TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Wymiana starego, wolnego dysku talerzowego na szybkie SSD jest obecnie najtańszym i dającym największą korzyść pojedynczym ulepszeniem komputera. Pytanie tylko, który dysk wybrać? Dzisiaj przetestujemy propozycje od niemieckiej firmy Intenso. Z tej strony Paweł, a ty oglądasz kanał Tech Mania HD. Zapraszam do recenzji. Zacznijmy od szybkiego sprawdzenia opakowania producenta. T wystarczający sposób zabezpiecza produkt na czas podróży. Co jest niezwykle istotne w dobie zakupów internetowych. Na słowo pochwały zasługuje dodatkowe zapakowanie dysków grubą folią antystatyczną. Nie wszyscy producenci ją stosują, a jednak może ona uchronić elektronikę przed wyładowaniami elektrostatycznymi, czyli niewidzianym uszkodzeniem. Obudowa dysku wykonana jest tutaj z tworzywa sztucznego. Jedynie gwinty do mocowania są metalowe. Zresztą o samej obudowie porozmawiamy sobie jeszcze w dalszej części filmu.
W każdym razie, jak widzicie po naklejce, testujemy dzisiaj 480 GB model z dopiskiem HIGH, który wedle oficjalnej strony producenta w pełni widnie jako HIGH PERFORMANCE, czyli o wysokiej wydajności. Dyski te występują w czterech wariantach, od 120 do 960 GB i charakteryzują się przybliżonymi prędkościami wynoszącymi do 520 MB odczytu oraz 500 MB zapisu. Te dane oczywiście podamy głębszej weryfikacji. Natomiast jeszcze na początku chciałbym wyjaśnić coś, co może zaoszczędzić wam mnóstwo czasu. Gdybyście kiedykolwiek rozglądali się za produktami Intenso, to ten ma strasznie zakręcone nazewnictwa, opakowania i naklejki na tych dyskach. Potwierdzenie wszelkich informacji wymagało ode mnie sporo kopania w sieci, ale już podam wam skróconą wersję tego, co musicie wiedzieć.
Otóż dyski SSD w nazwie ze słowem HIGH bazują na kościach TLC i wizualnie możemy je odróżnić po czarnym tle dolnej części naklejki. Aczkolwiek kiedyś dyski te miały zupełnie inne nalepki, przez co nawet po dzień dzisiejszy w wielu sklepach na zdjęciach można je spotkać wyglądające właśnie tak. Prowadzało to kupującego w konsternację, chociaż był to tak naprawdę dokładnie ten sam dysk. Kupując dzisiaj ten model w sklepie tak naprawdę powinniśmy otrzymać nowy z żółtą naklejką. No chyba, że zalega w magazynie gdzieś starsza partia. Jednak to nie wszystko i sprawa jest nawet bardziej skomplikowana, niż by się jeszcze mogło wydawać.
W sklepach możecie też zobaczyć dyski wyglądające niemal identycznie i patrząc na same miniatury zdjęć w przeglądarce, łatwo popełnić błąd przy zakupie, bowiem jak High Performance, kiedyś miał nalepkę z odrobiną szarości, tak te inne mają na sobie lekką nutę koloru niebieskiego i są to zupełnie inne dyski oparte na kościach MLC, czyli tych o dłuższej żywotności, ale jednocześnie są one droższe i charakteryzują się niższą prędkością zapisu. No i tak, jakby tego było mało, to i tutaj z czasem producent także zmienił naklejkę i wyglądają one obecnie tak jak teraz tu widzicie na załączonym obrazku. Dla kupującego jest to ogromnie zamieszana sprawa, zwłaszcza, że sklepy internetowe także nie ogarniają tematu, chociaż wcale im się tutaj nie dziwię.
Wchodząc na morelki dysk o pojemności 120 GB ma starą naklejkę, gdzie jak najdziemy na 512, ma już nową. No i takie akcje są w większości sklepów jakie przeglądałem. Dlatego teraz zamieszczam ściągę z podpowiedzią oszczędzającą wam kilka godzin szperania po necie. Jeśli pomogło ci to rozjaśnić sytuację, puknij łapkę pod filmem. Tymczasem, gdy my mamy już fundamenty niezbędnej wiedzy za sobą, lećmy z tematem prosto do konkretów. Testy przeprowadzam w dwóch najbardziej popularnych programach do benchmarkowania dysków przenośnych. Możecie zauważyć, że wartości przez nie prezentowane potrafią się w pewnej granicy różnić od siebie. Niestety, tak to zwykle bywa w syntetycznych testach wydajnościowych i za każdym przelotem uzyskuje się odrobinę inne wartości.
Najważniejsze w tych testach jest zweryfikowanie, czy po zapełnieniu dysku nie spada jego wydajność, bowiem wiele innych. Nawet tych markowych i drogich dysków SSD ma tendencję do drastycznego obniżania wydajności, gdy zapełnimy je danymi do okolic 80%, no może nawet 90%. Tutaj ostatnie testy przeprowadzi je nawet po zapchaniu 95% przestrzeni. Wyniki co prawda leżą w granicy błędu pomierowego, ale można śmiało uznać, że produkt Intenso nawet po zajęciu tak obszernej części dysku nie zwolnił ani trochę. Innymi słowy, benchmarki te uświadamiają nas o dobrej wydajności kontrolera i pamięci DDR3 w recenzowanym dysku. Jednak jest coś, czego takie testy nie biorą pod uwagę, czyli długiego i jednostajnego zapisu.
Aby dogłębnie przetestować dysk, należy przekroczyć barierę ochronną, którą jest właśnie ta pamięć podręczna, czyli zapełnić ją w całości aż do momentu spowolnienia, co zobrazuje faktyczne prędkości zapisów prostna, a wykorzystane kości pamięci. Posłużył się tu specjalnym programem, tworząc na dysku 100-gigabajtowy plik. Po zakończeniu widzimy proste podsumowanie, które jest najlepszym i realnym wyznacznikiem szybkości zapisu dużych plików. Wykonanie tej czynności zajęło prawie 497 sekund, co daje w sumie 8 minut i 16 sekund. A uśredniona prędkość zapisu wyszła na poziomie 211 000 kB, co daje nam 206 MB na sekundę. Możecie zapytać teraz, dlaczego te wartości są tak różne od tego, co podaje producent na pudełku.
Otóż dzieje się tak właśnie za sprawą pamięci podręcznej, używanej w dyskach SSD i bez obawy, każdy konsumencki dysk działa dokładnie w ten sam sposób. Jedynie dyski serii Pro, kierowane do, jak sama nazwa wskazuje do profesjonalistów, są w stanie utrzymać wysokie prędkości zapisu dużych plików w dłuższym czasie. Najłatwiej będzie nam to wyjaśnić na takim przykładzie. Kopiuję 50 GB plik wprost na testowany dysk. W pierwszym momencie widzimy nierealnie wysokie wartości, ale już chwilę później szybkość ta oscyluje w okolicach 410-420 MB na sekundę. Po zapisaniu ponad 20 GB spada do okolic 160-170 MB na sekundę i tak się utrzymuje już do samego końca. W tym sposobie możemy przetestować realne możliwości zapisu na wykorzystanych tutaj kościach pamięci.
Mało kto wspomina o tym podczas testów SSD-ków, lecz podanie tych wartości osobiście uważam za niezbędną konieczność. Co prawda nie często za jednym zamachem zapisuje się tak ogromne ilości danych, lecz jest to wyznacznik jakości, który w końcu tutaj badamy. Dobrze, naczę czas teraz na lekkie podsumowanie, zostawiając wady i zalety produktu. Zacznijmy od czegoś, co zapewne przez wielu uważane jest za wadę. Otóż obudowa z tworzywa sztucznego. Powszechnie zwykło się sądzić, że wykonań obudowy ze stopu aluminium jest czymś lepszym, jednak ja nie do końca mogę się z tym zgodzić. Aluminium jest metalem, owszem. Dzięki temu w dłoni sprawia wrażenie bardziej premium, aczkolwiek moim skromnym zdaniem nie ma najmniejszej potrzeby dopłacać do dysku, który taką obudowę posiada.
Jasne, pod względem czysto estetycznym plastik to tylko plastik, ale jest on też o wiele bardziej odpory na wszelkie czynniki zewnętrzne, takie jak zarysowania, upadki czy nawet zgniecenia. Niby największą zaletą obudowy wykonanej z aluminium jest wysoka przewodność cieplna i w teorii brzmi to jakby faktycznie miał jakiś sens. Jednak dyski półprzewodnikowe pobierają naprawdę znikome ilość energii. Przez większość czasu te wartości wahają się w okolicach połowy jednego wata. Jedynie podczas intensywnego zapisu wartość to może podskoczyć do 3W i wtedy wydzielić tylko troszkę ciepła. Ale są to wciąż naprawdę znikome wartości. Dysk aluminiowy w komputerze z aktywną cerkulacją powietrza owszem notuje niższe temperatury, lecz w laptopie sytuacja mysię całkowicie na opak, chociaż jeszcze wiele zależy od jego budowy.
W komputerach przenośnych dyski są upakowane nierzadko koło innych elementów, które wydzielają więcej ciepła niż one same. Innymi słowy plastikowa obudowa dysku w laptopie chroni go lepiej przed odbieraniem ciepła z innych komponentów. Tak więc, choć może brzmi to przewrotnie, plastikową obudowę uważam tutaj tak naprawdę za plus. Muszę też przyznać, że nie podoba mi się zawiłość nazewnictwa, naklejek i pudełek. Nikomu to do szczęścia nie jest potrzebne, a powoduje jedynie dezorientację. Jeżeli przy zakupie będziesz korzystał ze ściągawki, którą zrobiłem, to jak najbardziej może to mieć jakiś już sens. Ale przysłowiowo mówiąc, taki klient wpadający prosto z ulicy, nie ma pojęcia co jest grane. Niespecjalnie podoba mi się też nowe wzornictwo na nalepce.
Rozumiem, że żółty kolor bierze się z loga producenta i w pełni to szanuję. Jednak montując w takiej postaci dysk do komputera przeszklonego, stricte, gamingowego, w którym wygląd pełni dość ważną funkcję estetyczną, to żółty może być lekko wyrywany z przyjętego motywu kolorystycznego. Pesyminista w tym momencie wywaliłby focha i wyłączył ten film, jednak prawdziwy pasjonat potraktuje to jako wyzwanie, bowiem każda zamknięta droga zmusza do szukania nowej. Więc co możemy zrobić? Kupujemy za kilka złotych mazak z farbą olejną, ściągamy naklejkę, którą swoją drogą bardzo łatwo odkleić i puszczamy wodze fantazji. Jak ktoś potrafi ładnie rysować, to można zarzucić jakiegoś smoczka czy ulubione logo. Może nawet nazwa naszego buildu, bo przecież dlaczego by nie? Wtedy wyglądałoby to już zupełnie inaczej.
Oczywiście jeśli potrzebujesz dysku do laptopa, to jego wygląd jest już raczej nieistotny. Dobrze, a jakie są zalety produktu? Na pewno plusem jest to, że testowany dysk nie zwalnił po zapchaniu go danymi do poziomu 95% pojemności. Mogę zdradzić też, że nawet zatykając 98% pracował równie sprawnie, ale to mówimy sobie przy okazji kolejnego filmu, w którym podłączymy dwa takie dyski SSD w Macież Ride Zero. No ale to dopiero w następnym filmie. Niewątpliwie i bezprzecznie do atutów zaliczał się tu także niski koszt nabycia. Z tak agresywnie i dobrze ustaloną ceną to widać, że Intenso naprawdę mocno walczy o klienta. 240-gigabajtowy dysk na kościach TLC kosztuje w okolicach 150 zł. Z kolei 256 gigabajtów.
Na żywotnych kościach MLC można dostać w okolicach zaledwie 160-170 zł. Jest to chyba najtańszy dysk na tych pamięciach w Polsce. Przynajmniej nim jest na moment tworzenia tego materiału. Za takie pieniądze u innych marek nawet nie dostaniemy produktu na tych słabszych kościach. No i nie zapominajmy też o tym, że Intenso to nie jest jakaś marka krzak prosto z Chin. Ich siedziba mieści się w Niemczech i jest to dobrze znany producent nośników DVD, pendrive'ów, kart pamięci czy innej mniejszej elektroniki. Do tego zapewniają dwuletnią gwarancję, którą na morelkach za kilka dodatkowych złotych można rozszerzyć nawet do 5 lat. Wtedy zakup takiego dysku ma ogromny sens, zarówno do komputera stacjonarnego, jak i do przyspieszenia oraz odbudzenia jakiegokolwiek laptopa.
Wiele osób narzeka na to, jak powolne są ich komputery przenośne, a w większości przypadków wystarczy wymienić dysk na SSD i już urządzenie pracuje jak z zupełnie innej epoki. Na swoim kanale mam też filmik instruktażowy o tym jak przerzucić system z jednego dysku na drugi. Operacja zajmuje kilka minut i praktycznie każdy sobie z tym poradzi. W każdym razie dziękuję serdecznie za to, że zostaliście ze mną do końca. Poniżej w opisie tego filmu zostawię dla Was przydatne linki do sprawdzenia cen omawianego dysku oraz kilka dodatkowych informacji na jego temat, więc jak najbardziej warto zajrzeć. Jeżeli podobało Ci się to nagranie, bardzo proszę, pozostał po sobie chociaż tą łapkę w górę oraz subskrybuj mój kanał.
A może znasz kogoś zainteresowanego tematem, jeśli tak, koniecznie weź li mu linka. Natomiast, jeśli masz jakiekolwiek pytania, jak zwykle możesz je zadać w komentarzu pod tym filmem. Tymczasem ja się z Tobą już żegnam i zapraszam do następnych nagrań. Trzymajcie się, hej!.
Informujemy, że odwiedzając lub korzystając z naszego serwisu, wyrażasz zgodę aby nasz serwis lub serwisy naszych partnerów używały plików cookies do przechowywania informacji w celu dostarczenie lepszych, szybszych i bezpieczniejszych usług oraz w celach marketingowych.