei podczas biegania tryb ten zwykle dezaktywowałem.
Bedąc na otwartej przestrzeni w parku przy porywach silniejszego wiatru ANC trochę się gubiło i zamiast wyciszać reprodukowało ono dźwięk wiatru, lecz bez obawy. Wtedy wystarczy wyłączyć tryb redukcji szumu otoczenia i jest już jak najbardziej ok. ANC możemy ustawić też w tryb transparent, czyli zamiast eliminować w czasie rzeczywistym tło będzie je przepuszczał. Zdarzają się bowiem takie sytuacje, że chcemy słyszeć to co się dzieje wokół nas. Chociażby wtedy gdy pracuję z domu wraz ze swoją partnerką, aby jej nie przeszkadzać i słuchać swojej muzyki zakładam słuchawki, lecz jednocześnie nie chcę pozostać całkowicie głuchym na wszystko z zewnątrz. Dlatego, że my do kanałowe słuchawki nawet bez funkcji ANC mają tendencję do mocnego wygłuszania tego co w oku nas.
Aktywując tryb przepuszczalności tła nie trzeba do mnie już powtarzać tego samego po 5 razy głośniej i głośniej. Innymi słowie jest to bardzo przydatne podczas pracy w grupie osób, z którymi musimy się komunikować, ale chcemy jednocześnie słuchać własnej muzyki, pracować z dźwiękiem czy uczyć się. A czy słuchawki te nadają się dla aktywnych? IPX5 doskonale radzi sobie z potem czy ewentualnym deszczem, ale to co mi najbardziej w nich odpowiadało to właśnie ich budowa z ogonkiem. Powód dość prosty. Będąc w biegu wystarczy złapać za ten ogonek i bez trudu można zmienić utwór, podgłosić czy ściszyć. Wspominam o tym tylko dlatego, że ostatnie kilka lat biegałem ze słuchawkami okrągłymi i sterowanie w nich było bardzo upierdliwe.
Na postoju nie robiło to różnice, ale w biegu rzeczywiście jest inaczej. Wystający ogonek jest tu więc na plus. Minusem takiej budowy jest jednak to, że zdejmując później całkowicie przepoconą koszulkę łatwo nie zahaczyć. Jednak porozmawiajmy teraz o software. Podoba mi się to, że producent ma jedną aplikację służącą do obsługi dosłownie wszystkich jego akcesoriów i urządzeń i choć jest ona opcjonalna, to pozwala na naprawdę wiele. Dostosujemy tu intensywność tłumienia hałasów z otoczenia, balans, sprawdzimy aktualny stan baterii każdej ze słuchawek. Z kolei wbudowany korektor pomoże ręcznie dopasować stylistykę w dźwięku. Ewentualnie możemy skorzystać z kilku dostępnych presetów. Aplikacja ma również funkcję odnajdowania zagubionych słuchawek.
Przynajmniej tak długo jak znajdziemy się w zasięgu Bluetooth można aktywować alert piszczący w każdej ze słuchawek z maksymalną głośnością. Jeśli lubimy zasypiać z muzyką w uszach, to po aktywacji odpowiedniego trybu zablokujemy możliwość sterowania nimi za pomocą dotyku. Funkcja działa tylko do czasu gdy te 13 wrócą do swojego etui. Z poziomu aplikacji możemy również wykonać aktualizację oprogramowania okładowego. Okazuje się więc, że nie trzeba wydawać grubej kasy na zadawalające słuchawki dokanałowe. Za około 100 zł dostajemy to czego byśmy oczekiwali od tego typu produktu i to nawet z naddatkiem. Prezentują się one okazale, brzmią jak najbardziej ok. Nawet czas działania na baterii jest wystarczający. Dedykowana aplikacja też daje radę.
Uważam, że jak najbardziej warto dopłacić te 10-20 zł do nowszej wersji z ANC i z nowszym Bluetoothem. Stosunek jakości do ceny jest nader korzystny. Aktualną oczywiście sprawdzisz w opisie. Jeżeli spodobał Ci się ten materiał to koniecznie odwiedź moją stronę www. techmaniaHD. pl. Dzięki intuicyjnemu menu na pewno odnajdziesz tam kolejne inspirujące materiały. Do zobaczenia w następnym. Trzymajcie się, hej!.