TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Witajmy Tomka wielkimi brawami. Odnajdę. Raz, dwa, trzy. Próba mikrofonu. Kapitaliści, wyzyskiwacze, zwolennicy handlu łańcuszkowego, łasy na forint, spekulanci, tak, patodeweloperzy, Janusze Piznesu, truciciele rzek, złodzieje wartości dodanej, bardzo miło mi was widzieć. Dzień dobry. Jakby teraz bomba. Wyminiłem wszystkich, sprawdzę. Tak, są wszyscy wymieni. Skamieliny późnego kapitalizmu jeszcze, ale to mniejszość. Jakby teraz bomba walnęła, nie? W nas wszystkich tutaj, to by się aktywiści miejsc ci cieszyli, nie? O ile mniej patodeweloperek, czy tych mikrokawalerek by powstało, rzek, ile mniej zatrutych, ile mniej pracowników okradanych z ich wartości dodanej, prawda? Aby końca. Ile mniej pracowników okradanych z ich wartości dodanej, ile mniej korków, ile mniej smogu. No ale jak wiemy, bomba w nas nie uderzy, z jednego prostego powodu. Z takiego powodu, że mamy 17,2% inflacji. Okazuje się, że inflacja jest najlepszą tarczą antybombową w tym momencie.
Wiecie co jeszcze ma 17,2%? Wino ryżowe. Ale niektórzy mówią, że wchodzimy już w okolicę brendy mniej więcej, nie? Ale z tym winem ryżowym to jest ciekawa sprawa, bo tak obiecywali te miski ryżu, nie? My jesteśmy w okolicach wina ryżowego, więc jest coraz lepiej. Ale za moment inflacja ma spaść, słyszałem niedawno. Od tych samych ludzi, którzy mówili, że inflacji nie będzie i że mamy węgla na 200 lat. Niestety wyszło odwrotnie. Widziałem też bardzo ciekawy raport, który mówił o tym zasadowo, że jeśli się z tego koszyka inflacyjnego wyjmie żywność, rachunki za prąd, gaz, w ogóle koszty transportu, życia, czynsz, energię, wszystko związane z rozrywką. Jedzenie mówiłem. Jak nie, to powtórzę. To zasadniczo nie ma inflacji. Wszystko jest ok, nie? Więc luz, nie? Bardzo fajnie, w porządku.
Mam tutaj ściągawkę, bo naprawdę mamy dzisiaj bardzo dużo rzeczy do przynajmniej wspomnienia. Nowy rok na ZBiRO, nowe wyzwania. Zupełnie tak, jakbyśmy już mieli stare ogarnięte. Cieszę się, że jest z Was tak dużo. Słuchajcie, Wy jesteście wszyscy przedsiębiorcy? Czy przyszliście z rodzinami, osobami towarzyszącymi, żeby był tłok robić? Naprawdę, tak? Ok, dobra. To wiecie co, przepraszam, ja posunę się do pewnej prywaty. Zrobię sobie selfie z Wami. Ostatnie grupowe zdjęcie na Titanicu bez kamizelek ratunkowych. Ok, fajnie. Nie, bo tak wiecie, narzekamy, narzekamy, ale naprawdę jest dużo powodów do radości, nie? Naprawdę dużo powodów do radości. W Warszawie teraz będą strefy dla kierowców.
W Warszawie, w Warszawie, teraz będą strefy dla kierowców, po których będzie można jeździć aż 30 kmh, nie? 30 kmh, to jest naprawdę upgrade, jeśli ktoś ma samochód w Warszawie, nie? Duda, nie wiem, wiadomości z ostatniego tygodnia, Duda wygrał w szachy z Mistrzem Świata, nie wiem, czy doszło to do Was. Z jakimś Norwegiem, Carlsbergiem, Carlsonem, coś takiego, nie? Wcześniej musiał pokonać Anglika, ale to jest proste, bo oni od miesiąca grają bez królowej, więc jest luźno, nie? Duda jest też prezydentem, znaczy inny Duda, niestety. I on tam teraz niedawno powiedział na kolejnym z tysiąca różnych forów ekonomicznych, że jak jest inflacja 17%, to jest dobra wiadomość, bo dzięki temu nie ma bezrobocia 17%, nie? No ale to jest już mistr stand upu, tego się nie da skomentować.
Jest, co? W ogóle przedsiębiorcy mają fajnie w Polsce, jest Konstytucja dla biznesu, prawda? Każda wątpliwość będzie tam na korzyść przedsiębiorcy, tak? Osądzona. Jest tylko jeden warunek. Musi być zbuką skarboństwa. No ale zobaczcie, realne legalizacje kotyków, taki libertariański postulat. Okazuje się, że od dwóch miesięcy legalnie można koks z Kolumbii ściągać wszystko w tej.
A ludzie narzekają, nie? Ludzie narzekają, ale dlaczego narzekają? Dlaczego narzekamy? Bo wszyscy oglądamy tego samego Facebooka, wszyscy oglądamy tego samego Twittera, śledzimy tych samych doradców podatkowych na Twitterze, te same kancelarie, które wiadomo, że będą naginać same złe wiadomości, po to, żebyśmy potem kupili u nich szkolenia i wierzą na inne pakiety, prawda? To jest taki odpowiednik licealnego ekologizmu, nie? Życie nie ma sensu, nie ma sensu mieć dzieci, nie można pić przez s**tkę, wszystko musi być brunatne, s**tka musi być szare, musi być n**dka, musi być odpowiedzialne, nie? To jest taka nowa sekta. Po drugiej stronie mamy tą ekipę ludzi, którzy dokładnie robią to samo, narzekają na tych ekologów licealnych, ale robią dokładnie to samo, nie? Koniec świata, s**tka, Armageddon, najgorsze przed nami, w ogóle zabezpiecz się, kup moje szkolenie, z 30 tysięcy do trzech, tylko przez ten tydzień, obniżona cena.
Dobra, ale my mamy mówić o przedsiębiorczości, nie? Ela mówiła o z**taniu troszeczkę więcej, ja się skupię na przedsiębiorczości. Kreatywna destrukcja. Jak upadał PRL, to jakieś, między 2 a 3 procent ludzi w Polsce wiedziało, co to jest przedsiębiorczość. W ogóle potrafiło to zdefiniować, co to w ogóle jest. I co ciekawe, to jest mniej więcej taki sam odsetek dzisiaj na studiach typu marketing i zarządzanie ludzi, którzy podejmują własną działalność gospodarczą. Takie 3-5 procent, w zależności od uczelni, nie? Mniej więcej tyle samo ludzi podejmuje biznes po politologii. Ale to jest nie tak, że po politologii. Więc tutaj już jak wybieracie, wiecie, zwykły proszek, a proszeka z biro, to przede wszystkim wybieracie ludzi, z którymi jesteście na roku, nie? To jest taka malutka, malutka, drobna różnica.
Ale dzisiaj nawet, jak ludzie definiują przedsiębiorczość, to nieświadomie mówią o z**taniu tak naprawdę. Oni mówią, że przedsiębiorca to jest taki ktoś, kto ma sklep, prawda, budkę tam z hot dogami, on musi kupić węgiel, musi zapłacić rachunki, musi sprawdzić, czy mu się papier nie kończy w tej drukarse, w kasi fiskalnej, musi zapłacić pracownikom, musi posprzątać, musi mieć stronę internetową itd. Ale to jest wszystko, to jest wszystko zarządzanie. Jeśli w ten sposób przedstawiana jest przedsiębiorczość, bo tak też jest, jak oglądamy media, tak zwany zwykły przechodzień ogląda dziennik, to on nie jest w stanie tam nic usłyszeć o przedsiębiorczości, on co najwyżej słyszy o zarządzaniu i potem nagle się okazuje, że wśród tak wychowanego odbiorcy jest całkowita akceptacja dla takiego pomysłu, żeby na przykład żabka była upaństwowiona. Słyszeliście ostatnio takie rzeczy.
To są oczywiście wrzutki tylko i wyłącznie, że żabka miałaby być państwowa. Byłaby troszeczkę, czyli taka byłaby jak poczta, tylko więcej książek historycznych, w wielosztuce, podręczniki, tam, nie wiem, hity różne, hot dog na drogę, hit. No właśnie, zarządzanie jako obsługa procesów jest pierońsko ważne, można bardzo szybko położyć firmę, jeśli się o tym, nie wiem, jak to robić, w zasadzie to się nawet nie będzie miało firmy, jak się nie zna na zarządzaniu, więc jest to jest dosyć prosta sprawa. I teraz tak, tutaj przedstawiono mnie, że ja będę mówił o teorii, troszeczkę tak, ale zabrakło mi jednej ważnej rzeczy na roll upie. Ale macie na wszystkich plakietkach, jeśli nie na plakietkach, to na długopisach, jeśli nie na długopisach, to na notatnikach, że ta szkoła jest imienia Ludwika von Missessa, prawdopodobnie. Czy ktoś zna w ogóle taką postać? Kamil zna.
Dobrze, 5, 6, osób, 7. Artem się nie liczy, bo był na moim wykładzie. A właśnie, powinienem odciąć, bo już byli na moim wykładzie. Dobra, bo generalnie chodzi o to, że ten podział na zarządzanie i przedsiębiorczość, to już wprowadzili ci goście, koledzy pana z mojego roll upu. No bo wiecie, jak się mówi o przedsiębiorcach, to tam mówi o jakimś Henry Fordzie, czy Steve'ie Jobsie, nie? Ale oni nie byli, oni nie zarządzali swoimi firmami. Oni nie musieli orientować się, ile tam opon jest w ryce, czy brakuje, czy jest za mało. To raczej wizjonerzy. Oni byli skupieni na czymś zupełnie innym. I tu w ogóle taka kwestia jest taka, że ja nie będę was zarzucał teorią, żeby było jasne, tylko chodzi o to, że ona jest potrzebna.
Jest jej bardzo malutko. W historii w ogóle myśli o ekonomicznej prawie nie ma przedsiębiorcy. W ogóle nie istnieje. Przedsiębiorca jest nieważne dla ekonomistów z uczelni. Jak się uczycie na ekonomii, to tam nie ma o przedsiębiorcy. O gruncie, o jakiś cenach, o rentach, o podatkach i tak dalej. O tym jest bardzo dużo. I to jest w ogóle bardzo dziwna rzecz, że im bardziej gospodarka jest, nazwijmy to, wolno rynkowa, chociaż oczywiście wiemy doskonale, że nigdy nie jest wolno rynkowa tak zupełnie, ale to nasycenie wolności gospodarczej jest większe. Tam jest mniejsze zapotrzebowanie na ekonomistów. I ekonomści to podświadomie wiedzą. I przez to się troszeczkę przesuwa w inną stronę. Po drugiej stronie państwo, które zatrudniało największą ilość ekonomistów w historii, to jest Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, gdzie przedsiębiorczość jest wręcz nielegalna.
Oczywiście były jakieś prywatne kultury, ale de facto ideowo przedsiębiorczość była czymś nagannym tak naprawdę, no bo w systemie centralnego planowania nie możesz być przedsiębiorcą. To jest bardzo proste. W systemie centralnego planowania jest już napisane ile ma powstać domów, ile ma powstać nie wiem filharmy, ilu będzie tam grało skrzypków, ile oni potrzebują skrzypiec, ile strun, ile smyczków, ile siedzeń tam stołeczków i tak dalej. Wszystko jest już przygotowane. I ty teraz wpadasz na jakiś pomysł, że ty rozwiążesz jakiś problem. I ty do tego potrzebujesz, nie wiem, tonę drewna. No nie ma tej tony drewna, bo ona już jest ujęta w planie, wiadomo co z niej powstanie, prawda? Tam jakieś, nie wiem, sławojki, sedesy, flety, nieważne.
Centralne planowanie już ten milion ekonomistów pracujących dla państwa już o to zadbało, o tę tonę drewna, więc w centralnym planowaniu jesteś w stanie być przedsiębiorcą, choćbyś chciał. Możesz zacząć kraść, możesz w inny sposób poszukiwać zasobów. Z tym patronem szkoły to jest bardzo ciekawa sprawa. To jest człowiek, najprościej wam go opisać jednym zdaniem, którego Hitlerowcy bardziej nienawidzili za to, że był liberałem, niż za to, że był Żydem. Spróbujcie to przebić kiedyś, życzę wam naprawdę mocno. I tenże patron powiedział kiedyś takie zdanie, że człowieka nie da się wyszkolić na przedsiębiorcę. I tu jest trochę zgrzyt, nie? Jak to? Patron, szkoły, przedsiębiorców, mówi, że człowiek nie da się wyszkolić na przedsiębiorców, to w ogóle co to? Kamil nie czytał Austriaków, nie czytał Misesów? Czytał. Janek nie czytał Misesów, nie czytał Austriaków, czytał.
Otóż cały cytat jest taki, że człowieka nie da się wyszkolić na przedsiębiorcę, ponieważ człowiek staje się przedsiębiorcą w momencie, w którym dostrzega okazję. Ale oczywiście do tego dostrzeżenia okazji potrzebne są jeszcze dwie rzeczy. Musi podjąć decyzję, że będzie działał i punkt trzeci musi rozpocząć działanie, musi ruszyć. Tą okazją można nazwać nie wiem, glitche w Matrixie, które ostatnio są dosyć popularne. I to jest najprostsze, to jest, wiecie, to jest taka definicja można powiedzieć, austriacka przedsiębiorczości. I to jest coś takiego, jak mieliśmy na początku lat 90. zaraz po Wilczku Balcerowiczu ten moment pierwszy w Polsce.
To były, pamiętajcie, te czasy, kiedy 2% ludzi było w stanie zdefiniować przedsiębiorczość, ale okazało się nagle, że nie potrzebowali wcale czytać Miss Sesa, wcale nie potrzebowali tych austriaków, a ZBiRO jeszcze nie istniało przez 20 lat, a ci ludzie ruszyli i zaczęli jakieś chińskie gacie na tych szczękach sprzedawać. I oni mogli nawet nie wiedzieć, że są przedsiębiorcami tak samo, jak mogli nie wiedzieć, że mówią prozą, prawda? To możesz nie wiedzieć, że mówisz prozą, a mówisz prozą. Proste. No dobra, ale potem przychodzi taki moment, że ty już wiesz, że to co robisz, to się nazywa przedsiębiorczość. No i jaki jest następny krok? No bo już to robisz, już zacząłeś, już handlujesz tymi chińskimi gaciami, niech będzie, na tych szczękach. Nie wystarczy głosować na partię, która ci tam obieca, mniejsze p***ki czy coś takiego.
To jest nic, to jest 0,0000 wpływu na rzeczywistość. Ty próbujesz przede wszystkim znaleźć jakąś teorię, spytać, którzy osiągnęli sukces, pogadać z nimi. Wiadomo, że każdy z nas ma inne p***ki, pozna innych ludzi. Tutaj na każdym roku są też inni wykładowcy, to nie jest co roku dokładnie to samo, do tego też przejdziemy, bo rzeczywistość jest dynamiczna i są nowe problemy itd. Ty musisz znaleźć jakąś teorię, wypracować sobie jakąś uniwersalną prawdę, gadasz z ludźmi, prawda? No i teraz tak, możesz próbować przeczytać podręcznik do przedsiębiorczości, ale jak weźmiesz jakikolwiek w Polsce polskojęzyczny, przetłaczony czy polski i autorski podręcznik do przedsiębiorczości, to jest znowu zarządzanie. To jest super potrzebne, żeby było jasne, ale to nie jest podręcznik do przedsiębiorczości.
Praktycznie nie ma w Polsce podręczników do przedsiębiorczości, czyli dla jakby przedsiębiorców jest bardzo mało, potem dla managementu jest dużo, a potem jest cała tona w księgarniach na lotnisku dla pracowników, cała motywację, te rzeczy, jak nie zwariować, to jest tutaj, na dole. Oczywiście warto te książki przeczytać, żeby było jasne. Ktoś powie, że start-upy, jest mnóstwo książek o start-upach, które teoretycznie są dla przedsiębiorczości. Ja nie wiem tak do końca, trochę.
W sensie, mam wrażenie, że książki o start-upach są dla pracowników, którzy już pogodzili się z tym, że nie zrealizują swojego fantastycznego biznesu i czytają kolejną książkę o jakimś zajebistym etapie, tylko po to, żeby to odczekać, przesunąć, taka prokrastynacja, żeby im przeszło, nie? Żeby im przejdzie, odpoczną sobie, pomarzą sobie w sobie wieczorem, poczytają to w samolocie, fajnie tam poczytali coś o jakimś trzydniowym tygodniu pracy, o jakimś, jakiś nawykach, spoko, nie? Fajnie i wracaj z powrotem do kieratu, nie? I tyle. To jest dla nich, to nie jest dla przedsiębiorców. Przedsiębiorcy nie potrzebują motywacji, według. . . Zmotywować kogoś do tego, żeby był przedsiębiorcą, dać mu plan na start, dotacje, kopa w tyłek na początek, NIP, REGON i mówi, a teraz. . .
Nie wiem, naprawiaj błędy rzeczywistości w oparciu o niepewną przyszłość, bo taką mamy w konicje przedsiębiorcy w książce. Chcielibyście. . . Jakby. . . Jest. . . Chciałbym być przedsiębiorcą. Przedsiębiorca to jest ktoś, kto naprawia błędy rzeczywistości w oparciu o niepewną przyszłość. To jest straszne. To Frodo miał lepiej na starcie, naprawdę. Nie, no serio, nie? Ale zysk dostaniesz za to zysk. Przejdę potem. . . Nie wiem, no bo wiesz, możesz sobie kupić potem fajne w czas, samochód, ten BMW i tak dalej, nie? Zysk, ale co to jest zysk? Zysk to jest twoja premia za ryzyko. To jest jakiś. . .
Naprawdę, nie ma żadnej premii za ryzyko? Za każde ryzyko jest premia? Serio? Za każdym razem, jak podejmiemy ryzyko, jest za to nagroda jakakolwiek? To jest jakaś bzdura totalna. Wiesz, to jest kara za. . . Niestety. No i dobra, i mamy taką ekipę tych właśnie Austriaków, od pana Ludwika tutaj z Rollup'a, akurat nie tych. . . Nie, ale mam nadzieję, że starszych jeszcze jest i że te starsze gdzieś tutaj są.
I oni praktycznie są jedyną szkołą, która dostrzegła tego przedsiębiorcę, oddzieliła go od zarządcy, bo jak spojrzymy na historię ekonomii, to wiecie co, tak ledwo, ledwo, nawet Adam Smith, o którym się mówi, że jest ojcem współczesnej ekonomii, klasycznej i tak dalej, to on widział przedsiębiorcę tam ledwo, ledwo, a kiedy pisał o działaniu przedsiębiorczym, kiedy Adam Smith pisał o działaniu przedsiębiorczym, to najczęściej odnosił się do przemytników. To był dla niego idealny przedsiębiorca. To było jasne, ja się z nim totalnie zgadzam, on naprawia błędy rzeczywistości w oparciu o niepewną przyszłość, podejmuje ryzyko, za które dostaje wynagrodzenie, no to już jest jego decyzja.
No i pojawiają się różni ludzie, Bertrand ze CNN i tak dalej, to Jacek Gniadek o tym opowiada z Holastyka, z Salamanki, ale to jest wciąż taka na zasadzie próba orzeczenia czy deal, w który weszliśmy, czy szklanka wody prawo mówi, że powinna 4 zł kosztować, a może 4,50, a inaczej kosztuje znałęczowie, a inaczej znałęczowie i w ogóle to takie rozważania są, nie? Ile to jest sprawiedliwa cena? OK, no ale mamy tych Austriaków, ci Austriacy mówią jedną rzecz, że w sumie ten przedsiębiorca jest takim poruszycielem gospodarki, ale to nie cieszcie się, on jest poruszycielem gospodarki, ponieważ służy ludziom tak na dobrą sprawę. Czyli tutaj trzeba zejść do poziomu mega pokory. My tak naprawdę ludziom służymy, to wszystko zaczyna się od klienta, nie od nas.
My możemy mieć fantastyczny pomysł na biznes, ale client tego nie zrozumie, że mamy fantastyczny pomysł na biznes, to my sobie zostajemy z tym fantastycznym pomysłem na biznes i możemy go sobie oprawić w ramkę. Super, nie? No jest fajnie, patrz mamą mam fantastyczny pomysł na biznes, tak, tak, zgasił światło, bo rachunek, prawda? I ludzie mówią tak, że przedsiębiorcy to są tacy, wiesz, na przykład król fast foodów, że przedsiębiorca to jest taki ważny taki tracz, nie? Taki killer, co to rzeki zatruwa i uzyskuje dzieci w kopalniach, a nie przedsiębiorca, nie? Ale mówią, to jest król fast foodów, nie? Ale dlaczego ktoś mógłby być królem fast foodów czy jakiejkolwiek innej branży, królem kiełbasy? Wszystko mi jedno, ponieważ zaproponował dobrowolnie coś ludziom, a oni na to odpowiedzieli, tyle.
To się nie weszliby w transakcje, gdyby nie uważali, że ta kiełbasa za 5 złotych jest więcej warta w jakimś sensie, niż te 5 złotych, które mają w kieszeni. Wszystko musi być dobrowolne. On nie mógł im nakazać kupować produktów. Przedsiębiorca nie może nakazać klientowi kupować jego produktów. Rząd może, prawda? Zwłaszcza, że płacimy zanim dostaniemy produkt, więc, więc, no właśnie, tak wygląda centralne zarządzanie. Jeszcze potem rząd zresztą sam sobie może wydrukować te pieniądze i potem mówić, że wzmocnimy siłę tych pieniędzy, podnosząc podatki. Jest też taka teoria, że w ten sposób z inflacją, że się podnosi podatki. To gdzieś tam, wiecie, księgowo to nie jest głupie, ale to prowadzi potem do tego, że jest więcej pieniędzy na rynku, rosną ceny, a potem jeszcze dodajemy podatek, żeby było lepiej.
W ten sposób pomagamy pomagamy najmniejszym. I tuż nawet jak o tych książkach mówiłem, to odniosę się do pewnego podziału, który też jest u tych, moich drogich, kochanych Austriaków, czyli to, co mówiliśmy o przedsiębiorcy, menedżmencie i pracowniku. Prawda? Najmniej książek jest dla przedsiębiorców logiczne, bo rynek jest najmniejsza z przedsiębiorców na świecie. Tam średnia ilość jest dla menedżmentu, bo to są, tu jest w setkach, tu jest w tysiącach, a tu jest w dziesiątkach milionów. Więc wiadomo, że najlepiej książki produkować motywacyjne dla pracowników. To jest normalne z tej perspektywy. Ale mnie interesuje o wiele bardziej inny podział. To jest też podział czasowy. Na przykład, kiedy mówimy o pracowniku, zwykłym pracowniku, to tak naprawdę pracownik bazuje na przeszłości.
To znaczy, on teraz sprzedaje wiedzę w postaci swojej pracy, którą nabył w przeszłości, bo on się nawet, nawet jeśli pięć sekund temu się czegoś nauczył i teraz pracuje z tą nową wiedzą, to to jest w oparciu o przeszłość. On negocjując swoją stawkę, opiera się na tym, ile wczoraj rzeczy kosztowały, jaki czynsz teraz ma ustalony. On się bardziej opiera na przeszłości. Meneżment opiera się na teraźniejszości. Z małymi oczywiście wychyłki w przód i w tył. Meneżment to jest właśnie papier w tej kasie tam fiskalnej, skończy się za 10, 9, 8, 7, muszą działać. Ale przedsiębiorca skupia się tylko i wyłącznie na przyszłości. Znaczy w tej idealnej, czystej, już można powiedzieć, definicyjnej postaci. Wiadomo, że jak mamy małą firmę, to czasami jesteśmy też sprzątaczką we własnej firmie.
Sprzątaczem sami sobie dowozimy towar i zajmujemy się wszystkim po trochu. Na początku tak. Przecież nawet McDonaldy karzą zaliczyć wszystkie stanowiska, prawda, jak się obejmuje placówkę, jak się kupuje francuskę. Więc to też jest ważne i to jest naturalna droga. Ale to Austriacy jeszcze rozbili to na ten właśnie poziom czasowy. Coś troszeczkę jak na planie filmowym. Aktor bazuje na roczni, co on napisał w przeszłości. On oczywiście do niej powie interpretacje, jest niepowtarzalny. Przynajmniej jest najbardziej niepowtarzalni aktorzy, to już są tam w promilach niepowtarzalni. Potem jest kierownik produkcji, który zarządza tym, żeby były kwiaty, scenografia, żeby to wszystko było o czasie. Kierownik planu to jest cały pion produkcyjny i to jest ten management, czyli ta teraźniejszość. Jest myślenie o przyszłości i to jest gdzieś, powiedziałbym, okolice reżyseria, produkcja.
Czyli reżyser, który ma wizję, przychodzi do producenta, który skądś załatwi w przyszłości pieniądze albo już je ma, ale jeszcze nie wie, co z nimi w przyszłości zrobi. Gdzieś tam się to układa. Tu mówiłem o królach fast foodu, ale de facto sprowadza się tutaj to patrzenie w przyszłość przedsiębiorcy sprowadza się do prostych wrażenia. To jest po prostu czujność. I to jest czujność, której nie jesteśmy w stanie matematycznie obliczyć, dlatego nie da się o tym poczytać w tak zwanych mainstreamowych podręcznikach do przedsiębiorczości, bo można powiedzieć o tym, że tam dostrzega okazję, bo gdzieś jest sucho, to on przywiózł wodę i tak dalej. Ale to nieprawda.
Czujność jest potrzebna na początek i na wszystkich możliwych stadiach, czyli dostrzegamy ten glitch w Matriksie i w tym momencie ten kibukowo-twitterowy pesymizm, o którym wspomniałem na początku, powinien być dla nas dobrą informacją. Bo gdyby wszystko rzeczywiście było równowagowe, tak jak piszą o tym podręczniki często, że x jest większe od y, to y zawsze będzie mniejsze od x i koniec załatwiona teoria, no to wiecie, to nie mielibyśmy okazji do przedsiębiorczego działania tak naprawdę. W sensie nie istnieje coś takiego jak idealna konkurencja, ten model równowagowy dąży do niej, albo ją nawet próbuję opisać, ale ona nie istnieje. Więc teoretycznie im więcej w tym Matriksie jest glitchy, a ostatnimi laty czasy jest ich naprawdę coraz więcej, to de facto dla przedsiębiorców powinna to być najlepsza możliwa wiadomość.
Te same g***wa w Matriksie dla komentatorów twiterowych, tych Uberów, co to Armageddon widzą i chwalą się, że przepowiadają ten Armageddon już od 15 lat. Oni są mądrzy, oni go przewidzieli już 10 lat temu. Ten poprzedni, te trzy następne i wszystkie, które się nie wydarzyły przez ostatnie 15 lat. Oni to wszystko przewidzieli. Wswęsprzy ich na Patronite, bo muszą mieć na czynsz. Ale wszystko przewidzieli. Całą giełdę mają w jednym paluszku. Ale de facto oni nie są przedsiębiorcami. Mogą czasami działać przedsiębiorcy. Przedsiębiorca de facto powinien się cieszyć z tych wszystkich złych informacji. Nie wiem, glitchy matriksowe w ostatnich latach to k***wit, nie? Czy ja mówię, że k***wit jest dobry dla gospodarki, czy k***wit jest dobry dla. . . czy lockdown jest dobry dla przedsiębiorstw? Oczywiście jest zabójczy.
To jest jedna wielka zła wiadomość. Ale wiecie, macie gorzelnie, przestawiacie się na produkcję płynu do. . . do, nie wiem, do odkażania, prawda? Tam jakieś sklepy z pamiątkami zaczynają szyć maseczki. Rossmann wystawia na front zapachy o, nie wiem, leśne i pisze tam, że poczuj się jak na zakazanej przygodzie na spacerze w lesie, nie? Czy coś takiego, nie? Oczywiście lockdowny są fatalne dla gospodarki. Są niemoralne, nieetyczne, w ogóle są nielegalne. Jak się teraz jeszcze okazuje już to, co wszyscy mówili od początku. OK, ale no. . . No w ogóle, glitch, glitch matryksowy, glitch pod tytułem i co to okazuje się, że żeby zarabiać, to wystarczy otworzyć interes, nie? Jak się okazało. To jest taka prosta. . . co mam robić? Cokolwiek.
Wszystko jest zamknięte, nie? To jest najlepsza możliwość, jaka będzie. OK, wiadomo, że będzie trudno, nie siedzimy przed Facebookiem. Jak mówię o tym pesymizmie, to powiem wam szczerze, ja. . . ja jestem na orbicie od 8 do 10 lat. Mieszkałem w Hiszpanii, więc tam jeździłem do Anglii, się z Kamilem znaliśmy online, zanim się poznaliśmy offline, to kilka lat przez kontestację jeszcze wtedy. Powiem wam szczerze, ja jestem na tych spotkaniach nieregularnie od 8 lat. To nigdy jeszcze nie było tak, żebyśmy przyjechali na seminarium i wszyscy powiedzieli, wiecie co, będzie super! Ja tutaj się na tych seminariach dowiedziałem o jednolitym pliku kontrolnym, taki jestem stary, że jeszcze pamiętam czasy bez jednolitego pliku kontrolnego. O niehandlowej dzieli, nie? Tutaj się o tym wszystkim dowiedziałem, tu jest. . .
jakoś mimo wszystko jest dobra zabawa, ja tego w ogóle nie potrafię połączyć. To jest. . . to jest jednak rzeczywiście przedsiębiorcy to są psychopaci, nie? Im gorzej, to oni się po prostu lepiej bawią, to jest po prostu duże integracja. . . to jest niesamowite. No ale dobra, ale jest wiedza, nie? A z biro mamy wiedzę. I teraz a propos wiedzy, jak to połączyć z tymi moimi Austriakami, skoro oni tak mało pisali o tym przedsiębiorcy, bo w sumie co tu nie? Idź w pole i obserwuj, czego ludzie potrzebują, nie? Tyle. Co potrzebujesz, żeby zacząć? Żeby mieć. . . potrzebujesz tej czujności, zasobów żadnych na początek nie potrzebujesz, nie? Poważna jest tylko i wyłącznie ta czujność. No i teraz kwestia wiedzy u tej. . .
tak to się nazywa Austriacka . . . To jest taka szkoła ekonomii, która stawia człowieka w środku i patrzy przez oczy człowieka, nie? Przez oczy agregatu jakiegoś tam, nie wiem, popytowego i z jakiejś skumulowanego podaży gdzieś tam w Warmińsko-Mazurskim, tylko patrzy przez każdego człowieka o. . . to znaczy to nie znaczy, że jest jakaś szkoła superinwigilacji, która nas podgląda i spokojnie. To ona po prostu definiuje działanie ludzkie przez to, że jesteśmy ludźmi, którzy podejmują jakiekolwiek działanie, niezależnie od tego, czy chcemy wybudować wie. . . czy chcemy się podrapać w kolanów. Podejmujemy działanie, bo chcemy polepszyć troszeczkę rzeczywistość, w której jesteśmy, nie? W jakiś sposób. Z chęci zysku, zysk nie musi być koniecznie pieniężny, to też nie. . . wiecie, nawet lepiej, żeby nie był w obecnych czasach.
Ale oni też piszą o wiedzy i podzielili to na wiedzę rozproszoną i centralizowaną. Fryderyk Hajek, taki człowiek, który dwa czy trzy lata po śmierci naszego patrona, pana Missesa z Rolapu, dostał Nagrodę Nobla w ekonomii i do dzisiaj trwają spory, czy to nie jest przypadkiem nagroda dla Missesa, który akurat nie mógł jej odebrać, bo od dwóch lat nie żył. Myślę, że tak czy inaczej Hajekowi ten Nobel się należał. I Hajek bardzo dużo pisał o wiedzy, właśnie podzielił na rozproszoną i centralizowaną. I na takiej uczelni, nazwijmy to, mainstreamowej, zwykły proszek, wiedza jest centralizowana.
Ona jest w książce i można się jej nauczyć i zdać z niej egzamin, dostać cztery, trzy, dwa, pięć, tam poprawkę pisać, no i się tam za którymś razem zda, nie? Tu jest wiedza rozproszona, ponieważ przychodzą różni przedsiębiorcy i opowiadają o bardzo różnych rzeczach. Nie przyjdzie dwóch gości, czy babka i facet, zupełnie inne historie, bo mają swoje subiektywne, inne doświadczenia. My możemy tylko i wyłącznie tę wiedzę chłonąć, budować sobie samemu jakąś teorię w oparciu o to, co słyszymy. Czyli nikt nam nie podaje kartki, na które jest napisane, co masz zrobić, żeby być przedsiębiorcą, nie? To jest według mnie gigantyczny plus.
Czyli właśnie tutaj przychodzi koleś i mówi o tym, jak robili spektakl i jak go całkowicie położyli, nie? A na zwykłej uczelni przychodzi pan profesor, docent, rehabilitowany tam z 16 literkami przed nazwiskiem i mówi ci, że jesteś przedsiębiorcą, który naprawia błędy, niedopasowania rynkowe w świetle niepewności, tam. . . itd. Więc jest miło. I teraz tak, ktoś powie. . . A, jest jeszcze podział na rozproszoną wyjątkową, to już mówiłem, jest jeszcze podział na wyjątkowej klasy, a tuż sam Mises mówił o wydarzeniach wyjątkowych i klasach. Czyli wydarzenia wyjątkowe to jest to, że każdy z nas ma wyjątkowe wydarzenia, jesteśmy niepowtarzalni, inaczej byśmy ten sam, nie wiem, biznes plan inaczej zrealizowali. No a klasy klasyczne i można powiedzieć uczelni. Dobra, ale ktoś powie. . .
Ale po cholerę mi ta wiedza, po co mi ci martwi austriacy w ogóle, do czego oni mi są potrzebni? Przecież żadnego biznesu się na tym nie da zbudować, to jest jakaś teoria, nie? Banda dawno zimnych, truposzy na cmentarzu pod Wiedniem, co oni mi mogą dać? Nie? No i niedawno się dowiedziałem, że jest jeden biznes, który wszyscy znacie i wszyscy n****** który powstał tylko dlatego. Jeden esej hajeka tego tych austriaków. I teraz kto mi powie. . . Tylko jeśli wiecie, to nie, to nie. Dajcie się domyślić innym, dobra? Takie mini pytanie, kto na to wpadnie? Esej się nazywał, zaraz powiem wam, jak się esej nazywał i kto mi powie, jak biznes się nazywa, który wymyślono w oparciu o tytuł tego eseju, oczywiście o treść tego eseju.
Przedsiębiorstwo zainspirował się esejem o tytułem wykorzystanie wiedzy w społeczeństwie. Eny Bady, powiem szczerze, że to jest mega proste pytanie. Jest opór proste pytanie. Wykorzystanie wiedzy w społeczeństwie. Czy co? No, nie, to jest w Kaleoszy. No, nie, to jest w Kaleoszy. Ktoś? Co? To nie było? Azbiro? Google. Google nie, ale coraz bliżej? Facebook. Facebook nie. Wykorzystanie wiedzy w społeczeństwie. Wiedza, społeczeństwo. Co? Wikipedia. Dokładnie. Jimmy Wales czytał Austriaków i zbudował Wikipedię. W momencie, w którym Jimmy Wales zakładał Wikipedię, wszyscy mieli w Polsce książki tam, nie wiem, encyklopedia PWN, 700 tomów, te gazetki co tydzień kupowane w Kieosku, nie, były takie historie. Brytanika mieli wszyscy na całym świecie.
Dzisiaj, 16 lat później, prawie 20, bo tam zakładał tą Wikipedię kilka razy, ale nikt nie ma de facto encyklopedii w domu. A jak ma, to taką po dziadkach tam stoi gdzieś od 100 tysięcy lat. No nie, no mają vlogerzy, bo vlogerzy muszą mieć wielotomowe encyklopedie w tle, żeby było, że mają książki, nie? To się kupuje jako scenograf, przecież encyklopet, nikt tego normalnie nie kupuje. I to jest kreatywna decyzja. O kreatywnej dystrukcji pisał niejaki Jozef Schumpeter też z Austriaków, jeszcze przed Missesem. No dobra, czyli można czytać Austriaków i się zajarać. I tak jak mówię, tej wiedzy jest całkiem, całkiem niedużo. Aha, o gliczu covidowym wam już wspominałem, więc jest świetnie.
I to jest nawet kwestia tajemności na czujność, nie? Czyli mamy, nie wiem, jak już, jak już znali kina po covidzie, to poszedłem na filmu Elvisie. Widzieliście ten nowy film o Elvisie? Baza Lurmana? Jest super. Bardzo wam polecam i bardzo polecam. Taka scena, w której Elvis już nabiera coraz więcej, wiecie, powera, coraz więcej ludzi jara się, kupuje jego płyty, rośnie jego popularność gigantycznie. No i przychodzi Tom Hanks, to jest przedsiębiorca oczywiście. Tom Hanks jest przedsiębiorcą w tym filmie, więc jest paskudny, śmierdzący, odrażający, truje rzeki, ma pewnie jakąś prywatną kopalnię, w której musi zatrudniać jakieś dzieci. W ogóle jest obrzydliwy. I ma dużo pieniędzy oczywiście i chce mieć więcej. I dlatego. . . On nie był dobrym człowiekiem, by the way.
Są tacy jak wszyscy ludzie, zdarzają się źli. Tak, to prawda. I on wtedy. . . jest taka pierwsza scena, jak ten przedsiębiorca, menadżer, też jednocześnie Elvisa, zaredukować merchandise, a Elvis jeszcze jest z tego pokolenia boomerów, którzy nie wiedzą, co to jest merch, co to znaczy. To znaczy, że masz kulkę, kinkę, czapkę, wiecie o co chodzi. Czapetki możesz mieć z Elvisem, wszystko jest z elvisem, wszystko jest z Elvisem, nie? Na tym się zarabia więcej, niż na koncertach, na płytach. Koncerty de facto są dodatkiem do tego, bo jak ktoś cię kocha, to zapłaci 100 zł powiedzmy za T-shirt swoim logo, oficjalny. Ja bym się jarał tym, że to jest oficjalny, a nie podrabiany T-shirt i tak dalej. I to jest, to można powiedzieć jest czujność. No okej, fajnie.
Ale ta scena się nie kończy w tym momencie. Ta scena przechodzi na taką fajną metamorfozę, bo mamuśka Elvisa, czy tam ojciec, czy ciocia, ktoś mówi, ej, ale dlaczego to są przypinki nienawidzę Elvisa? Nie? Tam pięć gwiazdek Elvisa. Otóż kwestia jest prosta. Obok, tam gdzie nasi są na koncercie, to zawsze dookoła z tyłu jest taki tłumek ludzi, która krzyczy, że Elviz to ciotaj w ogóle spieprzaj. Nie? Oni też mają swoje potrzeby. Do nich też wychodzimy. Im też służymy przedsiębiorczo. Wyprodukujemy plakietki. Ktoś będzie chciał prędzej czy później te plakietki wyprodukować. Dlaczego nie możemy to być my? Więc wyprodukujemy plakietki pięć gwiazdek Elvisa i je sprzedamy za 40 złotych. 350 brutto w produkcji. Super, nie? I to jest czujność przedsiębiorcza.
I te, jak się okazuje, zarobili tyle, że Beatlesi zaczęli stosować ten myk. Management Beatlesów produkował naszywki anty-Bittelsowskie. Jak byli odpowiednio popularni, nie? Więc to jest taka obserwacja. W ogóle, a propos jeszcze królów fast fooda, glitch w Matrixie, czujność połączona z tym pechem, jaki można sobie wymarzyć i ze złym biznesplanem. Czujność, która to uratowała. McDrive. Kojarzycie książkę Imperium Big Maca? Tam są same takie case. To jest biografia McDonalda jako korporacji, nie jako ludzi. Tam jest taka kwestia, że koleś, który. . . To było na samym początku, bo McDonalda, jak kupował licencję, wykupił franczyzę i stwierdził, że ma świetny pomysł na biznes, ponieważ niedaleko jest jednostka wojskowa i oni tam chodzą głodni, mają beznadziejną stołówkę, to on postawi McDonalda i po prostu ma klientów.
I wszystko tam wypłucował, te stoliczki, wszystko przygotował, ale okazało się, że ci wojskowi to tam rano kupią kawę, jak idą do jednostki, wieczorem, ale w środku dnia jest nic, cisza. Jeżdżą te jeepy, wyjeżdżają, wyjeżdżają, wyjeżdżają i nic. Co się okazuje, okazało się, że żołnierze nie mogą wysiadać z samochodu, kiedy są na służbie i są poza jednostką. Więc koleś zrobił dziurę w ścianie, żeby nie musieli wysiadać z samochodów, z tych jeepów. A już był na etapie pakowania się z tym biznesem, bo już po prostu był pod kreską grubo. Okazało się, że najlepsze, co mógł zrobić, kreatywna destrukcja, Schumpeter, nie musiał czytać Schumpeter'a, oczywiście, żeby to zrobić, to zrobić dziurę w ścianie. Wywalił dziurę w ścianie i to się dzisiaj nazywa McDrive.
Zresztą, tak jak mówię, w tej książce, która dziś tam jest, bardzo ją gorąco polecam, też jestem patronem medialnym tej książki, ale szczerze uważam, że jest fantastyczna. Jest w ogóle świetna opowieść o tym, dlaczego we wczesnych McDonaldach nie zatrudniano dziewczyn. Nie dlatego, żeby Ray Kroć był jakimś seksistą czy coś takiego, chociaż ostatnio Burger King, to było rok temu, otworzył jakąś taką akcję, że chciał zatrudniać kobiety, żeby pobudzać zawodowo, miał bardzo feministyczną akcję i nazwał tę akcję Miejsce kobiety jest w kuchni. Oczywiście, oni to zrobili ironicznie, wiesz, o co chodzi. Wszyscy zrobili screeny, od razu ściągnęli, bo to jest piękne. Wiadomo, że spadnie. Otóż McDonald na początku nie zatrudniał dziewczyn, ponieważ chciał, żeby do knajpy przychodziły rodziny.
Jak facet chce iść na piwo i się popatrzeć na dziewczyny, to ma 100 tysięcy innych klubów, gdzie to jest możliwe. Natomiast w Macu była taka idea, że ma być rodzinne miejsce. A co ci zepsuje kolację? Oczywiście ten posiłek musi być w miarę dobry, szybko przygotowany, czysto musi być. I na to wszystko są procedury, procedury, procedury, procedury. Ale nici z tych procedur i z tego całego biznesplanu, i z tego najlepszego, wiesz, hamburgera czy frytek z najlepszych ziemniaków, dziewczyn, i tak dalej, jeśli baba zrobi awanturę chłopu, pobiedziesz, stary, oni tam nigdy nie pójdą, nigdy tam nie wrócą, nie? Więc wycofano kelnerki. No bo faceci, sorry, gapili się za tymi kelnerkami, no. Więc stwierdzono, że to jest mega ważne, nie? Że te mamuśki potem robiły awantury, więc wycofano kelnerki, sorry.
Oczywiście te same mamuśki lubią, jak się na nich ktoś popatrzy w restauracji, nie? Wiadomo, ale nie, facet nie może. Mamuśki z czasem się zamieniają w coś na kształt ruchu narodowego, nie? Sam eksport, zero importu. To jest straszne. Niedawno też czytałem jakieś opracowania a propos dobrej wiadomości o tym, że już jest metoda, która wyciąga plastik z oceanu i zamienia w diamenty syntetyczne. To jest kreatywna destrukcja. To niszczymy butelki, które zaśmiecają ocean, nie? To jest fantastyczne. Czyli wiecie, jeszcze na razie to jest tylko wynalazek. To jeszcze nie jest innowacja. To jest tylko wynalazek.
Goście tam opracowali, że jak się weźmie ten plastik, który tam zalega w tych oceanach i podda jakiemuś ciśnieniu tam milion tysięcy atmosfer, 500 miliardów stopni Celsjusza, to znowu będzie diament, bo to jest węgiel w sumie, więc to znowu będzie diament, nie? Jeszcze nie wiedzą do końca, jak zrobić z tego biznes, bo muszą ten biznes robić na skalę, muszą to robić masowo, itd. , itd. Ale to jest, wiecie, to jest glitch w Matrixie. To jest fantastyczna okazja. Ktoś zarobi gigantyczne pieniądze, kto będzie takie urządzenia sprzedawał, jeszcze z tym całym ciśnieniem, z tą nagonką klimatyczną może sobie spokojnie zarzeczyć dowolną cenę, jaką tylko, i politycy będą bać mu odmówić, prawda? Pan nie chciał kupić maszyny za jedyny miliard, który ratuje oceany? To polityk będzie miał przerąbane.
Oczywiście politycy nie powinni decydować o naszych pieniądzach, no ale żyjemy w świecie, w którym decydują. Sorry. Tymczasem mamy, wiecie, mamy pracowalni, którzy zrównali przedsiębiorczość z managementem i im się wydaje, że zasadniczo mogłoby nie być przedsiębiorcy. Skoro wystarczy, żeby prowadzić firmę, to wystarczy patrzeć tam w jakieś bilansy księgowe i tam wszystko jest, nie? Ile kupili tam takich produktów, ile płacą podatków, to w zasadzie można firmę prowadzić patrząc w książki po trzech latach zarządzania i marketingu można spokojnie prowadzić taką firmę jak McDonald's, tam nie ma na niczym znać.
I to są najczęściej ludzie, którzy naprawdę wycofali by postać przedsiębiorcy z rzeczywistości, nie? Bo wiecie, nie byłoby tego wyzysku pracowników, nie byłoby tego trucia rzek, nie byłoby motywu zysku taka rzecz, była by tańsza dla wszystkich, bo nie byłoby motywu zysku, nie? Zysk to jest tylko tyle, że ktoś zarobił jak jadący, bo jest chciwy, nie? To jest jakby cała zysku, czyli coś jak w PRL-u. I teraz myślimy sobie o PRL-u. Rzeczy niezbędnych nie produkowano, to jest też często nacisk obecnie taki antybiznesowy, antykapitalistyczny, że kapitalizm produkuje zbędne rzeczy. Naszywki nienawidzy Elvisa, nie? To jest zbędne. No dobra, okej, cofamy się do PRL-u, to nie produkowano rzeczy zbędnych w PRL-u. Tam le. . . . . . ano zaproduk. . . . . . . . . . . . . . .
PRL, proszę bardzo, nie masz przedsiębiorców. I co? Sytuacja ekologiczna PRL-u była znacznie gorsza niż dzisiaj. Po 30 latach jakiegoś tam względnego socjopatorynku, socjapitalizmu, jak ja to nazywam, połączenia najgorszych rzeczy, czyli z ekologią jest gorzej. Wyzysk pracowników nie trzeba patrzeć do PRL-u. Państwowe firmy są już dzisiaj? Super, nie? Nauczyciele, lekarze, pielęgniarki nie narzekają. Ja nie słyszałem, żeby jakakolwiek organizacja lewicowa krzyczała, że państwo jest wyzyskiwaczem, bo za mało płaci nauczycielom. Ani słowa, czyli znaczy się, skoro oni tacy wrażliwi nie krzyczą, to znaczy, to jest okej. No nie? Austriacy tymczasem mówią w drugą stronę. To nie jest taka kwestia, że ty zakażesz ludziom bycia przedsiębiorcą. Każdy może stać się przedsiębiorcą, bo nie ma licencji na, że tak powiem, jest tylko jeden warunek, podejmujemy i przychodzimy do ludzi z dobrowolnymi ofertami, nie z odgórnymi nakazami, tylko dobrowolnymi ofertami.
Możesz produkować co chcesz, możesz ludziom oferować co chcesz. Nie masz prawa im tego wcisnąć siłą. Rzeczą nieetyczną, wysoko jest zatruć rzekę i sprzedawać antidotum. Bo to też taki pomysł na biznes czasami jest. Ja jakbym zatruł rzekę i to potem sprzedałabym te pigułki, które tam ratują. Patrzcie jaki pomysł. No nie, tutaj już jest agresja. Nie lubimy agresji. Czyli możemy używać marketingu, storytellingu, czego chcemy. Nie możemy używać karate i craftmagii, nie możemy ludziom wykręcać ręce tylko po to, żeby kupili nasz gips. Musimy ich przekonywać, ale najlepiej jest tak naprawdę zacząć od klienta i patrzeć, jak potrzebują. I tutaj pojawia się ten zysk. Ale kiedy klient zgodzi się kupić nasz produkt, kiedy poczuje, że osiąga zysk.
Jak się mówi o zysku, to jest od razu, bo jest wyzysk, zysk przedsiębiorcy itd. Jak się mówi o zysku, to pierwsze skojarzenie jest, że to a, to firmy mają zysk, bo coś sprzedają, nie? Naszywki nienawidzy Beatlesów. One mają z tego zysk, które potem lądują w oceanie i zaśmiecają itd. Są niepotrzebne. W idealnym państwie nie będziemy tego produkować. Otóż kwestia polega na tym. Nie pamiętam skąd są te badania. Profesor Witold Kwaśnicki św. Pamięci niestety niedawno odszedł, pokazywał kiedyś wyniki badań, które pokazywały, że zysk rozkłada się 97 do 3. 97 dla klienta, 3 dla firmy. Więc zysk firmy jest minimalny w porównaniu z tym, jaki jest zysk klienta.
Bo to, że ktoś wymyślił online cyklopedię i nie trzeba produkować tych papierowych rzeczy, to oczywiście jest zła wiadomość dla producentów i wydawców, którzy to drukują. Jasne. Ale w dłuższej mierze jest to o wiele większym zyskiem i dla tego, który kupuje, i dla tego, który korzysta. Zresztą jeśli ktoś zdecydował się nie kupować encyklopedii, tylko nie wiem, wspomóc tam za 10 zł w Wikipedię, dokonał jakiejś decyzji, widocznie to mu się bardziej opłacało. Czyli i to już się zaczęło u Adama Smitha mniej więcej, że wchodzimy w interakcję przedsiębiorca, klient, wtedy kiedy powiedzmy kawa jest za 5 zł, uważamy, że to jest dobra cena za kawę, 5 zł za szklankę kawy i to w jakiejś tam restauracji, która nie jest podejrzana.
Okej, chcemy się napić kawy, 5 zł jest w porządku. Tylko, że Adam Smith i cała ta klasyczna, nazwijmy to mainstreamowa ekonomia, nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego ludzie wychodzą z dealu. Potrafiła powiedzieć, dlaczego wchodzą w deal, bo czują, że będzie dla nich zysk, wolą mieć kawę niż 5 zł, ale to dopiero Austriacy wymyślili coś, znaczy odpoczywali coś, co dla nas jest banalne, tak samo jak dla nas banalny jest McDrive, nie? A dla tamtego gościa jednak nie był banalny przez ileś miesięcy. Wymagał troszeczkę geniuszu. Austriacy dopiero, Mises i tutaj nasz patron i jego koledzy zauważyli, że my też wychodzimy w którymś momencie z dealu. Czyli pierwsza kawa za 5 zł jest fantastyczną, dobrą ofertą, druga już niezbyt. Jesteśmy nasyceni, trzecia nie za bardzo.
Jakby ktoś powiedział, wypij 30 kaw, to byśmy już mówili, dobra, to ty już mi musisz zapłacić za to, nie? To już ja nie będę za to płacił. Czyli, co się nazywa rewolucja analistyczna, jakby ktoś chciał sobie poszukać i też różne produkty oceniamy inaczej, każdy z nas subiektywnie. Więc to, że kawa jest za 5 zł, to jest tylko początek. Gdybyśmy się naprawdę z każdą kawą umieli zyskiwać, to byśmy weszli do sklepu i kupili wszystkie kawy, jakie są za te 5 zł. Tak więc jak mówimy o rozłożeniu się zysku, to de facto kapitał, 97% zysku dla klienta, 3% dla firmy.
I to jest dobra wiadomość, nie? Z tej rewolucji marginalistycznej, jak to się mówi, czyli dlaczego kolejne rzeczy wyceniamy coraz taniej, to można różne rzeczy wyprowadzić, nie? Diament, mówi się, że diamenty są droższe od wody, ale tak naprawdę to jest tylko w jakiejś konkretnej sytuacji diamenty są droższe od wody. Na pustyni jesteśmy w stanie zapłacić za wodę diamentem bez problemu, jeśli ta woda uratuje nam życie, prawda? Jeśli jesteśmy, nie wiem, za tą szklankę wody, jeśli jesteśmy w rzeczach rurowie i rura z wodą jest po prostu za darmo całą dobę, to nie zapłacimy 5 groszy za szklankę wody. Więc nie ma czegoś takiego jak stała cena wody czy stała cena diamentu. To są banały, że klient musi mieć satysfakcję.
Jakby wiecie, Austriacy to wiedzą, ci od równoległości niby widzą, ale tego modelu równowagowego, czyli ten mainstream nasz ekonomiczny, najważniejszy troszeczkę to widzi, ale jakby tego nie dostrzega, bo oni określili, że x jest większy od y, więc y zawsze będzie mniejsze od x i to po prostu już, wiecie, przepala zwoje, a socjaliści oczywiście krzyczą o tym, że nie, cena powinna być taka jak tam wartość pracy, a wartość pracy taka jak cena produktu, czyli takie kółko, które się zakręca, nie? Bo to jest też jeszcze męższe i dla niektórych bardzo nieintuicyjne, że my się wszyscy zgadzamy, że klient ocenia wartość produktu, prawda? Że my coś wyprodukujemy, to nie znaczy, że klient to kupi, ale jest mega ważna konsekwencja teraz tego, że klient ocenia de facto klient, determinuje nam cenę, co my możemy wyłożyć na półkę.
Jego, to czy on chce mieć naklejkę z napisami Elvisa, czy nienawidzę Elvisa, a może żadną z nich, to on decyduje o tym, co de facto produkujemy. Wszystko zaczyna się od klienta, nie? Jego stawiamy w środku, jakby ceny system, tak, że jest ta jednostka. To teraz musimy odwrócić jeszcze jedną megawolniczkę, to jest taki insight, który Austriacy dają, jeśli właśnie chodzi o przedsiębiorczość. Teraz koszty wytworzenia tego produktu, który my sprzedajemy klientowi, też są determinowane przez klienta. To nie jest tak, że złożyliśmy coś w Excelu, tak to działa, złożyliśmy coś z kilku elementów, podsumowaliśmy ile to kosztuje, musimy za to zapłacić. W krótkim okienku, małym jakby horyzoncie czasowym, tak, tak to działa w Excelu, tak myśli nasz Excelowy premier.
To się nie podoba, ale de facto te produkty, które służą nam do produkcji naszego towaru, też one są wyceniane na podstawie tego, na ile my już produkty, je wyceniamy, czyli wszystko od klienta przez kolejne stadia, nie? Maszynki do popcornu powstają, dlatego że ludzie chcą kupować popcorn, bo lubią popcorn, a nie dlatego jemy popcorn, że ktoś wyprodukował maszynkę do popcornu.
Jakiś klient z swojemu znanych przyczyn lubi naszyjnik z pereł i dlatego idziemy na aukcję poławiaczy pereł i płacimy pieniądze najlepszym poławiaczom, którzy nam te perły przywiozą, a nie odwrotnie, tak że ktoś tam zanurkował, jakiś uzwiązkowiony nurek, który jest bardzo drogi, wyłowił trochę puszek i kaloszy i my teraz przynosimy to klientowi, nie? Więc to idzie w drugą stronę i jest bardzo nieintuicyjne, bo normalnie trzeba w Excelu księgowość zrobić tam po bożemu i wychodzi, że 2 plus 2 plus 2 jest 6 i koniec. Tymczasem Austriacy mówią, że jest zupełnie z tym odwrotnie. Wszystko zaczyna się u klienta tak samo scenariuszami, scenariusze, które powstają, filmy, które powstają, to są te, które spodobały się producentom.
Wszystkie filmy, które powstały, całe to gówno na Netflixie, spodobało się producentom. Ale te, które naprawdę uzyskały status blockbusterów, przyniosły hajs i pchnęły ludzi do produkcji 17 sequeli, to są te, które spodobały się klientom. Przedsiębiorca na początku nie wie, co spodoba się klientom, zwłaszcza taki przedsiębiorca typu producent filmowy, więc to jest troszeczkę działanie w ciemno. Ale gdyby to nie było działanie w ciemno, to nie byłoby zabawy. Chyba ostrzywiste. Więc zysk to nie jest jakaś premia głupia za ryzyko, którą tak czy inaczej każdy, kto ryzykuje, dostanie, tylko to jest sygnał, że robimy coś, czego ludzie potrzebują. Jeśli ten zysk będzie obciążany podatkami, regulacjami i wszystkim innym, a będzie, wiadomo, że będzie, oczywiście lepiej się do niego w ogóle nie przyznawać, to wiadomo, ok.
Więc jeśli ten zysk będzie ograniczany sztucznie odgórnie, to jest mniejsza motywacja przedsiębiorców, żeby właśnie służyć ludziom. I tak na dobrą sprawę, to nie chodzi o to, że mniej kasy ktoś zarobi i sobie tam nie kupi, nie wiem, czegoś tego naszej nika z pereł czy skaloszy, czy co tam wyłowili. Tylko problem leży w tym, że przedsiębiorcy dostają zakrzywioną informację, co sprawia, które z ich działań naprawdę służy ludziom, a które jest opłacalne, bo jest gra, obniżka, dotacja, wiecie, i jakiś tam tarcza, nie wiem, coś tam, jakiś kolejny filtr połówkowy nałożony na to światło i tak, że już nie wiemy jakie to światło naprawdę jest, bo jest na nim tyle filtrów, że tak naprawdę no nie wiemy.
Rząd by chciał, żebyśmy byli ekologiczni, to musimy zatrudnić tam jakiś, nie wiem, gości, którzy coś będą o liściach gadać. No ok, dobra, fajnie. Ale tak naprawdę wtedy nie zajmujemy się służeniem, tylko zajmujemy się wszystkim poza, nie, całą tą księgowością, wszystkimi dodatkami, zastanawiamy się, czy wchodzimy w ten biznes. I wielu ludzi, którzy nie myśli tak, że tak powiem po austriacku, w ten sposób patrzy na przedsiębiorczość.
No tu jest grant, tu jest plan na start, tu jest dotacja, tu jest inkubator, tu jest jakieś coś, tu dostanę tysiaka, tysięcy, dobra wchodzę w to, nie? Zatrudnię niepełnosprawnych, bo za to jest zniżka, zatrudnię tam kogoś, bo za to jest zniżka, będą oparytety, bo za to jest coś tam, jakieś odpisy, w ten sposób, nie? I zaczynają w ten sposób myśleć i takie firmy upadają. Serio, mimo tych wszystkich, mimo tego całego power-aida, który jest przez rząd wlewany w te firmy, one po prostu nie spełniają swoje podstawowe roli. Czasem się zdarzy, że niechcący spełnią, ale okazuje się, że w ogóle to nie było w planie.
I to jest jednocześnie zła i dobra wiadomość, czyli nie ma czegoś takiego, jak idealna konkurencja, rynek jest dynamiczny, nawet jak już mamy firmę i ona sobie fantastycznie radzi, to też wciąż musimy zachować czujność, ponieważ przedsiębiorczość, podobnie jak mój wykład, się nie kończy i trwa w niej skończoność. I tak na dobrą sprawę przed nami jest epoka dużych glitchy, dużych wstrząsów, ale przyznam szczerze, tak jak mówiłem wcześniej, nie pamiętam, kiedy ktoś ostatnio wyszedł na scenę i powiedział, że będzie fantastycznie.
W dużej skali, w takiej skali makro, kiedy patrzymy od, nie wiem, XIX wieku, jesteśmy cały czas coraz bogatsi, jest fantastycznie w skali makro, nie? Tu można być naprawdę optymistą i przedsiębiorcy, wydaje mi się, w ogóle nie mają co narzekać w najbliższych czasach okazji do naprawiania rzeczywistości w perspektywie niepewnej przyszłości, będziecie mieli bardzo dużo, więc wiecie, to nie jest tak, że to jest jedyny możliwy wybór, znaczy to nie jest nawet dobry czy zły bór, to jest jedyny możliwy wybór bycie przedsiębiorcą. Tak jak mówię, musicie nimi być i tyle, musicie być czujni.
Jeśli dla was to brzmi jak wyrok, to jest ostatni moment, żeby się zastanowić nad pracą dla kogoś w jakiejś firmie, wiecie, to nie jest nic, nie ma w tym złego, zawsze można wrócić, licze w Matrixie nigdy się nie skończą. Dobra, to ja dziękuję na początek, na rozgrzewkę tyle. Jeszcze mogę dodać tylko, że kody QR zdechły przed COVIDem, a COVID sprawił, że wróciły do łask. To jest też nieprzewidywalność rynku i cykli. Dzięki. Dobra, czy są pytania do naszego prelegenta? Zawsze śmiało podnieście rękę, chłopaki tutaj ewentualnie podejdą. Wszystko powiedziałem. Jest pierwszy odważny, tam widzę. Tu bateria miga w aparacie, wyszła tym, że on będzie wymagał. . . To wymieniamy.
Ja mam takie pytanie, bo mówiłeś o tej wynalazczości, że jest tam gdzieś wynalazek, tam szyna, którą robi diamenty z spików, z pozycją. Ja się czuję właśnie takim wynalazcą. Jest pytanie, jak byś był wynalazcą do bycia przedsiębiorcą? Czy to w ogóle ma sens, czy lepiej po prostu znaleźć, robić to, co robię? Ale ty jesteś wynalazcą dzisiaj? Przepraszam, bez k***a w ogóle, słychać. Jesteś wynalazcą czy przedsiębiorcą i w którą stronę chcesz przejść? Jestem wynalazcą. Jestem na takie robienie różnych ciekawych rzeczy, ale pytanie, czy powinienem się zajmować tym, żeby robić z tego biznes i pieniądze? To powrót do mitu przedsiębiorczości, która była dzisiaj tutaj wspomniana, przed moim występem, ewidentnie. Wiesz, to znowu, mówiąc po austriacku, wszystko zależy od ciebie.
To jest twoja ocena. Jeśli bym próbował szukać historycznych dowodów, to raczej przedsiębiorcy, którzy korzystali z wynalazków, zyskiwali, wynalazcy, którzy próbowali zostać przedsiębiorcami, kończyli jak Tesla. To raczej czy Karl Marx? To jest dobre pytanie. Nigdy nie wiesz, kto ruszy te kamienie, te plastikowe butelki. Tam znana jest ta historia, że w latach 20. jeszcze po I wojnie światowej miasta tonęły w odchodach końskich. Oczywiście ekolotejsi mówili o tym, że do 1950 roku będzie spięter. Jakoś nie ma. Coś się zmieniło. Zmienił się paradygmat. Nie można myśleć cały czas tym samym paradygmatem. Czy może pan powtórzyć jeszcze raz ten cytał, który mówił Ludwig van Mises? Nie można człowieka wykształcić na przedsiębiorcę.
Człowiek jest przedsiębiorcą, staje się przedsiębiorcą, w momencie, w którym dostrzega okazję. To jest luźne tłumaczenie, przepraszam, nie mam oryginału przed sobą. Psiążka ludzkie działanie. Audiobóg jest bardzo fajny też na audiotece. 43 godziny. Bardzo się cieszę, bo na samym końcu powiedziałem, że coś z czym u was się nie zgodzi. Powiedziałeś o tych dotacjach, które mamy tam w kierunku wani. To są rzeczywiście sztuczne elementy, które się pojawiają. Zgadzam się z tym, że one w większości wypadków wpływają na to, że Ludwig jest pewnie w partii. Jeżeli on jest w oparcie, to jest niebyłączym tych wspomagaczów. Natomiast, wcale nie dotka.
Czy to nie brzmi, przepraszam, że zagadam, czy nie uważasz, że jednak jako próba sterowania aktywności w pewnych obszarach, stymulowania tej, nie jest to jednak właściwe, pomimo dużych strat niewątpliwie, które to generuje, ale czy jednak wtedy skierowanie tej przedsiębiorczości na dany obszar, bo tam jest po prostu troszkę lepiej, tam jest trochę łatwiej, tam można coś więcej wyłowić, czy to jednak nie ma jakiegoś sensu? Jestem za tym, żeby wprowadzić jedną wielką strefę wolną od podatków w Polsce, jedną wielką wolną strefę ekonomiczną, skoro takie te strefy ekonomiczne są tak pożyteczne dla gospodarki, to zróbmy całą jako wielką strefę ekonomiczną. Wszystkie wulki, które mijamy w Polsce, jadą samochodem i ligoty, to były kiedyś takie właśnie strefy.
Nie, ja w ogóle nie podobałem, żeby rząd, wiesz, zrobić, że tak powiem rozłączenie rządu i religii, etatyzm uważam za jedną z religii. Nie, naprawdę, wiem, że tak, rząd może podjąć dobre decyzje, tak, uważam, że rząd może podjąć dobre decyzje. Ja bym zupełnie, bo może, chodzi mi przede wszystkim na przykład z prawa ekologii, tak? Technologicznie nie ma jeszcze być może takiej sytuacji, ale byli przebywani bardzo. Ja z Słyncią porozmawiamy zaraz, spoko, jasne. To wszystko było tak jasne, że naprawdę nie ma o co pytać, totalna oczywistość. Banały, na start.
Pytanie, bo wspomniałeś o tym, że przedsiębiorcy nie potrzebują motywacji, że naprawdę wadrość przedsiębiorcy nie próbują żadnej motywacji, że jesteśmy tak zmotywowani, że możemy, przepraszam, zasłuchać po 12-16 godzinie, prześrednich tygodni, cały czas mamy w tym słowo motywacji. Ale tu mówisz o zmęczeniu, mówisz o zmęczeniu, które może przysłonić motywację. Wydaje mi się, nie, ja mówię o tej sztucznej motywacji, która przychodzi z książek na zasadzie, wiesz, to jest jeden z elementów, który potrzebujemy, żeby działać. Ja teraz siedzę w projekcie, nie wiem, od pół roku, akurat około muzyczny projekt.
Nie potrzebuję żadnej sztucznej książki, nie potrzebuję żadnego power-aida, redbula, mogę siedzieć 20 godzin na dobę i pracować nad tym projektem i w ogóle szkodami czasu na książki o motywacji w tym momencie, wiesz. I to jest najlepszy drive. Ja teraz najwięcej rzeczy robię w tym projekcie właśnie przez to, że mi się chce go robić. A mam wrażenie, że te wszystkie matematyczne próby wywołania u mnie, jakieś hipnozy, żebym się zamotywował, wiesz, na jaką małe dopalenie czasami, okej, ale chodzi mi o to, że one najczęściej tak ustawiają, jakbyśmy byli, wiesz, białą kartką i wpisują nam kod. I teraz będziesz zmotywowany, nie? Nie wiem, nie sądzę. No w scenariuszach, w filmach na przykład postać ma dwa rodzaje motywacji, zewnętrzną i wewnętrzną.
To, że w ogóle działa, wynika, idzie po coś, nie wiem, chce wygrać mecz, nie wiem, chce na przykład roki, chce wygrać mecz z jakimś tam kolejnym zapaśnikiem, ale wewnętrzna motywacja jest taka, że on sobie próbuje utrwanie i jest przegrywem. Nawet jeśli przegra mecz, to nie zrejteruje, nie ucieknie z rynku, nie? Roki nie potrzebował książki motywacyjnej żadnej, on potrzebował ten, w tej chłodni nabijać w żebra i tyle, nie? Tak myślę, nie, mogę się mylić. Dobra, dziękuję bardzo bardzo. Hej. Bardzo fajne prezentacja, mam pytanie, nie mogę znaleźć takiego pojęcia jak repumicja marginalistyczna. Marginalistyczna, przepraszam, czy to jest coś takiego? To jest Marginal Revolution, Marginal, jak znajdzieś. Karl Menger, książka Zasady Ekonomii.
Jak mnie znajdziesz, teoria użytkowo-kranicznej, to się nazywa rewolucja marginalistyczna, tak, teoria użytkowo-kranicznej, książka Karl Menger, Zasady Ekonomii jest pewnie tutaj u Barnaby, tam kupienia, więc od razu wiesz. Nie, to, to, to, a tu ciekawe, że nie mogę znaleźć, nie? Lewaki włamały się na Google'a, wyczyściły wiki Perla Mängera. Dobra, jedno jeszcze jeśli w ogóle, albo już chodźmy na kawę za 5 złotych. Tak jest, wielkie, wielkie brawa Sąkowi za wykład. .